little six

1K 37 11
                                    


Tristan posiedział jeszcze trochę, oczywiście musiał załapać się na pierwszą porcje pierniczków, a potem opuścił mój dom, a razem z nim wyszedł Brad. Dochodziła trzecia, a to oznaczało, że pora się wziąć za przygotowanie generalne domu.

Wzdrygałam się na myśl o tym, że z każdą minutą Julie jest bliżej mnie. Odrzucała mnie ta dziewczyna, nie będę nawet tego ukrywać.

Pomogłam mamie ułożyć idealnie obrus, tak, żeby z każdej strony zwisało tyle samo materiału. Obie byłyśmy trochę perfekcjonistkami.

Rzecz jasna, najpierw,  żeby ją trochę zirytować pięknie wyprasowałam jej obrus z zajączkami i wielkanocnymi ornamentami i jej go podałam.

-Holly Sparks! Idźże ty - mruknęła i podeszła do półki wybierając odpowiedni. 

Kiedy moja własna matka stwierdziła, że więcej przynoszę szkody niż zysków i wygoniła mnie z salonu, zaczęłam sprawdzać każdą małą lampkę w łańcuchach na choince, a potem przy schodach. O ile choinka była kolorowa, to na korytarzu postawiłam na zimne białe światło. Oczywiście energooszczędne, bo inaczej mama by mnie zabiła.

Wróciłam do kuchni i ułożyłam drugą porcje pierniczków na ozdobnym talerzu z rysunkiem jedliny. W tym roku smakowały sto razy lepiej niż rok temu, o ile wierzyć Trisowi i Bradowi. 

Schowałam wszystkie rzeczy, które nie uznałam za klimatyczne i najpotrzebniejsze, natomiast wyciągnęłam czekoladę do robienia oraz pianki w słoiku, które ustawiłam tuż obok lasek lukrecji. Nie zabrakło też Nutelli, za którą dałam trzy razy tyle ile była warta, ale w końcu wyglądała jak świąteczny pingwinek. Warto było.

Wychodząc zmieniłam światło z górnej lampy na małe podwieszane lampki przy szafkach.

W tym samym momencie przyszedł Sam, a ja powitałam go uprzejmym zawołaniem: wesołych świąt, na co tylko się roześmiał i pożyczył mi tego samego. Sam był bardzo w porządku, żartował ze mną i nie traktował mnie jak niezrównoważoną nastolatkę, którą byłam. Bardzo mi to schlebiało. 

Powiedział, że pomoże mamie w przygotowaniu wigilijnej kolacji, więc wykorzystałam tę okazję, aby się trochę odświeżyć.

Poszłam do mojego pokoju, który urzekał mnie w tym roku swoim wyglądem za każdym razem, kiedy do niego wchodziłam. Moje ogromne,wysokie łóżko(na które swoją drogą namawiałam mamę dwa lata) przykryte było czerwonym mięciutkim kocem z symbolami białych śnieżynek. Przy dwóch dużych poduszkach ułożyłam kilka mniejszych w tym jedną z napisem Greatest Time Of the Year,a drugą z cieniem renifera. Na ścianie nad łóżkiem przymocowałam niebieskie lampki, nie pytajcie jak, bo głupio odpowiadać na taśme klejącą. Obok łóżka ustawiłam średniej wielkości choinkę, na której wisiały bombki w odcieniach niebieskiego, żeby nie robić z mojego pokoju istnej tęczy i kiczu. W oknach zawiesiłam łańcuchy ze świecącymi gwiazdkami. Dobra może to był mały kicz... Zaufałam jednak Bradowi i Carrie, którzy mi pomagali ewentualnie kręcili głowami, gdy coś było nie tak.

W środku panował zapach wanilii oraz jabłek i cynamonu, bo wszelkie książki, kartki i inne pierdoły zaśmiecające moje biurko, schowałam, a na ich miejsce poustawiałam najróżniejsze świece. Sporo z nich podostawałam od przyjaciół. Connor zawsze mówi, że gdy gdzieś jest i widzi świece, słyszy głos, który mówi: kup mnie dla Holly i kończy się to kolejnym zajętym miejscem. Ale przynajmniej jest klimatycznie.

Będąc już w środku, zauważyłam, że mała lampka świeci się przy moim telefonie. Carrie napisała na naszej grupowej konwersacji na WhatsAppie, która z pewnych powodów nazywała się Starbucks Lovers... Dobra, wszyscy po kryjomu kochamy Taylor Swift. Zanim sprawdziłam co dziewczyna napisała, weszłam w nazwę rozmowy i zmieniłam ją na Xmas Starbucks Lovers.


MsCarrie: Jak idą przygotowania przyjaciele? & James? 

SparklingH zmieniła nazwę czatu na Xmas Starbucks Lovers

SparklingH: Już nie mogę się doczekać aż ją zobaczę 

SparklingH: Jako, że są święta i robię wszystko klimatycznie to przywalę jej karpiem na przywitanie... 

TristANimal: Hej! Nie obrażaj Brada!

SparklingH: Dostałeś pierniki, to siedź cicho bestio...

SparklingH: Julie przyjeżdża

MsCarrie: CO?

Jamez: Co?

Condora: co

TristANimal: Już wiem xd

MsCarrie: Mam przyjść? Kupić zapas taśmy? 

Condora: zwiążmy ją lampkami, nie będzie mogła się ruszac i w dodatku posłuży za ozdobę

Jamez: jesteście trochę straszni, ale wam pomogę 

MsCarrie: O jeju, jaki ty dobry

Jamez: też cię kocham

MsCarrie: awww, kochany...

MsCarrie: nie, nadal nie zapomniałam jak usnąłeś w połowie Love Actually

Westchnęłam z delikatnym uśmiechem, bo każde z nas wiedziało, że to dobry moment, aby opuścić rozmowę, bo właśnie teraz następowała niby "kłótnia" Jamesa i Carrie. Byli uroczy i wszyscy im kibicowaliśmy.

Odłożyłam telefon na półkę i zaczęłam ignorować kolejne przychodzące wiadomości i postanowiłam się odświeżyć, zanim moja zagłada zacznie się na dobre.

Chwyciłam ubrania, które kompletowałam już od dawna i skierowałam się do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic, głównie po to, żeby trochę się rozluźnić pod gorącą wodą, a potem nałożyłam na siebie balsam o zapachu czekolady, który sprawiał, że miałam ochotę go zjeść. Ehh... Rozczesałam włosy i nałożyłam podkład i tusz do rzęs, i tak nie wygram z Julie..

Nałożyłam czarne cienkie rajstopy i równie czarną sukienkę, którą nie uznałam ani za zbyt zwyczajną, ani też bardzo strojną. Po prostu w sam raz. 

-No Holly, prawie wyglądasz jak człowiek- powiedziałam do samej siebie 

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz