Kiedy wracam do domu, Liama nie ma. Chyba jest na mnie poważnie wściekły. Czekam na niego dosyć długo. Mój mąż zjawia się w domu dopiero przed 22.
-Gdzie byłeś?- pytam stojąc na schodach.
-Co cię to obchodzi?- odpowiada oschło.- Zajmij się tym swoim Amerykaninem, a nie mną. I tak się dla ciebie nie liczę.
-Co ty wygadujesz? To ty jesteś moim mężem, a Harry tylko kontrahentem.
-Widziałaś się z nim?- pyta stojąc tuż przede mną.
-Nie, dlaczego bym miała?
-W sumie nie wiem.
-Porozmawiajmy na spokojnie.- mówię i wskazuję na kanapę, gdzie po chwili oboje siadamy.
Tłumaczę Liamowi jeszcze raz wszystko. Co chwilę wtrąca jakieś swoje uwagi, ale ja je ignoruję.
-Czyli, że nie zdradziłaś mnie?- pyta, kiedy już nic nie mówię.
-Znasz mnie chyba na tyle, żeby sobie samemu odpowiedzieć na to pytanie.- patrzę na niego.
-Masz rację.- mówi i siedzi nadal obok.
-To co dzisiaj robimy?
-Ja muszę załatwić coś.- mówi i wstaje.
- O tej porze?- patrzę na zegarek, który wskazuje 23.
-Tak, jeden klient chciał się teraz spotkać, bo wracał dopiero dzisiaj popołudniu, a jutro ma rozprawę.
Przytakuję mu i wychodzę po schodach na górę. Postanawiam, że napiszę do Harry'ego. Wiem, że jest późno, ale miał jechać do rodziców.
JA: Śpisz?
HARRY: Nie, jadę do rodziców do Holmes Chapel.
JA: Nie pisz, jak prowadzisz!
HARRY: Dokładniej jestem na stacji, bo musiałem zatankować. A ty, czemu nie śpisz?
JA: Nie mogę zasnąć.
HARRY: Twój mąż będzie zły, że ze mną piszesz.
JA: Nie ma go. Pojechał na jakieś spotkanie podobno.
HARRY: Pewnie to coś ważnego...
JA: Może... Nie zawracam już głowy. Miłej podróży.
HARRY: Dzięki, napiszę rano. Miłej nocy.
Kiedy kończę z nim pisać, leżę w łóżku i przekręcam się z boku na bok. Kiedy zasypiam Liama jeszcze nie ma. Przebudzam się, kiedy wchodzi do sypialni. To jest dziwne, bo za oknem jest już jasno, a zegar pokazuje 6:30.
-Gdzie byłeś całą noc?- pytam go.
-Spotkałem jeszcze dawnego kolegę i jakoś nam zeszło.
Widzę po nim, że kłamie, ale udaję, że mu wierzę. Kiedy przechodzę koło Liama czuję dziwny zapach. Damskie perfumy.
-Kolegę czy koleżankę?- pytam ostrzej.
-Kolegę. Dlaczego pytasz?
-Pachniesz damskimi perfumami i to nie są moje perfumy.
-Zwariowałaś.- mówi i wychodzi do łazienki.
Ja natomiast schodzę na dół i idę do pani Wilson.
-Śniadanie zaraz będzie.- mówi.
-Mogę się coś zapytać pani?
-Oczywiście.
-Czy Liam sypiał w domu, kiedy mnie nie było?
-Nie zawsze.- odpowiada.
-Dziękuję, proszę mu tylko nie mówić, że pytałam.
-Oczywiście. Dzisiaj go też nie było, prawda?- pyta, a ja kiwam głowę.- Dam pani radę, niech pani zacznie go lepiej sprawdzać. Szkoda pani dla niego.- mówi z uśmiechem, a ja skinam głową.
Muszę z kimś porozmawiać, a nie chcę zawracać głowy Harry'emu, bo pisał, że dojechał. Zaproszę rodziców do nas, z tatą najlepiej będzie pogadać.
-Halo?
-Cześć mamo. Może przyjedziecie do nas jutro na obiad?
-Tak, bardzo chętnie.- odpowiada.
-To do zobaczenia.- mówię i się rozłączam.
Idę na górę, gdzie Liam rozmawia w sypialni przez telefon.
-Tak, będę.- słyszę.- Pa, do zobaczenia.
-Liam?- pytam kiedy wchodzę.
-Tak?
-Moi rodzice jutro przyjadą.- mówię.
-Dobrze.- odpowiada.- Musimy też kiedyś zaprosić moich.
-Może w następny weekend?
-Super.
Lubię rodziców Liama, ale są strasznie sztywni. Jeszcze bardziej niż Liam i moja mama. Będę to musiała jakoś przeżyć. Zastanawia mnie z kim rozmawiał, ale nie chcę go teraz pytać.
CZYTASZ
Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)
FanficVivienne Fireheart-Payne jest młodą panią architekt, której firma odnosi wielkie sukcesy nie tylko w Londynie, ale także w USA. Wszyscy postrzegają ją za profesjonalistkę. Na pozór wydawać by się mogło, że życie architektki jest idealne, zwłaszcza z...