little twenty eight

854 44 2
                                    

Promienie rażącego, grudniowego słońca wpadły do środka, przebijając się przez moje powieki i tym samym budząc mnie ze snu. 

Zanim jeszcze zdążyłam otworzyć oczy, uśmiechnęłam się delikatnie. Nadszedł drugi dzień świąt, a to oznaczało, że zbliżały się one do końca. Nieco mi było smutno z tego powodu, bo za chwilę miała wyparować cała magia, którą tak kochałam. 

Z drugiej strony jednak właśnie caly klimat świąt polegał na tym, że trwał tylko trzy dni. 

Otworzyłam oczy. 

Bradley w końcu mnie namówił, żebym u niego spała, więc w domu byłam tylko na pięć minut, żeby spakować potrzebne mi rzeczy i usłyszeć przeprosiny z ust Johna. Czułam się niezręcznie i jedyne co potrafiłam mu odpowiedzieć to, że nie przejmuje się słowami Julie, a on nadal jest moim ulubionym nauczycielem, który nawet mnie nie uczy. Zaskakująco go polubiłam i on mnie chyba też, bo uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach dziękując za wyrozumiałość.

Wpatrywałam się w twarz chłopaka, podczas, gdy on spał i nie mogłam sobie przypomnieć sytuacji, żebym robiła to kiedykolwiek wcześniej. Jak już Bradley wspomniał, nie raz zdarzało nam się spać razem, wtedy jednak nie byliśmy aż tak blisko, jednak nigdy nie przypatrywałam mu się w ten sposób. 

Spal tak spokojnie, że wydawal sie byc jeszcze mlodszy niż zazwyczaj, a i tak wyglądał na mniej niż jego wiek na to wskazywał. 

-Wstawaj, kundlu - powiedziałam i delikatnie odgarnęłam włosy z jego twarzy

-Mogłabyś być ciut milsza- stwierdził z zamkniętymi oczami

Uśmiechnęłam się.

-Księżycowa pyzo 

-Próbuj dalej

-Brazolku? 

-Nie odzywam się do ciebie

-Kochanie?

-Dzień dobry, pingwinku

Bradley w jednej chwili otworzył oczy i delikatnie się uśmiechnął.

-Mamy ostatni dzień świąt - powiedziałam nieco smutno

-Nasze święta trwają cały rok, Holls

-HOLLSY TO TAKIE CUKIERKI- mruknęłam niezadowolona z tego przezwiska, które bądź co bądź do mnie przylgnęło.- Ale może masz racje

-Mam, mam.- stwierdził i wyciągnął rękę spod koldry i położył ją na mojej talii. - Podoba mi się taki sposób pobudki.

-Fakt jest trochę inaczej, ale mnie też się podoba.

Bradley przez chwilę nic nie mówił, przyglądając mi się, a ja poczułam się dziwnie. Musiałam pewnie wyglądać jak straszydło, chociaż nie było to coś czego by wcześniej nie widział. Nasz związek był opłacalny, bo oboje już wiedzieliśmy na czym staliśmy.

Chłopak w końcu zmarszczył brwi, a ja spytałam:

-Co?

-Ładnie ci bez makijażu

-Cicho- mruknęłam i schowałam głowę w poduszkę, czując jak rumieńce wchodzą na moją twarz.

Całe łóżko pachniało Bradleyem i za każdym razem, kiedy udawało mi się w nim spać, uświadamiałam sobie, jak bardzo znajomy jest dla mnie jego zapach i jak bardzo go kochałam. Zapach, ale Bradleya też... 

-Przez rok siedziałem cicho, teraz daj mi powiedzieć to co mam na myśli 

-Nie przyzwyczaję się- stwierdziłam

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz