ROZDZIAŁ 10

293 12 1
                                    

Moja niedziela minęła mi bardzo nudno. Liam cały dzień z kimś rozmawiał i pisał. Kiedy zapytałam czy nie może to poczekać, powiedział mi, że to bardzo pilne. Dlatego sama postanowiłam też iść popracować. I tak wygląda nasza wspólnie spędzona niedziela- każdy u siebie w domowym biurze. Nie zjedliśmy razem nawet kolacji. W poniedziałkowy poranek porozmawiałam z Liamem na temat niedzieli, ale to tylko wywołało sprzeczkę. W pracy nie miałam już czasu myśleć na temat ostatnich wydarzeń.

-Jak tam po weekendzie?- zapytała mnie Blanca.

-Znośnie.- mruczę.- Masz coś dla mnie ?

-Tak, skończyłam ten ostatni projekt.

-Takich pracowników to ja lubię.- śmieje się razem z Blancą.

Nasza rozmowa zostaje przerwana pukaniem.

-Proszę.

-Cześć, przyniosłem skończony projekt.- mówi Zafir.

-Raz w życiu w terminie.- komentuje z uśmiechem.- Możecie zrobić sobie dzisiaj już wolne. Jutro dostaniecie wielkie zadanie.

-Super. Dzięki szefowo.- mówi mój przyjaciel.- Pogadajcie a ja poczekam w biurze.-wychodzi.

-Vivi, wszystko ok?

-Znów się pokłóciliśmy.

Opowiadam Blancę historie weekendu, lecz przerywa nam Alice mówiąc, że Styles już jest. Przepraszam moją przyjaciółkę i po chwili widzę go w drzwiach.

-Dzień dobry, pani Payne.- całuje moją dłoń.

-Dzień dobry.- odpowiadam.- Proszę usiąść. Mój prawnik przygotował naszą umowę, lecz jeżeli ma pan jakieś zastrzeżenia proszę mówić.

Widzę, że Styles przegląda ją tylko, nawet nie czyta tylko podpisuje.

-Nie chce pan się skonsultować z pańskim prawnikiem?- pytam go zdziwiona.

-Ufam pani.- odpowiada z uśmiechem.- Cieszę się na współpracę z panią.

Rozmawiamy chwilę na temat projektów.

-Ma pani jakieś spotkania teraz?

-Nie, dzisiaj mam luźniejszy dzień.

-To może pójdziemy razem na lunch?- pociera dłonie, co mówi mi, że się denerwuje.

-Bardzo chętnie.- mówię i razem wstajemy.

Pan Styles pomaga mi ubrać marynarkę, która wisiała na moim wieszaku i przepuszczając mnie w drzwiach wychodzimy.

-Alice wrócę koło 13, gdyby ktoś mnie szukał to zapraszam popołudniu.

-Dobrze, pani prezes.- odpowiada a ja odchodzę i kieruję się z nim do windy.

Jadąc windą rozmawiamy na temat wyboru restauracji na lunch. W końcu decydujemy na standardową pobliską restaurację.

-Zna pan Londyn?

-Tak, pochodzę z Anglii.- odpowiada, co mnie zadziwia, lecz już rozumiem skąd jego brytyjski akcent.

-Nie spodziewałam się, lecz pana akcent mnie zastanawiał.

Kiedy dochodzimy do restauracji, pomagam wybrać Stylesowi jakieś danie, a później rozmawiamy głównie na tematy związane z branżą nieruchomości. Kiedy tylko próbuje wybranego posiłku, jest nim zachwycony.

-Ma pani świetny gust.- chwali mnie.

Kiedy jemy mam okazję przyjrzeć się mu. Kolejny raz jest ubrany mało elegancko. Znów ma czarne dżinsy, a do tego białą podkoszulkę i miał na to jasny płaszcz. Jest kompletnym przeciwieństwem do mojego męża. W pewnym sensie podoba mi się jego styl, wydaje mi się taki amerykański.

-Przepraszam pana, ale muszę wracać do biura.- mówię lekko się uśmiechając.

-Dziękuję za wspólnie spędzony czas.- mówi mi.

-A ja dziękuję za lunch.- pan Styles oczywiście uparł się zapłacić za mój .

Idziemy razem na parking przed moją firmą i pan Styles w końcu przystaje.

-Tutaj zaparkowałem.- mówi mi a ja spoglądam na czerwone porsche.

-Proszę o kontakt w sprawie tego lotu do USA, żeby moi projektanci mogli wszystko obejrzeć.

-Odezwę się do pani, końcem tygodnia.

-Spokojnie, dziękuję. Do zobaczenia.

-Do zobaczenia.- mówi i podaje mi rękę, a ja później wracam do firmy.

------

Hej!

Po ilości gwiazdek mogę stwierdzić, że podoba wam się to opowiadanie. Mam nadzieję, że przybędzie również komentarzy :)

 Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia, piszcie. 

:)

Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz