Louis jest siedemnastolatkiem maltretowanym przez ojca.
Tajemniczy mężczyzna ratuje go przed śmiercią, ale prawda o nim musi wyjść na jaw.
Czy ciemnowłosy mężczyzna będzie mógł zaopiekować się Louiskiem i zostac jego tatusiem?
W tym opowiadaniu sa...
Obudziłem się i sięgnąłem ręką by przytulić Harrego. Zamiast tego napotkałm metalową rurkę. Powoli zszedłem z łóżka. Na zewnątrz było mgliście i ponuro. Spojrzałem na telefon, 6:12. Ostatnio nie sypiam dobrze ciągle budze się w środku nocy, nie mogę zasnąć a jak juz mi się uda to budze sie o takich godzinach. Poszedłem pod prysznic i umyłem zęby. Była sobota więc postanowiłem że wyjdę do kawiarni i tam spróbuję zalogować się na facebooka albo coś.
Po około pięstanstu minutach błądzenia dotarłem do jakiejś kawiarni. Zamówiłem expresso.
- Wolne? - usłyszałem. Gdy podniosłem głowę okazało się że to był ten sam chlopak co w szkole. - Ehm, jasne - odpowiedziałem
- To może zaczniemy od nowa? - spytał po chwili ciszy - Jestem Ryan. - powiedział i wyciągnął rękę. spojrzałem ba niego lekko podejrzliwie i podałem mu moją- Louis.
- Too, słyszałem że jesteś nowym u Benettów. - zaczął - nowym? - spytałem - No, żadne z tych dzieci nie jest praktycznie ich. Najpierw był Brandon jest tam już cztery lata potem jakies dwa lata temu pojawili się Fraser i Stacy, są rodzeństwem. - dobrze wiedzieć... - powiedzialem - a ty? Od początku tu mieszkasz? - zapytałem - Przeprowadziłem się tutaj osiem lat temu z Londynu. - odpowiedział - Nic ciekawego, zato chętnie bym się dowiedział czegoś o tobie. - Nie ma nic ciekawego do powiedzenia - odpowiedziałem krótko unosząc lekko ramiona.
Próby logowania sie na jakie kolwiek social media kończyły sie porażką. Odłożyłem komputer i wrocilem do domu. Życie z extremalnie dobrego spadło na niski level.
Jest listopad. Niedługo, bardzo nie długo są moje urodziny, a wtedy mogę porostu wyjsc z tego domu i nigdy ale to nigdy nie wracać. Ale realia są niestety takie ze i tak nie miałbym dokąd pójść wiec zostane tutaj dopóki nie znajde porządnej pracy.
W domu nie bylo nikogo, sięgnąłem po jakąs książke z półki.
- Kathy Reichs, Deja Dead - zacząłem czytać, i muszę przyznać ze była bardzo interesująca. Po około godzinie usłyszałem otwierane drzwi z dołu. Nikt nic nie krzyknął, nie powiedział, co bylo dosyc dziwne. Zszedłem powoli na dół.
Zobaczyłem nieco niezręczna scenę, niezręczna dla mnie poniewaz narazie stałem niezauważony. Fraser stał i namietnie całował sie z jakims innym chłopcem. Nie dokońca wiedziałem co powiedzieć. Gdy sie juz mialem odwrócić i odejsc chłopak spojrzał na mnie i odrazu odskoczył od swojego kochanka.
- Kurde, zapomnialem o tobie - powiedział zdenerwowany - blagam nie mów nikomu. - Dlaczego? - spytałem - Oni nie zrozumieją, naprawde prosze- powiedzial nieco szybciej - Bez obaw - powiedziałem i werbalnie zaszylem usta.
Siadłem przy biurku w pokoju, bylem w trakcie pisania pracy na biologie. Spojrzałem w okno, zobaczyłem Ryana czytającego książkę. Siedzial na parapecie. Zerknął na mnie i sie uśmiechnął. Usłyszałem glos smsa
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Narzuciłem jeansową kurtkę i wyszedłem, Ryan juz czekał.
☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁☁
Wiem, sama siebie nienawidze, jestem okropna przepraszam.
Wiem ze pisze to sama dla siebie bo nikt juz nie pamieta tego FF.
Przepraszam ze nie ma Harrego narazie ale będzie.
Kocham was, tych któzy zostali zeby zobaczyc jak ten fanfik sie rozwija (albo raczej umiera)