Rozdział siódmy

6.2K 332 103
                                    

- Malfoy, głupku, wstawaj przygniatasz mi rękę!

- Trzeba było jej tam nie wpychać. - Mruknął zaspany chłopak.

- Było mi zimno, a z resztą sam mi to zaproponowałeś. - Wywróciła oczami Hermiona.

- To było dawno i nieprawda, a teraz, Granger wyciągaj tą rękę póki się jeszcze nie rozmyśliłem. - Blondyn wygiął plecy w łuk, delikatnie nad łóżkiem, a Gryfonka natychmiastowo wyciągnęła kończynę spod jego pleców. W nocy się do niego tuliła, ale rano zaczęła jej drętwieć ręka, ponieważ cały czas była pod jego ciałem.

Dzisiaj była wigilia. W salonie Gryffindoru znajdowała się wystrojona choinka, a pod nią przyniesione tam przez sowy w nocy prezenty od przyjaciół. Kiedy tylko się umyła i ubrała poszła od razu zobaczyć czy cokolwiek dostała od Harry'ego lub Ginny.
Draco siedział już na kanapie i odpakowywał jakiś prezent.

- Nudny ten Twój prezent od Pottera, wiesz? - Zaśmiał się blondyn. Dziewczyna natychmiastowo podeszła do arystokraty i wyrwała mu paczkę z rąk i fuknęła.

- Malfoy! Tak się nie robi, no!

- Oj daj spokój... tamtego nie odpakowałem. - Uśmiechnął się i pokazał skinięciem głowy w stronę małej paczuszki leżącej pod drzewkiem. Miona podeszła i chwyciła paczkę. Usiadła z nią obok chłopaka i popatrzyła na napis. Było tam tylko 'Dla H.G. xx' Po chwili zastanowienia brunetka chwyciła za wstążkę na pakunku, odwiązała ją i delikatnie rozpakowała. Otworzyła pudełeczko i zakryła usta. Była w szoku. Wyjęła delikatny, drobny, ze szczerego złota naszyjnik z małym serduszkiem. Było na nim tylko i wyłącznie wygrawerowane malutkie 'D+H ∞'

- D+H? - Uniosła brew, spojrzała na Dracona, a on się uśmiechnął. - Draco, j-j-ja... - Dukała wzruszona. Przytuliła się do blondyna. Uśmiechała się przez łzy. - Dziękuję. - Odsunęła się od Niego i spojrzała mu w oczy.

- Daj spokój.. wiem, że okropne, Zabini wymyślał napis. - Śmiał się.

- Jesteś głupi, ale też coś dla Ciebie mam, zaczekaj. - Podniosła się, szybko poszła do swojej sypialni, przyniosła mały pakunek i dała go blondynowi. On otworzył go i się uśmiechnął. Wyciągnął sygnet i obejrzał go dokładnie.

- No, no, Granger... postarałaś się... Czekaj, a co tu jest.... - Dostrzegł mały napis w środku pierścionka i się zaśmiał. - Jesteś złośliwa nawet w święta? - Śmiał się. Nałożył go od razu i pomógł siłującej się ze swoim naszyjnikiem Gryfonce. Zapiął jej go i delikatnie przejechał opuszkami palców po jej skórze, która zareagowała gęsią skórką. Hermiona wstała i podeszła do lustra, obejrzała się.

- Jest piękny, dziękuję, Draco... Jesteś niesamowity...

- Oh, nie Ty pierwsza mi to mówisz. - Zaśmiał się, a brązowooka zmarszczyła brwi. Usiadła obok arystokraty i przytuliła się do jego ramienia.

- Serio podoba Ci się prezent?

- Nie... wygląda ohydnie, jak mogłaś to kupić! Oh, żartuję... No podoba mi się, no Hermiona... - Mruknął.

- Hermiona? Co tu się dzieje, proszę państwa, Draco Malfoy powiedział do mnie po imieniu! Świąteczny cud! - Śmiała się cicho dziewczyna.

- Zaraz dzień dziecka się skończy, jak będziesz tak dalej robić... - Uśmiechał się i kręcił głową.

Uczennica domu lwa sięgnęła po ostatnie dwa prezenty. Jeden był dla Dracona, a jeden dla niej, natomiast oba były od jednego nadawcy - Blaise'a Zabini'ego. Oboje otworzyli prezenty i zaczęli się głośno śmiać. Malfoy dostał małą cząstkę serduszka z literką F, Herm dostała drugą część z tą samą literką, czyli najwidoczniej Diabeł miał literkę B. Uważali, że to dość urocze, bo ich przyjaciel się stara, ale jednocześnie wiedzieli, że dopiero oficjalnie zostali najlepszymi przyjaciółmi. Można powiedzieć, że to takie drugie Golden Trio.

Święta jak na razie Hermiona i Draco spędzali na miłej zabawie. Grali w szachy czarodziejów, Gryfonka wytłumaczyła stalowookiemu zasady kalambur i wojny w kartach. Tłumaczyła mu ona również różne atrakcje, gry, zwyczaje i tradycje ze świata mugoli, jak działają podstawowe rzeczy takie jak telefon, a nawet tłumaczyła mu na czym polega praca jej rodziców. Chłopak chętnie słuchał opowieści jej przyjaciółki. Sam mówił jej wiele rzeczy ze świata czarodziejów, których ona nie wiedziała. Rozmawiali również o samych sobie, lepiej się poznawali.

- Draco... ja... mogę o coś spytać? - Odparła patrząc na niego, a chłopak kiwnął głową.

- No, bo pamiętasz jak na obronie przed czarną magią mieliśmy Zaklęcie Patronusa? No to.. dlaczego nie chciałeś mi pokazać swojego cielesnego patronusa?

Blondyn westchnął cicho, spojrzał na Hermionę i odparł - Dlatego, bo ja nie umiem go wytworzyć.. - Zezłościł się na siebie.

- Nie umiesz? Przecież chodzi o chęci i...

- Granger, nie rozumiesz? Nie mam szczęśliwych wspomnień, więc nie mam patronusa. Nie jestem zdolny do wytworzenia go! - Warknął.

- Okej, może nie powinnam o to pytać...

- Nie powinnaś. - Odparł sucho.

Siedzieli przez chwilę w krępującym milczeniu. Mionie było głupio, że o to spytała, bo skoro ostatnim razem nie odpowiedział, to dlaczego miałby odpowiedzieć dzisiaj.

- Przepraszam, Draco. - Spojrzała na Niego. - Nie chciałam Cię zezłościć.

- Jasne... w porządku, Granger.

Nagle dziewczyna wstała i udała się do swojej sypialni. Ubrała sweter, buty do wyjścia i czapkę. Wróciła do blondyna i chwyciła jego dłoń.

- Chodź, wstawaj... Idziemy na spacer.

- Nie chcę, no weź... - Mruknął.

- Malfoy, ruszaj swoją dupę i chodź. Jest wigilia, no daj spokój! - Chłopak zaśmiał się i wstał.

- Robię to tylko dlatego, bo nie chcę żebyś ciągle mi tu ględziła.

Draco aportował się do swojego dormitorium, wziął kurtkę, czapkę, szalik i wrócił do Hermiony. Wyszli z zamku i poszli na spacer. Chodzili po błoniach, śmiali się, rozmawiali.

- Wiesz co? - Odparł arystokrata. - Mam pomysł. Zamknij oczy.

- Ale..

- Zamknij oczy, Granger.. - Zaśmiał się i kiedy dziewczyna zrobiła co kazał chwycił butelkę z ziemi, położył ją przed nimi, wyciągnął różdżkę, skierował w przedmiot i szepnął. - Portus... - i butelka zmieniła się w świstoklik.

Dracon chwycił rękę Gryfonki i położył ją razem ze swoją na świstokliku. Po chwili znaleźli się na polanie za stadionem do Quidditcha, na obrzeżach.

- Otwórz oczy... - i tak jak powiedział, tak Miona zrobiła. Otworzyła oczy i ujrzała ten cudowny widok jak wtedy kiedy latała z Malfoy'em na miotle. Co prawda rzeka była oblodzona, a rośliny przykryte były śniegiem. Uśmiechnęła się i przytuliła do blondyna, a on objął ją o przycisnął do siebie.

- Podoba Ci się..? - Spytał szepcząc w jej ucho.

- Jasne, że tak.. Jesteś niesamowity, Draco. - I stalowooki dał jej buziaka w czapkę, tam gdzie ma włosy i stali tak przez dłuższą chwilę. Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę i odrzekła.

- Draco, pocałuj mnie. - Spojrzała mu w oczy.

- Co? - Spojrzał na nią.

- Po prostu to zrób... - Odparła cicho, a on bez zastanowienia wpił się w jej delikatne, pełne usta. Całował ją i tulił do siebie, a ona z chęcią odwzajemniała. Wiedziała, że to po prostu sprawa tego dnia, tego, że dzisiaj jest Wigilia i dzieją się cuda.

- Granger... - Szepnął po jakimś czasie odsuwając się od niej. - Pamiętasz jak ktoś Cię otruł..? Wtedy w skrzydle szpitalnym..? - Spojrzał na nią, a ona obróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy. - Ja wiem kto.

- Wiesz kto...? Powiedz mi, proszę. - Powiedziała.

- Ja... na pewno mam Ci powiedzieć? Posłuchaj, to może być dla Ciebie szok... Nie chcę żebyś mi się tu rzuciła do tej rzeki... - Zaśmiał się cicho.

- Daj spokój... powiedz, bo przecież kto to może być. Chyba nie Harry, co?- Uśmiechnęła się.

- No nie. Potter nie, tutaj zgadłaś. To było rodzeństwo Weasley'ów.

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz