Rozdział trzynasty

5.3K 293 17
                                    

- Chłopaki, ja naprawdę, ale to naprawdę nie lubię latać... - Westchnęła zrezygnowana Gryfonka. Na dworze z dnia na dzień było już coraz cieplej, więc można było ubierać się trochę lżej, co uszczęśliwiało wiele osób. Wiał chłodny wietrzyk, ale mimo to, słońce nadal świeciło i kiedy wszyscy byli już na boisku, Blaise rozejrzał się, odetchnął cała piersią zadowolony i wsiadł na miotłę sam. Draco spojrzał na przyjaciółkę i cicho się zaśmiał.

- Dawaj, Granger... Ostatnim razem było w porządku, więc czemu teraz nie ma być? Nie bądź taka.. - Uśmiechnął się przekonująco, a ona niechętnie uległa urokowi chłopaka i usiadła przed nim. Ślizgon objął ją szczelnie i nachylił się razem z nią.

- Tylko spokojnie, Miona... Robiłaś to już nie raz... Latałaś z nim, nie bój się... - Szeptała sobie brunetka, a czystokrwisty zaśmiał się pod nosem i odparł.

- Nie ma się czego bać... no chyba, że tego. - Wzleciał dynamicznie w powietrze, a dziewczyna wydała z siebie zduszony okrzyk przerażenia. Blondyn latał zygzakiem, robił piruety i ósemki skazując Hermionę na męczarnie.

- Malfoy, jak tylko znajdziemy się na ziemi skopię Ci tyłek! - Krzyczała wystraszona. Jej włosy falowały na wietrze kompletnie się jej nie słuchając. Wpadały na twarz arystokraty, ale jemu w sumie się to podobało. Czuł ich słodki, czekoladowy zapach.

- Jak tam, wy moje ulubione ludziki? - Podleciał do nich Zabini, uśmiechał się od ucha do ucha, ale Hermiona spojrzawszy na niego nie wiedziała czy to ze szczęścia czy od szybkości z jaką lecieli. W końcu oboje zwolnili i lecieli można powiedzieć 'spacerkiem'.

- Ej, wiecie co? Moglibyście być razem! Uroczo wyglądacie. - Śmiał się czarnoskóry.

- Co Ty mu dzisiaj dosypałeś do śniadania...? - Uniosła brew dziewczyna.

- Za dużo się nawąchałeś tych czekoladek zanim dałeś je Snape'owi? - Mruknął Draco.

- Oj, no weźcie! Mówię poważnie! Spróbujcie kiedyś razem. - Puścił im oczko i zleciał na boisko. Przyjaciele mieli minę jakby zjedli właśnie coś o kilka lat przeterminowanego, a ich kumpel najwidoczniej czerpał z tego przyjemność.

- On chyba naprawdę... - Zaczęła brunetka.

- Upadł na głowę jak był mały, nie miej mu tego za złe. - Śmiał się Draco żartując, a ona odpowiedziała tym samym. Może jak na razie nie myśleli o związku, ale wiedzieli, że oboje świetnie się ze sobą czują i dogadują.

*

Po powrocie z boiska, zrobieniu jeszcze kilku okrążeń, doprowadzeniu Hermiony do tragicznego szału i oberwaniu kilkoma niezbyt szkodliwymi zaklęciami, znajomi wrócili do szkoły. Było już po obiedzie, więc czym prędzej udali się pod gabinet dyrektora Hogwartu, gdzie za chwilę miał się pojawić profesor Snape. Cała trójka pokładała się ze śmiechu wyobrażając sobie i wzajemnie pokazując te wyobrażenia wyglądu profesor McGonagall i jej wielbiciela kiedy oboje już zorientują się co się stało. Usłyszeli nagle trzask drzwi na korytarzu i mocne kroki. Mistrz eliksirów zmierzał w ich stronę, najwidoczniej idąc do gabinetu. Tak się złożyło, że chyba słyszał, ów żarty, ponieważ patrzył na Ślizgonów i ich towarzyszkę jak co najmniej na zdechłe skrzaty domowe, które nie spisywały się najlepiej, ale zdawało się, że nie wiedział dlaczego to robią.

- Cytrynowy sorbet... - Odezwał się swoim dennym i niskim głosem, po czym wszedł po marmurowych schodach na górę.

- On chyba już wie... - Odezwał się przerażony Zabini.

- Eliksir z niego zszedł! - Zawyła szeptem Gryfonka.

- Nie dość, że mu przeszło to jeszcze poszedł do McGonagall... czyli chyba go wzywała. - Szatyn przełknął ślinę.

I CAN MAKE YOU MINE | DRAMIONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz