little twenty one

831 42 3
                                    

Od dobrych dziesięciu minut siedzieliśmy w kawiarni, grzejąc nasze ręce od kubków z gorącą czekoladą. Oczywiście Julie musiała zaprezentować swoją wyjątkowość i zamówiła jakąś niskokaloryczną kawę, na co James od razu zwrócił uwagę i to był chyba jego największy błąd. 

Jak już chyba zdążyłam wspomnieć, chłopaka interesowały ćwiczenia oraz zdrowe żywienie, może nie miał na tym punkcie jakieś obsesji, ale na tle naszej grupy( ja i ciasta, Brad I toffeefe, Carrie i wszelkiego rodzaju naleśniki itd), znacznie się wyróżniał. Ustępstwa oczywiście, ale nie za często. 

Jak wspominałam, Julie zaświeciły się oczy i zaczęła wypytywać biednego Jamesa o różne dietetyczne produkty, jak zielone kawy, z którymi gwiazdy robią sobie zdjęcia 

-Wiesz nie znam się za bardzo na dietetycznych kawach - zaczął powoli James, już wiedząc jaki dołek pod sobą wykopał.

Westchnęłam i spojrzałam za okno. Ruch był znikomy, większość osób siedziało w domach, ciesząc się świętami i szczerze mówiąc to mieliśmy niemały problem ze znalezieniem czynnego lokalu. Ten był najbliższym,który znaleźliśmy. Może nie miał zbyt bogatej oferty, ale było dość przytulnie i ciepło.

-Szkoda, bo zdawało się, że jesteś ekspertem od wszystkiego - mruknęła Carrie, niezadowolona z konwersacji, która wynikła od tej głupiej kawy

-Kochanie?

James natychmiast zwrócił swoją uwagę na dziewczynę, a ja natychmiast zwróciłam uwagę na ich dwójkę i zrobiłam ciche: aww.

Sposób w jaki Carrie dawała mu do zrozumienia,że czuje się pominięta i sposób w jaki James od razu wiedział o co jej chodzi, były zniewalająco urocze. W życiu nie shippowałam tak żadnej pary z książki jak ich, a to o czymś świadczy.

-Kocham Jarrie - stwierdziłam

-Normalnie jestem zazdrosny o nasz związek - podsunął Brad

Spojrzałam na niego i pokręciłam głową. Ten też trochę przechodził siebie.

Zdaje się, że oboje już trochę zapomnieliśmy o tamtym incydencie i mogliśmy powrócić do bycia ciut więcej niż przyjaciele.

-Jesteś dziś bardzo upierdliwy, wiesz?

-Godzinę temu mówiłaś coś innego...

-Wiedziałam, że jest trochę prawdy w tym co mówił Tristan- stwierdziła szybko Carrie, a ja przekeciłam oczami- Znalazłam u babci jakiś koc w gwiazdki i zgadnijcie o kim pomyślałam- puściła oko

-Struna, którą naciągasz zaraz pęknie- rzuciłam w jej stronę całkiem spokojnym tonem

-A propo strun, powinniśmy w końcu sprecyzować setliste. Sean co prawda coś tam dostał, ale nie wiem ile czasu minie zanim się zorientuje, że nie istnieje taka piosenka jak Starbucks Lovers- skwitował James

Należało by dodac sprostowania, w którym wyjaśniłabym, że chłopcom udało się załapać na supportowy koncert w Sylwestra. Nie wiedzieliśmy jeszcze jakiego zespołu, ale wszyscy byliśmy tak podekscytowani, że mało nas to obchodziło. Wszyscy więc wybieraliśmy się na jedną imprezę noworoczną, chyba wiadomo jaką.

-Macie zespół?- zapytała nagle podekscytowana Julie

Natychmiast zacisnęłam ręce w pięści, bo wracaliśmy do tematu "zespołu Brada" średnio trzy raz w ciągu godziny, i to tylko dzisiaj. Jak ta dziewczyna mogła spędzić z nami całe dwa dni i kompletnie nie słuchać tego o czym mówimy.

Bradley widocznie zauważył, że nerwy zaczynają mi powoli puszczać i odchylając głowę w moją stronę, zrobił dziwną minę, która miała być chyba odwzorowaniem pytania Julie. 

-Głupek- mruknęłam cicho, w tym samym czasie, gdy James zaczął opowiadać o zespole.

- Odpowiedziałbym, ale twój, ale dziś to mnie chyba już zabijesz

Pokręciłam głową

-Jesteś jedynym, który trzyma mnie przy życiu- odparłam i przerzuciłam kilka kosmyków, jego brązowych, poskręcanych włosów na drugą stronę.

-Boże, zawsze miałam słabość do gitarzystów 

Oboje odwróciliśmy nasze głowy w stronę Julie, zastanawiając się, czy ta dziewczyna może okazać się jeszcze bardziej płytka.

Czy to nie ona nazwała mnie i Brada dziecinnymi, bo ten zagrał własnoręcznie napisaną piosenkę? Logiki brak.

-To świetnie. Twój chłopak gra na gitarze? - spytał James, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego z podziwem.

Miałam nadzieję, że nie będzie nam próbowała teraz wmówić, że Jake to tylko jej przyjaciel i tak naprawdę jest otwarta na wszelkie propozycje Jamesa.

-Niestety nie. Będziecie mieć jakieś próby niedługo?

James spojrzał na Brada, a ten wzruszył ramionami:

-Przypuszczam, ze po świętach

Nie, nawet nie licz, że zostaniesz tydzień dłużej, żeby wyrywać kogoś, kto nigdy nie będzie twój, pomyślałam sama w swoją stronę i próbowałam unikać jej wzroku, w razie, gdyby taką okazje naprawdę rozpatrywała.

- Strasznie bym chciala posłuchać jak grasz

-Wpisz sobie na you tubie, The Vamps i posłuchasz- powiedziała Carrie oschle- Przepraszam, idę po dodatkowe ciastko. - rzuciła i wstała

-Poczekaj, pójdę z tobą - zaproponowałam i podążyłam za nią

Obie podeszłyśmy do lady, która znajdowała nieco dalej od naszego stolika, a tam mogłyśmy wymienić się myślami bez ryzyka, że któreś z nich nas usłyszy. Głównie chodziło nam o Julie.

-Potrzebuje dodatkowego cukru, bo jak nie to wybuchnę- mruknęła brunetka niezbyt zadowolona- Niech cholera weźmie te jej niskokaloryczną kawę

Zmarszczyła brwi, jakby była zmęczona i spojrzała na menu wypisane na ścianie. Ktoś powypisywał nazwy kaw zawijanym pismem i z trudem je rozczytaliśmy. Carrie wolała znów zmierzyć się z tym trudnym zadaniem niż siedzieć obok Julie.

-Nie wiem jak ty możesz ją tolerować po tym co ci zrobiła z Jake'm. Ja nie mogę jej znieść już teraz

Uniosłam brew i założyłam ręce na piersi.

-Czy ty jesteś zazdrosna?

-Oczywiście, że jestem

Zaśmiałam się

-O Julie? Spójrz jaka ona jest tempa, nawet nie powinno ci coś takiego przyjść do głowy. James jest na nią za mądry.

-Ale jest też chłopakiem- westchnęła- A Julie nie wygląda źle i lubi te wszystkie "zdrowe" rzeczy

Wywróciłam oczami. 

Carrie była taką wspaniałą dziewczyną, że Julie mogła jedynie marzyć by taka być. 

-Nie mów mi, że to ja mam ci teraz mówić o tym, jak dużo znaczysz dla Jamesa. Przecież dobrze wiesz jaki on jest

-Masz racje- westchnęłam- Ale jest wkurwiająca i tak

-Ostre słowa- kiwnęłam głową- Jak na ciebie 

-Muszę bronić mojego mężczyzny

-Spokojnie, James akurat poradzi sobie sam 

-Czy chcą panie coś zamówić?

Z naszej rozmowy wyrwał nas głos kelnerki, która nagle zjawiła się za kasą. Carrie kiwnęła głową i zamówiła czekoladowy placek z lodami, stwierdzając, że święta są tylko raz w roku. Dziewczyna wbiła jej zamówienie i powiedziała, że za chwile będzie, na co Carrie odparła, że poczeka tu.

 Zdziwiła mnie ta postawa, ale nic nie powiedziałam.

-Chciałam z tobą porozmawiać. Rzadko bywamy tylko my, a teraz to poważnie muszę z tobą pogadać.

I to brzmialo dosc groznie

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz