Piątek w pracy mija bardzo spokojnie. Większość osób zdążyła oddać projekty rano, więc popołudniu sama zajmuję się poprawkami, które rzucają mi się w oczy oraz mam kilka spotkań.
-Pani prezes, przygotowałam kalendarz spotkań na przyszły tydzień.- pojawia się Alice w moim gabinecie.
-Dobrze, dzięki.- odpowiadam.
Wychodzę punktualnie z pracy i jadę prosto do domu, a po drodze dzwoni do mnie Liam.
-Gdzie ty jesteś?- pyta z wyrzutem.
-Jadę do domu.
-Miałaś już być. – słyszę pretensje w jego głosie.
-Nic nie mówiłeś, że mam być wcześniej. Na którą mamy tam być?- pytam zerkając na zegarek na mojej ręce.
-Bal się zaczyna o 19:30.- wzdycha.
-Zdążymy.- rozłączam się.
Zanim dojeżdżam do domu zastanawiam się czy Liam mi mówi cokolwiek o godzinie balu i mi się wydaje, że nie, ale równie dobrze mogło mi to umknąć. Wpadam do domu jak burza i szybko ubieram moją sukienkę, maluję się i spinam eleganckiego koczka.
-Gotowa.- zbiegam na dół, gdzie Liam stoi w garniturze.
-Jedziemy.- mówi i wychodzi a ja za nim.
Z jednej strony lubię firmowe imprezy, ale za balami prawników nie przepadam. Jak dla mnie jest za sztywno. Lubię profesjonalizm, ale adwokaci to już przesada.
-Dlaczego nie wyszłaś wcześniej?- pyta mnie mąż, kiedy jedziemy na miejsce z naszym kierowcą.
-Nie powiedziałeś mi, o której jest bal, więc myślałam, że jest później.
-Nie słuchasz mnie jak zwykle.- mruczy, a ja udaje, że nie słyszę.
Kiedy dojeżdżamy na salę, Liam łapie mnie za rękę i witamy wszystkich po kolei. Oboje uśmiechamy się jak na reklamach pasty do zębów. Wszystko tutaj jest takie sztuczne.
-Kochanie, chcesz wina?- pyta mnie i odczuwam, że nawet to jest wymuszone.
-Tak, poproszę.
Liam zachwala wszystko, co się tylko da przed swoimi kolegami, a ja czuje się dziwnie, dlatego, że z pewnością nadużywa słowa „kochanie", które, na co dzień nie opuszcza jego ust.
Po kilku tańcach wracamy do domu. Po drodze mamy sprzeczkę na temat tego, że o mało, co nie spóźniliśmy się na bal. Oczywiście mój mąż zwala całą winę na mnie, dlatego ja postanawiam, że nie będę się do niego odzywać.
W sobotę po balu Liam odsypia, a ja wstaję wcześniej i idę pobiegać. Kiedy byłam nastolatką bardzo to lubiłam. Teraz w moim życiu nie ma zbyt wiele czasu na bieganie. Biegając alejkami parku rozmyślam nad moim życie. Spełniłam swoje marzenia o byciu architektem, wyszłam za mąż i wiodę chyba szczęśliwe życie. Kiedy czuję lekkie zmęczenie, siadam na ławce i myślę nad tym, czy jestem naprawdę szczęśliwa. Nie umiem tego określić. Czuję, że w moim życiu coś jest nie tak, ale nie wiem, co. Mam pracę, męża, dom, czego więcej chcieć?
CZYTASZ
Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)
FanficVivienne Fireheart-Payne jest młodą panią architekt, której firma odnosi wielkie sukcesy nie tylko w Londynie, ale także w USA. Wszyscy postrzegają ją za profesjonalistkę. Na pozór wydawać by się mogło, że życie architektki jest idealne, zwłaszcza z...