9. Już nie daję rady, rozumiesz?

460 28 1
                                    

Za mną od razu wybiegła Blair i złapała mnie za rękę. Zatrzymałam się niechętnie, a łzy spływały mi po policzkach. 

- To nie miało tak być... - powiedziała dziewczyna i spojrzała się w dół. Widziałam ją rozmazaną. Obydwie usiadłyśmy na pobliskiej ławce.

- O co chodzi? - zapytałam po chwili milczenia.

- Kate spytała się mnie jak zemścić się na dziewczynie, która odbija ci chłopaka... Podałam jej ten pomysł, ale nie wiedziałam, że chodzi o ciebie. Przepraszam, May. To nie miało tak wyjść, przysięgam.

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Widocznie byłam w błędzie. - powiedziałam i pobiegłam zapłakana do domu, do którego miałam dłuższy kawałek drogi. W drodze postanowiłam się odwrócić. Na ławce siedziała już dwójka staruszków popijających kawę. 

--------------------------------------------------------------------------------------

Dojechałam do domu i pobiegłam prosto do swojego pokoju. Minutę później weszła moja mama, ale nawet jej nie usłyszałam, ponieważ byłam zbyt zajęta płakaniem i waleniem w poduszkę. Usiadła na łóżku i położyła dłoń na moją głowę. Momentalnie się odwróciłam i usiadłam wycierając mokre policzki rękawami od płaszcza. 

- Słońce, co się stało? Od kiedy zaczęłaś chodzić do tej szkoły to wiecznie płaczesz... Boję się o ciebie - powiedziała i objęła mnie ramieniem. Zakryłam twarz kolanami i szlochałam. 

- Myślałam, że ja i Blair jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ona mnie tak po prostu wykorzystała - odpowiedziałam.

- Podnieś głowę, wytrzyj nos i policzki i powiedz to normalnie, a nie do kolan - powiedziała moja rodzicielka i podała mi chusteczki. Wzięłam jedną i zrobiłam to, co powiedziała kobieta. 

- Blair mnie wykorzystała. Myślałam, że to będzie długa przyjaźń. 

- Każda przyjaźń się kiedyś kończy, ale nigdy nie wiadomo kiedy. Nie jest powiedziane, że rozstałyście się na zawsze.

- Ale ty nawet nie wiesz co się stało, cholera! Nie masz o niczym pojęcia! - krzyknęłam, a ta wstała i wyszła z pokoju. - Mamo, przepraszam! 

Odwróciłam się do tej samej pozycji, w której byłam wcześniej i płakałam jeszcze bardziej. W końcu czy to moja wina, że pomogła Katie? Nie, ale sama jest sobie winna. Zauważyłam żyletkę, która leżała pod moją szafką nocną, żeby nikt jej nie zobaczył. Sięgnęłam po nią i podciągnęłam jeden z rękawów do góry. Przecięłam swoją skórę parę razy, a krew polała się na podłogę. Rzuciłam żyletką w drugi kąt pokoju i łzy zleciały mi na nowe rany. Nigdy nie miałam problemów z cięciem się, ale teraz nie wytrzymałam psychicznie. Wytarłam krew chusteczką, która natychmiastowo nasiąknęła czerwoną mazią. Usłyszałam dźwięk sms-a w kieszeni płaszcza. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość, która była od Harry'ego. 

Harry: Czy wszystko jest z tobą okej, kochanie? x :( 

Ja: Dlaczego miałoby być coś nie tak? :)

Harry: Dawno cię nie widziałem, stęskniłem się po prostu. Już zapomniałem jak wyglądasz :(

Ja: Może kiedyś sobie przypomnisz. Nie jestem w stanie się spotkać, robię pracę z francuskiego.

Harry: Będziesz się cały czas tłumaczyć jakąś głupią pracą?

Ja: Owszem.

Harry: Stoję przy twoim domu, mogłabyś zejść?

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam loczka, który stoi przy domu. Zasunęłam rękaw i zeszłam powolnie po schodach. Opuściłam środek mieszkania i podbiegłam do chłopaka. Ten rozłożył ręce i podszedł się przytulić. Zrobiłam to samo. Poczułam mocny uścisk, uwielbiam go przytulać. Odczepiliśmy się od siebie po paru minutach. Wziął moją rękę i pokazał ślad krwi na materiale płaszcza. Podwinął rękaw i spojrzał się na mnie groźnym wzrokiem.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, opuszczając moją rękę w dół.

- Ja już nie daję rady, rozumiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Chłopak przytulił mnie jeszcze raz, tym razem mocniej. Kiedy już przestał, złapał mnie za rękę i zaprowadził do kawiarni, z której wyszłam. W środku siedziała Blair z Katie, które śmiały się na cały głos.

- Nie chcę tu iść. Tu jest Blair - powiedziałam, a ten podszedł do stolika, przy którym były dziewczyny. Westchnęłam i oparłam się o ścianę.

Nie usłyszałam ani kawałka rozmowy. Czułam na sobie wzrok całej trójki i poczułam się bardzo niezręcznie. Po paru minutach Harry wrócił do mnie i usiedliśmy przy stoliku. Zamówiliśmy gorącą czekoladę i zapadła cisza. Pierwsza odezwałam się ja.

- O czym z nimi gadałeś? - zapytałam.

- O tobie - odpowiedział.

- Musiałeś? Czemu w ogóle do nich podszedłeś? 

- Bo widzę co ze sobą zrobiłaś. Nie może tak być. 

- Życie to gówno.

- Nieprawda, nie mów tak. To, że one cię wykorzystały, to nie znaczy, że każdy to zrobi. Niall jest w porządku.

- Oskarża mnie o coś, czego nigdy bym nie zrobiła! Myślisz, że napisałabym o sobie takie bzdury, żeby cała szkoła miała ze mnie polew i żeby trzymali swoich chłopaków z daleka? Nie, nikt by tak nie zrobił, oprócz tej dziwki Katie. 

- Nie mów tak na nią. Da się to załatwić.

- Nic się nie da załatwić. Ona nigdy się nie przyzna. Zwali całą winę na Blair, w końcu to jej pomysł.

- Ona nie miała pojęcia, że chodzi o ciebie.

- Gdyby wiedziała, zrobiłaby to samo. 

- Znasz ją dobrze, wiesz, że taka nie jest.

- Pieprzę to, wiesz? Twoją pomoc też pieprzę. Pieprzę całe swoje życie, nie dzwoń, ani nie pisz do mnie nigdy więcej! 

Już drugi raz wstałam z miejsca i wyszłam ze środka. Harry nie ruszył się za mną. Tym razem poszłam na przystanek autobusowy i czekałam na środek transportu, którym dostanę się do domu. Szłam z Harrym za rękę, nie wierzę. Czemu się w ogóle tym przejmuję...

Nagle podszedł do mnie Louis z Zaynem i usiedli otaczając mnie. 

- Wiemy, że to nie twoja wina. Jesteśmy oficjalnie po twojej stronie, Maycia - powiedział Louis i obydwoje obieli mnie ramionami. Poczułam się nie tyle co bezpiecznie, ale było mi cieplej na sercu.

- Przecież Blair to twoja dziewczyna, powinieneś jej bronić - odpowiedziałam.

- Nie jest moją dziewczyną, poza tym zrobiła źle, a to ty jesteś ofiarą w tym wszystkim. Tak jakby zabójca zabił złotą rybkę, a mówiliby, że złota rybka zabiła zabójcę, chociaż on nadal żyje, rozumiesz?

- Tak...

- Odprowadzimy cię do domu, chodź. Autobusy dzisiaj nie jeżdżą - powiedział Lou i pomógł mi wstać z ławki. 

--------------------------------------------------------------------------------

Kiedy doszłam do domu, środek był pusty. Zaprosiłam chłopaków do środka i zdjęłam płaszcz, i buty. Chłopcy powtórzyli moje ruchy i zrobili to samo. Usiedli na kanapie w salonie i włączyli telewizor, a ja poszłam do pokoju, żeby ubrać bluzę i nie dać pokazać swoich śladów. Wybrałam najcieplejszą, szarą bluzę i założyłam ją na siebie. Podeszłam do lusterka i przeglądałam się. Wyglądałam blado i smutno, nie miałam na nic siły. Zdjęłam też spodnie i założyłam wygodne legginsy. Otworzyłam z powrotem drzwi i zobaczyłam przed nimi...

Don't forget about me || N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz