Liam wraca nad ranem. Tak przypuszczałam. Moja spakowana walizka jest w garderobie. Kiedy wchodzi do sypialni ja jestem już wymalowana i gotowa na pójście do biura.
-Cześć.- mówi.
-Gdzie byłeś całą noc?- sama zauważam, że ostatnio często zadaje mu to pytanie.- W sumie to nie kłam, wiem gdzie byłeś i co robiłeś.
-Nic nie wiesz.- odpowiada.
-Mylisz się. Widziałam cię wczoraj w klubie z jakąś blondynką!- nie powstrzymuję się od krzyku.- Zdradzasz mnie.- dodaję, ale nie ukazuję, że mnie to boli.
-Nie jesteś taka głupia, jak mi się wydawało.- śmieje się.
-Jesteś żałosny.- omijam go i zabieram walizkę z garderoby.
-Gdzie jedziesz?- pyta.
-W delegację. Nie wiem, kiedy wrócę. Możesz sobie sprowadzać, kogo chcesz. W ogóle rób, co chcesz.- nie powalam mu odpowiedzieć i wychodzę.
Pakuję walizkę do bagażnika i jadę do biura. Nie będę siedzieć w domu i kłócić się z Liamem. Wiem, że mnie zdradza. Nawet nie zaprzeczył. Blanca jest zdziwiona, kiedy widzi, że wchodzę do biura.
-Co ty tu robisz?- pyta.
-Przyszłam do pracy. Przyjdźcie do mnie z Zafirem. Musimy pogadać.- mówię i wchodzę do biura.
-Jesteśmy.- mówi Zafir.
-Dzisiaj po południu wyjeżdżam na jakiś czas. Mam prośbę, przejmijcie moje obowiązki.
-Pomożemy ci.- deklaruje Blanca.
-Będziemy mailować. Wszystko będziemy ustalać. Z projektem dla Harry'ego nie musicie się spieszyć.
-Wyrobimy się. A dokąd ty lecisz?
-Do Nowego Jorku.- odpowiadam.- Muszę przemyśleć to wszystko.
-Rozmawiałaś z Liamem?
-Tak, nie zaprzeczył. Jeszcze usłyszałam, że nie jestem tak głupia jak myślał.- po tym zdaniu z moich oczu lecą pojedyncze łzy.
-Zawieść cię na lotnisko?- pyta mnie Zafir.
-Jeżelibyś mógł.- odpowiadam.- Dziękuję wam. Myślę, że tydzień mi wystarczy.
Rozmawiamy jeszcze chwilę, a później ja zabieram się za pracę. Przerywa mi telefon.
-Halo?
-Cześć Vivienne.- mówi Harry.- Jak się czujesz?
-Zdradzona.- odpowiadam.
-O której masz lot?- pyta.
-Wylatuję o 17. U was będę o 19 waszego czasu.
-Dobrze, to będę na lotnisku. Trzymaj się.
-Do zobaczenia.- mówię i się rozłączam.
Spędzam czas na dokańczaniu pracy. W walizce spakowałam już laptopa, więc będę mogła pracować. Nie chcę, żeby Blanca z Zafirem musieli robić wszystko, więc ja też będę pracować. Jestem im bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robią. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Kiedy wychodzę z biura, Liam wychodzi z windy.
-Nigdzie nie polecisz!- drze się na całe biuro.
-Ty nie będziesz mówi, co mam robić.- mówię, a obok mnie pojawia się Zafir z Blancą.
-Jesteś moja żoną!
-Już niedługo.- odpowiadam.- Możemy jechać?- pytam.
-Tak, oczywiście.- odpowiada mój przyjaciel.
-Zostań!- krzyczy i ciągnie mnie za ramię.
-Puść mnie.- próbuję się wyrwać, ale ma bardzo dużo siły.- To boli.
Na szczęście Zafir odciąga go, ale czuję, że na mojej ręce będzie wielki siniec.
-Nic już dla ciebie nie znaczę?- pyta mnie, gdy idę do windy.
-A czy to ja zdradziłam?- zostawiam go z tym pytaniem i kiedy winda się zamykam, znów zaczynam płakać.
Blanca przytula mnie i trzyma dopóki nie zjedziemy na dół. Nie mam na nic siły. Czuję, że wyjazd do Stanów to dobry pomysł. Będę miała bardzo dużo czasu na to, aby zastanowić się, co zrobić. Z samochody piszę smsa do taty.
JA: Miałeś rację. Liam mnie zdradza...
TATA: Przykro mi. Trzymaj się i przyjedź do domu.
JA: Lecę do Stanów. Chcę być jak najdalej stąd.
TATA: Zadzwoń jak dolecisz.
JA: Ok.
Prawie dojeżdżamy na lotnisko. Zanim idę do odprawy, stoję z moimi przyjaciółmi.
-Dziękuję wam.- mówię i ich przytulam.
-Nie ma za co. Od tego są przyjaciele.
Macham im i idę na odprawę. Później wyruszam w podróż. Jestem tak zmęczona, że zasypiam.
CZYTASZ
Perfect Life (Liam Payne/ Harry Styles)
FanfictionVivienne Fireheart-Payne jest młodą panią architekt, której firma odnosi wielkie sukcesy nie tylko w Londynie, ale także w USA. Wszyscy postrzegają ją za profesjonalistkę. Na pozór wydawać by się mogło, że życie architektki jest idealne, zwłaszcza z...