25

4.2K 253 43
                                    

Siedziałem przed salą, czas mi się dłużył. Po około dwóch godzinach w końcu wyszedł ktoś z sali.
- Luis, jestem Sam - przedstawił się blondyn - pomagam to tobie i Harremu i musze ci powiedziec chociaż nie powinienem że nic nie idzie po naszej myśli, uznałem ze powinieneś wiedziec - po tych słowach ruszył dalej bo policjant spojrzał się na nas.

Jakto nic nie idzie po ich mysli, przecież to miało być łatwe. Zacząłem panikować w środku. Chodziłem w tę i spowrotem po korytarzu jakbym wypił kilka kaw. Usłyszałem otwierające się drzwi, jedo mina zbiła mnie z nóg.

- Przepraszam - szepnął obejmując mnie lekko i pocałował w skroń. Potem poszedł dalej, tak poprostu, bez niczego. Zdałem sobie sprawę co się właśnie stało. Do oczu napłynęły mi łzy które szybko wytarłem.

Podeszła do mnie Lydia
- Louis, od teraz pieczę nad tobą sprawuje twoja ciocia z wujem, zabiorą cię teraz do siebie, a twój wuj pojedzie po twoje rzeczy. - Nie odpowiedziałem ani nie poruszyłem się. Podeszła do mnie kobieta którą znałem tylko ze zdjęć.

- Louis? - powiedziała. Odetchnąłem nie równo
- Tak?
- Gotowy? - Nie. Nie byłem gotowy, nie byłem nawet blisko bycia gotowym.
- Jasne.

~~~~~~~~~~~~~~

- Nie będzie tak źle, bedziesz miał swój pokój, i nie bedziesz sam, masz kuzynkę w twoim wieku i dwóch kuzynów jeden troche starszy od ciebie i jeden młodszy. -Powiedziała. Modliłem się tylko żeby przestała gadać.

Po godzinie dojechaliśmy na miejsce, dom był spory w nudnej zielonej okolicy. Mery, bo tak moja ciocia miała na imie zaprowadziła mnie do pokoju. Byl mały z beżowymi ścianami oraz piętrowym łóżkiem poz ktorym stalo biurko oraz drzwi do szafy na przeciwko. Wyciągnąłem telefon.

"Zadzwoń, proszę" - Harry

Wybrałem odpowiedni numer.
- Halo? - spytałem w słuchawkę
- Louis - powiedział H z ulga - Naprawdę próbowałem ale..
- Nic nie szkodzi - usłyszałem otwierające sie drzwi - musze kończyć

- Tutaj masz pościel, niedługo wszyscy powinni byc w domu, ogarnij się a ja przygotuje kolację. - powiedziała - a, i nie kontaktuj się z tym mężczyzną.

Poscieliłem łóżko i poszedłem pod prysznic. Obejrzałem ciało w lustrze. Brak siniaków, kilka blizn, nic zachwycającego. Stałem w pokoju owinięty ręcznikiem w pasie zdając sobie sprawę że nie ma tu moich rzeczy. Zerknąłem przez okno i zobaczyłem że ktoś w oknie z domu obok się mi przygląda. Był to jasno włosy chłopak, szybko zasunąłem rolety.

- Masz tutaj swoje rzeczy- powiedział Micach , czytaj wujek. Położył walizkę i wyszedł. Wrzuciłem na siebie byle jakie ciuchy.

Zszedłem na dół
- hej, jestem Stacy - powiedziała dziewczyna z włosami pofarbowanymi na biało - szary kolor
- Louis - uśmiechnąłem się

- Fraser! - Krzyknęła ciotka
- No już, już - przyszedł chłopak mojego wzrostu - Fraser - przedstawił się i podał mi rękę.

Gdy już usiedliśmy do stołu wszedl wuj.

Na kolecje było jakieś zwierze na talerzu i ryż. Zjadłem kawałki ryżu bez sosu i podziękowałem.

- Mary? Gdzie jest Brendon? - spytał wuj z nienacka
- Nie wiem. - odpowiedziała spokojnie
- A to szczeniak - Micach walnął w stół lekko wzdrygnąłem- Jak ja go dorwę.

Po kolacji umyłem zęby i położyłem się do łóżka. Nie było ono jakieś masakrycznie wygodne i nie było kolomnie Harrego.

Wstałem, otworzyłem okno i zapaliłem papierosa. Próbowałem znaleźć pozytywne strony, pustka.

Usłyszałem dzwonek messengera, dzwonił Loczek na kamerce. Oczy mi się rozszerzyły .

- Harry? - Powiedziałem gdy tylko go zobaczyłem, miał podczerwienione oczy.
- jak tam księżniczko? - spytał uśmiechając się od niechcenia
- Jest ok.

Rozmawiałem z Harrym aż do chwili kiedy powoli zasypiałam.

************************************

Wszystko sobie ułożyłam w sprawie FF i mam na niego pomysł. Będzie super.

Koacham 😘

Gwiazdkuj for the gaybies

That's my Daddy | Larry Stylinson +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz