~18~

465 53 6
                                    

Aimi nie spała całą noc. Bała się przebywać koło dwójki chłopaków, którym zbytnio nie ufała i prawdopodobnie już nie zaufa. Ziewnęła przeciągle i wyprostowała kończyny razem z kręgosłupem.

- Chodźcie wreszcie, mamy go pilnować! - krzyknął blondyn uradowany i pełen sił.

- Skąd ty bierzesz tyle energii? - spytała go leniwie i wstała omijając go kierując się do ich skrytki, czyli zarośli. Podobno miał ktoś przyjść w ich pułapkę, więc musieli się ukryć.

- Z życia. - odpowiedział i dorównał jej kroku co ją nie co zdenerwowało.

- Dlaczego idziesz tak blisko mnie? - spytała udając spokojną.

- Przeszkadza ci to? - odpowiedział pytaniem na co odrzuciła go złym wzrokiem.

- Tak, przeszkadza mi, ponieważ wnioskując po naszej wczorajszej rozmowie, pochodzimy z innych światów. - wyjaśniła mu to powoli przyspieszając i zostawiając go z tyłu. Prychnął cicho i szedł dalej swoim tempem. Schowała się i ostrożnie oparła o drzewo. Zostało im czekać dopóki ich ofiara się zjawi.

~~ time skip~~

Po długim siedzeniu w krzakach nareszcie coś usłyszała. Bezszelestnie wspięła się na drzewo aby wypatrzenia ofiarę. Zdziwiła się i zamarła w miejscu widząc brązowy płaszcz i kasztanowe włosy.

- Nie może być... - wyszeptała patrząc na Dazaia zmierzające go prosto do chatki. W tek chwili wiedziała, że nie może działać w misji. On pewnie też nie wie prawdy.

Na dole też już zauważyli mężczyznę. John dał znak Aimi aby została na swoim miejscu. Kiwnęła lekko głową i patrzyła na rozwój akcji. Tak bardzo go nie lubiała, ale w tym momencie chciała po prostu dać my znak, aby uciekał z tego miejsca.

Z jednej strony, gdy wychyli się, mężczyzna może się zdekoncentrować i źle to wpłynie na wynik nieuniknionej potyczki.

Z innej strony mogła się mu pokazać i pomoc mu w walce z gildią po czym razem odbiliby Q i uciekli z tego miejsca.

Aimi bardzo się skupiła i myślała nad słuszną decyzją.

- Niech by cię szlak, Dazai. - warknęła pod nosem i ukryła się bardziej w liściach i gałęziach drzewa. Postanowiła zostać i poczekać na rozwój akcji. Gdy towarzystwo trochę porozmawiało coś zwróciło uwagę Howarda a co za tym idzie, także Aimi.

Zanim się obejrzałam wielki głaz wylądował na mężczyźnie wgniatając go w ziemię. Wszyscy uzbrojeni agenci zaczęli strzelać do osobnika na ogromnej skalę lecz wszystkie kule zatrzymały się na jego ręce nie robiąc mu żadnej krzywdy.

- Nie żartujcie, proszę. - jąknęła i chwyciła się pnia drzewa aby nie spaść z wrażenia.

- Pozwól, że zajmę się tym pierwszy! Przyszłym tu posprzątać po tych gnojkach bez rozumu, jasne?! - w przestrzeni rozbrzmiał władczy głos Chuuyi.

- Nie wierze, że tu jesteś... - bąknął zażenowany Dazai. John chciał przystąpić do ataku za pomocą mocy, lecz zanim jego roślina wbiła się w ziemię, została zatrzymana przez dotyk Dazaia.

- Ty... Ta zdolność! - zaczął blondyn, lecz nie dane my było skończyć, bo samobójca zrobił unik a chwilę potem dostał z buta w twarz od Nakahary.

Obdarzona nie ukryła zdziwienia otwierając buzie i wyłupiając oko. Ich ruchy były mimo wszystko płynne i zsynchronizowane. Nigdy by nie pomyślała, że zobaczy te duet jeszcze raz w akcji. Jednak po chwili straciła zapał, gdy mężczyźni zaczęli się kłócić, kto pierwszy wejdzie do chatki.

- Idioci. - skomentowała załamana, ale mimo to uradowana w sercu, z ich obecności po takim czasie w niewoli. Zeskoczyła z drzewa i podeszła nieco bliżej. Wreszcie gdy weszli Aimi obkrążyła domek w poszukiwaniu jakiegoś wejścia tylnego.

Gdy wreszcie znalazła je coś przebiło jej ramię i mocno rzuciło w bok. Uderzyła w konar drzewa i wypluła krew z ust. Jej szyja została trzymana przez Wendigo. Nagle jakby poczuła ogromny strach, który ją paraliżował.

- Niemożliwe... - jąknęła patrząc w puste oczodoły Wendigo. Stał się potężnejszy było to widać. W oddali było słychać czyiś śmiech. - Znasz się tylko na zrzucaniu brudnej roboty koszmarowi. Aż mi go czasami szkoda. - wychrypiała próbując uwolnić się z pułapki.

- On ma cię tylko osłabić a ja zrobić wszystko pozostałe. - powiedział białowłosy trzymając ręce w kieszeniach swojego białego fraka (jak u doktora). Czerwone oczy lśniły niebezpiecznie.

- Jak to było... "Nigdy bym nie użył mojej mocy przeciwko tobie"? - spytała uśmiechając się złośliwie. Przy jej nadgarstku wypłynęła krew z której powstał czerwony bicz i dosięgnął krtani jasnowłosego. Potwór wzdrygnął się i ruszył na pomoc właścicielowi. Przesunęła krwisty bicz w lewo tak mocno, że dwójka wrogów odleciała na drzewa. - Skoro ty skłamałeś ja też mogę. - dopowiedziała lodowato a bicz wrócił do niej wijąc się niczym wąż.

- Osamu Dazai... - zaczął podnosząc się słabo. Patrzyła na niego zdziwiona, nie wiedząc co chodzi mu po głowie. - To on skradł ci pocałunek. - dodał uśmiechając się. - Żałosne. Nawet nie potrafisz dopilnować, aby jacyś śmiecie ci nie robili takich rzeczy. - prychnął niedbale, a Aimi płonęła ze złości.

- Tak długo szukałeś odpowiedzi? Leniwiec jest już szybszy od ciebie. - powiedziała również się uśmiechając. - Przestań mówić i walcz wreszcie. - dodała unosząc dłonie błagalnie w niebo.

- Jak sobie życzysz, księżniczko. - odpowiedział a w jego dłoni pojawił się duży i mosiężny, czarny miecz płonący czymś w rodzaju ciemnych jak smoła płomieni. Wyjęła katanę i przystąpiła do błyskawicznego ataku który został przyjęty przez Drake'a.

- Ciesze się, rycerzyku. - odpowiedziała i zablokowała wolną ręką dłoń chłopaka w której trzymał sztylet.

- Nauczyłaś się czegoś o mnie? - spytał podejrzanie z szerokim uśmiechem atakując dziewczynę od dołu. Zablokowała miecz chłopaka dzięki czemu ich bronie skrzyżowały się wywołując iskry.

- Wiele się nauczyłam, wiele. - odpowiedziała patrząc z nienawiścią w oczy Drake'a.

- Muszę cię zabić. Szkoda takiej słodkiej dziewczyny jak ty. - sysyczał z jadem w głosie.

- Jeszcze tego nie zrobiłeś? Czyżbyś się bał? - spytała zaczynając się śmiać. W głowię białowłosego zapaliła się czerwona lampa. Używając całej swojej siły uwolnił ostrze od katany dziewczyny i przebił mieczem jej serce. Postać rozsypała się na małe, czerwone motyle a egzekutor poczuł na krtani zimne ostrze i ból w kręgosłupie na wysokości brzucha. Za nim stała Aimi z kataną przy jego gardle i sztyletem motylkowym w jego plecach. Przekszywiła mniejsze ostrze wbijając je głębiej w ciało.

- Odejdź do piekła. - wyszeptała mu do ucha. Uśmiechnął się tajemniczo.

- To jeszcze nie koniec. - dopowiedział i w tym momencie Aimi została odepchnięta przez Wendigo, który zmienił postać na skrzydlatego potwora na którym siedział Drake jak zwykle uciekając.

- To nie koniec... To dopiero początek naszego końca. - poprawiła jego słowa i wróciła do domku chcąc znaleźć przyjaciół.

Dark Memories / Akutagawa ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz