little nineteen

805 42 1
                                    

-Piate

Spojrzalam na Bradleya jak pochlanie piate rafaello, na co ten spiorunowal mnie wzrokiem.
Siedzialam na stole z nogami opartymi na krzesle, z kubkiem ze wzrokiem swiatecznym w dloni. Goraca czekolada grzala mnie w rece, a para unosila sie do gory.

-Zalujesz mi?

-Tak jak ty mnie -wystawilam mu jezyk- Ale spoko, wsuwaj reszte, mniej kalorii dla mnie.

-Przesadzasz, Holls

-Nie znasz sie....

-Wlasnie, ze tak. W koncu jestem chlopakiem

-Jestes moim przychlopakiem, nie mozesz mowic inaczej. Znaczy mozesz, ale wtedy cie znielubie

-Przychlopakiem?

-Sciany maja uszy, Brazolku - oznajmilam i napilam sie goracej czekolady.

Bradley tylko wzruszył ramionami i zajął się wyjmowaniem kolejnej czekoladki z opakowania, a ja westchnęłam. 

Zerknęłam za okno, na znajomą okolicę, która była pokryta białym puchem. W nocy jeszcze trochę dopadało i śniegu teraz było średnio powyżej kostki. Postanowiłam, że jeszcze dzisiaj wyjdę na zewnątrz, oczywiście zaraz po tym, jak obejrzę Kucykowe Święta- bajkę, którą zgodnie z tradycją oglądam co roku, odkąd skończyłam 5 rok życia.

-Może zadzwonimy potem do Jamesa i Carrie?- zaproponowałam zwracając wzrok na chłopaka- Bradley!- krzyknęłam

Chłopak wykorzystał moją chwilę nieuwagi i poruszenia wywołanego śniegiem, na wyjęcie kolejnych trzech pianek z jednego ze słoików, które stały na blacie.

-Wołały mnie!

Pokręciłam głową i odłożyłam czekoladę na parapet. Zsunęłam się ze stołu i podeszłam do chłopaka, próbując wyrwać mu słoik. 

Ten jednak szybko uniósł rękę, tak, abym nie mogła go dosięgnąć. Brad nie był bardzo wysoki- wręcz przeciwnie, w porównaniu do Tristana był dość niski- jednak dalej, te parę centymetrów wyższy ode mnie.

-Oddawaj to kundlu- mruknęłam- To wcale nie jest zabawne - tupnęłam nogą

-Urocze- skwitował Brad z uśmiechem na twarzy

-A weź sobie te pianki 

Machnęłam ręką i odeszłam, udając obrażoną i ponownie zajęłam miejsce na stole.

Może Bradley był mistrzem manipulacji,ale ja byłam mistrzynią strzelania fochów. Zwłaszcza takich, które miały zadanie wywołać konkretne zachowania u innych. Nie stosowałam mojego talentu zbyt często, najczęściej wykorzystywałam to właśnie na Bradzie albo Carrie. Innych było mi jakoś szkoda.

-Obraziłaś się? No weź

I właśnie tak to działało. 

Wzruszyłam ramionami i chwyciłam kubek w rękę i upiłam łyk czekolady. W tym też byłam mistrzynią, skromnie mówiąc.Brad westchnął i podszedł do stołu i oparł dłonie na jego krawędziach, tym samym pochylając się lekko w moją stronę i patrząc mi głęboko w oczy.

-Dobra- westchnął- W zamian kupię ci nutellę w opakowaniu pingwinka

Pokręciłam głową.

-Co jeszcze? Co równa się tym trzem piankom?

Rzuciłam mu szybkie spojrzenie

-Dziewięciu - przyznał się i wywrócił oczami

-Założysz mój kombinezon jednorożca i obejrzysz ze mną Kucykowe Święta

-Woah, to nawet taniej wyjdzie niż  nutella - uśmiechnął się, a ja go trzepnęłam w ramię

I nawet nie wiem, jakim cudem, w jednej chwili się śmialiśmy z siebie nawzajem, uraczeni najpiękniejszym czasem w roku, a w drugiej chwili skradaliśmy niewinne pocałunki.

Brad dalej opierał się jedną ręką o stół, a druga wylądowała gdzieś na moim biodrze. Najgorszą częścią, albo najbardziej nieodpowiedzialną częścią z mojej strony było to, że nie miałam nic przeciw temu. 

Zamiast to zastopować, sama położyłam rękę na jego ramieniu, tym samym zmniejszając odległość między nami.

-Nie sądziłam, że was też będziemy musiały pilnować

Nie słyszeliśmy, że ktoś wchodzi do kuchni, ale gdy tylko głos mojej mamy rozniósł się po pomieszczeniu, odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Jakbyśmy byli przyłapani na czymś niedozwolonym.

Przelotnie spojrzałam na Brada, a potem wlepiłam wzrok w szafkę, która stała na lewo. Nie tak to miało wyglądać.

-Wybaczcie, że wam przeszkodziłam - zaśmiała się i wzięła coś z szuflady- Możecie kontynuować...

-Mamo!

-To może powinniśmy zadzwonić do Jamesa i Carrie- westchnął Brad

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz