ROZDZIAŁ 14

271 12 1
                                    

Niedzielna noc to wreszcie przespana noc. Niestety mój sen zostaje przerwany telefonem.

-Halo?- pytam lekko rozbudzona.

-Vivi, jestem chora. Nie dam rady jutro lecieć.- mówi kaszląca Blanca.

-A Zafir?- pytam.

-Leży z gorączką. Przepraszam, ale chyba musisz ty z nim polecieć.

-Dobrze. Polecę, wyślij mi na maila wszystkie informacje.

-Dziękuję bardzo. Przeproś go za nas. Pa.

-Pa.- rozłączam się.

Liam śpi tak mocno, że nawet nie słyszy mojej rozmowy z Blancą. Nie za bardzo jestem jeszcze obudzona, ale idę na dół i robię sobie kawę krótko rozmawiając z panią Wilson. Wracam na górę i zastaje obudzonego Liam.

-Gdzie byłaś?- pyta mnie.

-Zrobić sobie kawę.- odpowiadam lekko zdenerwowana.- Muszę Ci coś powiedzieć.

-Co się stało?

-Blanca z Zafirem zachorowali i muszę jutro lecieć do Nowego Jorku.

-Z tym mężczyzną chcesz lecieć?- widzę jego oburzone spojrzenie.

-Tak, to przecież mój klient.

-Nie podoba mi się to, ale ufam ci. Ile tam będziesz?

-W czwartek po południu będę już w kraju.

Kończymy na tym i idę się przebrać, a później schodzimy zjeść śniadanie.

-Zawieziesz mnie na lotnisko?

-Tak, o której?

-Mam lot o 9, więc po 8 musze być.

Kiedy kończymy jeść, więc ja idę na górę i zaczynam pakowanie. Dawno już nigdzie nie byłam, a w USA to nawet nie pamiętam. Mam spędzić całe 4 dni poza domem, dlatego nie zabieram jakoś dużo ubrań. 3 eleganckie sukienki i w jednej polecę, oprócz zabieram jeszcze szpilki i bieliznę oraz kosmetyki. Nie wiem, ale wrzucam do walizki jedne dżinsy oraz moje trampki. Ogólnie nie chodzę w takich luźnych rzeczach, ale kiedy patrząc na pana Stylesa to podoba mi się taki styl. Przepakowuję jeszcze torebkę i zabieram paszport.

Popołudnie spędzam z Liamem i idę się położyć wcześniej, bo muszę wstać o 6. Noc przesypiam spokojnie. Rano nawet jestem wyspana, dlatego przed 7: 30 jestem praktycznie gotowa do wyjścia. Liam również. Dlatego też pakujemy moją walizkę do bagażnika i jedziemy na lotnisko.

-Chciałbym z nim jeszcze porozmawiać przed wylotem.- mówi poważnie Liam patrząc na drogę.

-Tylko proszę nie rób jakiś scen zazdrości. To naprawdę dobry klient i będą wielkie zyski.

-Obiecuję.

Dokładnie o 8 jesteśmy na lotnisku. Kiedy wchodzę do budynku ciągnąc walizkę, widzę czekającego Stylesa.

-Dzień dobry.- mówię, kiedy do niego podchodzę do niego.

-Dzień dobry, pani Payne.- mówi znów całując moją dłoń.- Witam pana.- podaje dłoń Liamowi.- Harry Styles- przedstawia mu się.

-Witam. Liam Payne, mąż Vivienne.- wiedziałam, że to doda.

-Myślałem, że pani Corsiva ma lecieć.

-Tak miało być, ale niestety zachorowała.- tłumaczę mu.- Kazała pana przeprosić.- dodaję.

-Nic się nie stało.- odpowiada mi z uśmiechem, co odwzajemnia.-Możemy już iść?- pyta.

-Tako, oczywiście.- odwracam się do Liama.- Do zobaczenia w czwartek, napiszę jak dolecę.

-Dobrze, kochanie. Kocha cię.- całuje mnie i dobrze wiem, że robi to tylko, żeby „zaznaczyć swój teren".

Kiedy mnie puszcza, uśmiecham się do Stylesa i idąc krok w krok z nim udajemy się do odprawy.


Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz