Rano dopakowuje moją walizkę i zabieram ją ze sobą do auta Harry'ego. Jadę do niego do firmy, bo tam mam spotkać się z Louisem. Kiedy docieramy na miejsce Louis już jest.
-Cześć Hazza. Hej Vivienne.- mówi i znów tak słodko nazywa Harry'ego.
-Cześć Lou.- odpowiada mu Harry.
-Hej Louis.- mówię.
Kiedy kończymy nasze długie powitanie, idziemy do biura Harry'ego.
-Chcecie kawy?- pyta.
-Tak.- odpowiadamy razem.
-Więc opowiedz mi, dlaczego chcesz się rozwieść.- mówi Louis.
-Ten idiota ją zdradził.- mówi za mnie Harry.
-Daj jej powiedzieć, Hazz.- upomina go Louis.
-Więc Louis, Harry ma rację.- zaczynam, a potem opowiadam mu wszystko tak jak było.
Chyba faktycznie go nie kocham, bo nie sprawia mi to już żadnej trudności.
-Chcesz rozwodu z jego winy?
-Nie wiem, obojętne. Chcę po prostu być wolna.
-Rozwiedź ją tak jak mnie. Szybko i łatwo.- wtrąca Harry.
-Twój mąż jest prawnikiem, prawda?
-Tak.
-To nie będzie łatwo i szybko.- te słowa mnie trochę martwią.
-Zrób tak, żeby było dobrze.- mówi Harry.- Po starej dobrej znajomości, Lou.
-Zrobię tak, żeby Vivienne znów była wolna i żeby przeszło to w miarę spokojnie.
-Dziękuję Ci bardzo. Cena dla mnie nie gra roli.- dodaję.
-Chyba zwariowałaś. Nie będziesz mi płacić.
-Jak to nie?- pytam lekko zdziwiona.- Jestem normalną klientką.
-Jesteś przyjaciółką Hazzy, co oznacza, że również moją.- wyjaśnia.
-To umówmy się tak. Ty mnie rozwiedziesz, a ja dla ciebie za projektuje ten dom do końca i nie będziemy za to płacić.
-Wolałbym zapłacić.
-Nie, Louis. Tak będzie najlepiej.- mówię, a on lekko wzdycha i przytakuje.
Gdybym nic za to nie zrobiła czułabym się głupio, dlatego wolę, żeby to tak było. Wiem dobrze, ile biorą prawnicy za rozwód.
Spędzamy później jeszcze czas na rozmowie.
-Musimy się kiedyś wszyscy spotkać na większe pogaduchy.- mówię- O mam pomysł.- dodaje po chwili i robi to tak entuzjastycznie, że Harry aż podskakuje.- Sorry Harold.- mówi i się śmieje.
-Tylko nie Harold, Lewis.- ostrzega go Harry również zmieniając formę jego imienia.
-Fajne macie „zdrobnienia".- komentuje.
-No właśnie, jak inaczej do ciebie mówią?- pyta mnie Harry.
-Przeważnie Vivi.- odpowiadam.
-Przez was nic nie popracowałem.- narzeka Harry.
-Odpracujesz jutro, Hazza.- odpowiadam.
-Lubię jak mi się tak mówi.- komentuje Harry, kiedy widzi, że nie jestem pewna, czy mogę tak mówić.
Żegnamy się z Louisem, a później Harry odwozi mnie na lotnisko. Tam długo rozmawiamy.
-Trzymaj się i uważaj na siebie. Przylecę pewnie w przyszłym tygodniu.- mówi i mnie przytula, a ja podnoszę głowę i patrzę prosto w jego oczy.
-Dziękuję Ci jeszcze raz.
Później musze już iść, więc macha mu i wsiadam do samolotu. Cały lot przesypiam, a na lotnisku w Londynie odbiera mnie Zafir z Blancą. Witam się z nimi i mówię, że chcę jechać do domu.
-Chyba nie chcesz tam wrócić?
-Nie absolutnie. Mogę u was być kilka dni zanim czegoś nie znajdę.
-Możesz już przygotowałam pokój.- odpowiada Blanca, a ja jej dziękuję.
Docieramy szybko pod nasz... Liama dom. Wysiadam sama pomimo chęci Zafira, że pójdzie tam ze mną. Kiedy tylko wchodzę słyszę śmiechy dwóch osób. W salonie dostrzegam postać Liama i te blondynki z klubu.
-O przyjechałaś wreszcie po swoje rzeczy.- mówi Liam.- Już cię spakowałem.
-Cieszę się, bo szkoda byłoby mi czasu na to. Wezwanie na rozprawę powinno niedługo przyjść.
-Chcesz się rozwieść?
-Ty się jeszcze pytasz? Obok ciebie siedzi twoja kochanka i ty mi się pytasz o rozwód.
-Przecież mnie kochasz.- mówi i lekko się śmieje, a jego blondi chichocze.
-Nie kocham cię i nigdy cię nie kochałam. To tylko nas rodzice chcieli tego ślubu, ja na pewno nie.
Zabieram moje trzy wielkie walizki i wychodzę nie czekając na odpowiedź Liama. Nie wzruszyło mnie to, że siedzi z nią w tym domu. Już mnie to nie obchodzi. Zafor pomaga mi spakować walizki, a później jedziemy do ich domu.
CZYTASZ
Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)
FanficVivienne Fireheart-Payne jest młodą panią architekt, której firma odnosi wielkie sukcesy nie tylko w Londynie, ale także w USA. Wszyscy postrzegają ją za profesjonalistkę. Na pozór wydawać by się mogło, że życie architektki jest idealne, zwłaszcza z...