~19~

427 49 4
                                    

Rozpędzona kobietka musiała równie szybko hamować aby nie wlecieć w Chuuye przy wyjściu głównym. Następnie szybko schowała się w szafie a gdy wszyscy wyszli ostrożnie wyskoczyła przez okno i weszła do krzaków. Nagle rzucił jej się w oczy okropny widok. Gdyby była typową kobietą zaczęłaby piszczeć, ale nie mogła.

               - Moje plecy... Strasznie bolą... - zaczął mówić połamany do granic możliwości Howard idąc w stronę Chuuyi a jedną z jego macek owinęła się wokół jego szyi i rzuciła w bok.

                - Howard... To potworze do granic możliwości szpetny leniwcu ty. - syknęła cicho obrzydzona jego widokiem. Jego ciało zaczęło się nastawiać. Zabrało jej się na wymioty gdy to widziała. Odwróciła wzrok szukając przyjaciół.

             - Zejdź ze mnie! - warknął Chuuya. But Dazaia znajdował się na jego głowie. Zrobiła krok do przodu, ale zawahała się. Czy na pewno ma to zrobić? W jednej sekundzie ujrzała ciało lecące z ogromną prędkością przed nią. Skuliła się i wyjrzała za krzaków na pocisk.

              - Dazai! - krzyknął Chuuya i podbiegł do samobójcy. Chciała zrobić to samo, ale nadepnęła na gałąź, która pod jej ciężarem złamała się a dwójka jej przyjaciół odwróciła się w jej stronę.

             - Cholera. - wyszeptała schowana pod krzykiem. Przygryzła dolną wargę z emocji i wyjrzała zza krzaka. Dazai dostał cios w głowę dzięki czemu mocno krwawił.

           - Moja zdolność na niego nie działa. Jest tylko jedno możliwe rozwiązanie dlaczego. - powiedział ranny ocierając krew z ust.

            - Nie może być... - bąknął niepewny egzekutor.

             - To nie jest moc. - odpowiedział patrząc na Howarda. Rozszerzyła oko z niedowierzania patrząc na dziwną i nie naturalną pozycję mężczyzny.

              - Co robimy? - spytał wreszcie Chuuya spoglądając na byłego partnera. Nie mogła uwierzyć, że najwięksi wrogowie chcą teraz ze sobą współpracować, ale jednak cuda się zdarzają.

Chuuye napędzał jeden fakt. Aimi. Prawdopodobnie to gildia ją przytrzymuje a to go tylko podsyca. Zrobi wszystko aby ich zniszczyć i ponownie zobaczyć dziewczynę. Po objaśnieniu planu Dazai ruszył przodem. Zdrajca mafii miał zwrócić uwagę zombiaka co udało mu się natychmiastowo. Gdy Lovecraft znalazł się wystarczająco blisko Dazai ukląkł a za jego plecami wyskoczył Chuuya i zaatakował mężczyznę.

                - Manipulacja grawitacją. - wypowiedział te słowa niemal przebijając ciało czarnowłosego pięścią dzięki czemu jego ciało stało się ciężkie i upadł na ziemię. - Poleż tak sobie do jutra. - dodał upadają na ziemię z gracją.

               - Bardzo śpiący... Mój kontrakt... - wychrypiał mężczyzna a Aimi dostała gęstej skórki. Była bardzo przerażona obrotem sprawy. Nawet Obdarzony już by nie żył a Howarda nie było w stanie zabić!

              - Hej... - chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie macka mężczyzny oderwała gips i rękę Dazaia razem z nim w jej kierunku. Zrobiła unik przez który nadziała ramię o wystającą, ostrą gałąź. Syknęła i spojrzała na ranę. Była okropna i pełna kory i drzazg. Jej wzrok ostatecznie spoczął na Dazaiu a potem na ogromnej bestii stworzonej przez Howarda. A raczej bestii stworzonej z Howarda. - Ale szpetota. - wyszeptała nie mogąc oderwać wzroku od ohydnej kreatury.

            - Dazai! - usłyszała głos Chuuyi, który biegł w kierunku poszkodowanego. To wszystko działo się za szybko, aby Aimi dokonała wyboru.

           - Chuuya... Zanim tu umrę muszę ci coś powiedzieć... - wysyczał Dazai zaciskając ranę.

            - Co ty gadasz? Nie umrzesz w takim miejscu jak to... - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy...

           - Ta-da! - Dazai wyciągnął z pod płaszcza rękę o której reszta myślała, że została utracona (Nawet nie wyobrażacie sobie jak się z tego śmiałam w mandze XD). Uśmiechnęła się nerwowo i przybiła sobie typowego facepalma.

            - Cały Dazai... - powiedziała i wróciła do realu. W jednej chwili poczuła coś na ramionach i została szybko wepchnięta do jakiejś lisiej nory. Zdążyła jedynie pisnąć z zaskoczenia zanim zakryto jej usta.

            - Ani waż się uciekać albo im pomagać. - warknął John do jej ucha. Korzenie oplotły dziewczynę w nadgarstkach, kostkach i tali jak i na ustach. - Masz siedzie cicho dopóki nie przyjdę. - dodał i wyszedł z ukrycia. Próbowała za wszelką cenę wydostać się z sideł rośliny.

             - Dlatego nienawidzę ogrodników. - warknęła zdenerwowana zauważając, że wejściu nory pojawia się cień. Spięła się i przestała ruszać obserwując otwór. Nawet nie zauważyła, że z jej rany wypłynęła krew i uderzyła blondyna w tył głowy przez co został oszołomiony. - Co do ...? - spojrzała zdziwiona na ranę i krew, która po chwili wróciła do jej organizmu.

              - Co to jest? - bąknął zdziwiony John patrząc na czarny dym przed ogromnym i szpetnym potworem.

              - Chcesz wiedzieć, słabeuszu z gildii? - w mgnieniu oka poczuł na krtani nóż a za nim Dazaia. - Jest to najwyższy poziom zdolności Chuuyi. - odpowiedział na co Aimi wzdrygnęła się. Wiedziała jak kończy się użycie jego tajnej broni. Jest to tak ryzykowne jak przywołanie przez Hanako chowańca. Krew przekształciła się w czerwone ostra na jej nadgarstku dzięki którym przecięła roślinę i uwolniła się z pułapki. Wyjrzała na zewnątrz akurat w momencie, gdy gigantyczny stwór wybuchł od wewnątrz i jednocześnie został zaatakowany przez Chuuyę i jego grawitacyjny pocisk. Wyszła z ukrycia i stanęła na skraju lasu a miejscem, gdzie rozpoczynał się dół po ataku egzekutora. Stał na środku umorusany we krwi i szykował się do kolejnego ataku śmiejąc się przy tym głośno. Już miała podejść do przyjaciela, gdy wyprzedził go Dazai.

                - Wróg został zniszczony. Odpocznij Chuuya. - powiedział przytrzymując jego dłoń. Zagubiony wzrok mężczyzny wrócił do normy, lecz upadł na kolana.

              - Cholerny Dazai... Czemu nie powstrzymałeś mnie w momencie gdy było już po wszystkim? - zaczął mordując byłego partnera wzrokiem.

              - Chciałem, ale to było zabawne. - przykucnął przy nim przyglądając mu się z rozbawieniem.

               - Zaufałem ci... I w dodatku użyłem "Skażenia". - mówił i przyłożył pięść do piersi Dazaia. - Mam nadzieje... Że odstawisz mnie do bazy całego. - warknął groźnie, opuszczając głowę w dół.

              - Zostaw to mnie, partnerze. - odpowiedział z uśmiechem samobójca. Aimi stała jeszcze chwilę zaskoczona i szczęśliwa z takiego zakończenia potyczki. Przycupnęła na ziemie i czekała na dalsze wydarzenia w spokoju. Jak można było się domyślić, Dazai nie odniósł egzekutora, tylko zostawił na miejscu.

                - I czemu mnie to nie dziwi. - mruknęła rozglądając się czy jest bezpiecznie i podeszła ostrożnie bliżej ciała swojego partnera.

Dark Memories / Akutagawa ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz