ROZDZIAŁ 1

544 18 6
                                    

Punktualnie o 7 dzwoni mój budzik. Wstaję z łóżka i podążam do garderoby po odpowiednie ubrania. Spoglądam przez okno i zauważam, że dzisiaj nie pada, dlatego wybieram czarną sukienkę, która mocno przylega do mojego ciała. Założę na nią białą marynarkę. Po porannej toalecie ubieram się i zakładam gładkie, czarne szpilki. Moje długie włosy upinam w gładkiego koczka. Schodzę na dół.

-Dzień dobry, pani Wilson.

-Dzień dobry. Śniadanie na stole.- kiwam głową w podziękowaniu.

-Margaret już jest?- pytam siadając przy stole.

-Tak, przebiera się.

Pani Wilson zajmuje się przygotowywaniem posiłków dla mnie i Liama, a Margaret sprząta nasz dom.

-Przyślę dzisiaj kogoś koło południa po lunch dla mnie.

-Będzie gotowy na 12.

-Dziękuję.

Odstawiam miskę po śniadaniu i żegnając się wychodzę. Wchodzę do garażu i wsiadam do mojego Infiniti Q30, którego kupiłam niedawno. Kiedy wjeżdżam na parking firmy, widzę, że wszyscy już prawie są. Wjeżdżam na najwyższe piętro, gdzie znajduje się moje oszklone biuro.

-Dzień dobry pani prezes. – przywitała mnie moja sekretarko-asystentka.

-Witaj, Alice. Przynieś mi Latte.- mówię i znikam w moim gabinecie.

Rano zajmuję się przeglądaniem mojej poczty a także sprawdzeniem kalendarza na najbliższy dzień. Koło 10 w moim biurze pojawia się Liam.

-Cześć.- wita mnie.- Nie widzieliśmy się rano.

-Cześć, masz coś dla mnie?- pytam zerkając na niego.

-Tak. Dostałem zaproszenie na bal na piątek. Pójdziemy?- pyta siadając naprzeciwko.

-Tak, oczywiście. A coś poza tym?

-Nie, jadę do kancelarii.- wstaje i wychodzi.- Do zobaczenia wieczorem.

Kiedy mój mąż opuszcza moje biura, ja zajmuję się rozdzielaniem projektów dla wybranych osób na cotygodniowym spotkaniu. Sama mało kiedy coś projektuję, przeważnie zajmuję się sprawdzaniem i dopinaniem szczegółów.

-Alice, zadzwoń po Blancę.

-Pani wzywała.- wchodzi z uśmiechem.

Blanca to nie tylko mój pracownik, ale także wieloletnia przyjaciółka.

-W środę po pracy zrywamy się na zakupy. Idę z Liam'em na bal prawników i muszę kupić nową sukienkę.

-O super!- mówi.- Przyniosłam przy okazji projekt dla Greenów.

-Dzięki, przejrzę go później.

-Dobrze, szefowo.- zaśmiała się.- Idę pracować.

-Pogoń jeszcze swojego męża, bo musi skończyć projekt do jutra.

-Zafir robi jeszcze poprawki i za godzinkę będzie u Ciebie.- po chwili znika, a ja zostaję sama.

Następnym punktem jest zjedzeniu lunchu, który przywiózł mi mój kierowca. Po tym czas w pracy mija na sprawdzaniu i zatwierdzaniu znoszonych mi projektów. Tuż przed moim wyjściem z pracy w moim gabinecie pojawia się Zafir.

-Przyniosłem projekt.- mówi i podaje mi teczkę.

-Wiesz, Blanca mówiła, że będziesz do południa.- patrzę na niego.

-Wiem, ale zajęty byłem. Przepraszam.

-Raz ci wybaczę, ale następne projekty mają być terminowo.- pomimo dość ostrego tonu, uśmiecham się.

-Oczywiście, Vivi.- uśmiecha się.

-Jesteśmy w pracy.- upominam go.

-Praktycznie to 2 minuty temu skończyłaś pracę.- puszcza oczko i wychodzi.

Ja zabieram rzeczy i teczkę dotyczącą mojego projektu, a później wychodzę. Jak zwykle ostatnia.

----

Moja mała prośba: zostawcie po sobie ślad - komentarze miło widziane :) 

Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz