little eight

888 41 0
                                    

Zanim zdążyłam wystukać choć jedną wiadomość wyjaśniającą cały ten chaos, zadzwonił dzwonek do drzwi, a moja mama krzyknęła długie "Holly", przebijając tym samym moją idealną bańkę mydlaną, w której się schowałam.

Było w wpół do piątej, a to oznaczało, że Bradley będzie tu dopiero za jakieś pół godziny.

SparklingH: nie wiem co robisz pod tym kocem, ale pośpiesz się, bo Julie już tu jest

SparklingH: sos

Wzięłam głęboki wdech i odłożyłam telefon, mając nadzieję, że Bradley odczyta wiadomości i pośpieszy się z przyjściem.

Okej Holly, możesz to zrobić, powiedziałam sobie w myślach i opuściłam pokój. 

Zeszłam na dół, a stamtąd mogłam już zobaczyć jak moja mama wita się z Anette, całując ją w oba policzki,a Sam wymienia uścisk dłoni z Johnem. Tylko Julie stała, trzymając małą czarną torebkę i iphone'a, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.  

-Holly jak wyrosłaś!- krzyknęła Anette, a ja zdecydowałam się podejść bliżej.

Ucałowała mnie w oba policzki i przyjrzała mi się dokładnie. Kiedy wreszcie mnie puściła, wymieniłam jeszcze bardziej niezręczny uścisk z Johnem, a potem chcąc nie chcąc podeszłam do Julie.

-Dobrze cię widzieć- powiedziałam z udawanym uśmiechem

-Nawzajem- odparła z wielkim uśmiechem, jakbyśmy były największymi przyjaciółkami

Problem z Julie polegał tez głównie na tym, że zachowywała się wobec mnie jakby się nigdy nic nie stało. Albo jakby była nieświadoma, że to co zrobiła było nie do końca normalne, a samo takie podejscie doprowadzało mnie do szaleństwa.

-To może ja wam pokażę wasze pokoje- powiedziała mama, prawdopodobnie widząc, że nie mamy sobie zbyt dużo do powiedzenia.

Wiedzialam, ze tak naprawde juz miala te swieta ulozone, ale nie umiala odmowic siotrze. Rodzina to rodzina.

Sam pomógł Johnowi, biorąc jedną walizkę i we trójkę skierowali się na górę.

Dzieki mamo, pomyslalam, teraz musze sobie radzic sama.

-No to co u ciebie słychać?- spytała Anette

-Jakoś leci- wzruszyłam ramionami i zastanowiłam się, czy cokolwiek ciekawego wydarzyło się ostatnio w moim życiu, ale stwierdziłam, że jednak nie- A u was co słychać? 

-Dwa dni temu dowiedzieliśmy się, że Julie przeszła do drugiego etapu castingu na nową twarz Best Look - pisnęła podekscytowana Anette, a ja musiałam bardzo się powstrzymać, żeby nie wywrócić oczami.

Z ich całej rodziny najnormalniejszy był John. Trudno się było dziwić, że Julie ma akurat taki charakter a nie inny, skoro Anette propagowała właśnie takie wartości. Co prawda, długo tłumaczyło się ją tym, że miała problemy z zajściem w ciąże, a gdy w końcu się udało, całą swoją uwagę przelała na swoją jedyną córeczkę, która była całkowitym spełnieniem jej marzeń.

Tymczasem sama Julie nie wyglądała na zbytnio zainteresowaną tym, że może zostać twarzą jakieś linii kosmetyków. Pisała coś na telefonie i nawet nie zwracała na nas uwagi.

-To gratuluje- odparłam, ale tak naprawdę było mi wszystko jedno

Anette widocznie zauważyła, że jej księżniczka kompletnie nas ignoruje i zwróciła jej uwagę.

-No przepraszam, że mam chłopaka i muszę mu odpisać. - odparła wykręcając oczami. Boże, jaka pretensjonalna, pomyślałam - Przy okazji masz pozdrowienia od Jake'a - rzuciła w moją stronę.

Na chwile czas sie zatrzymal, a ja poczulam sie, jakby ktos dmuchnal mi lodowatym powietrzem w twarz.

Myślałam, że wyjdę z siebie, stanę obok i ją zamorduje. 

Jak ona w ogóle miała czelność coś takiego powiedzieć? Nawet jeśli Jake, którego swoją drogą już całkowicie przekreśliłam, faktycznie to powiedział, chociaż Julie mogła się powstrzymać i udać, że tego nie zrobil. Widocznie jednak ta dwójka idealnie się uzupełniała.

Kiwnęłam głową, ale nic nie powiedziałam. Nic co by usłyszała nie byłoby zbyt miłe, a tak czy inaczej była Wigilia.

Wsłuchiwałam się w głosy na górze i przypuszczałam, że mama, Sam i John niedługo wrócą na dół, a tym samym wyrwą mnie z tej głupiej sytuacji.

Jednak zanim zobaczyłam jak schodzą z góry, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a do środka wpadł Bradley z krótkim zdaniem na ustach:

-Przepraszam kochanie, już jestem

Nawet nie zdazylam jakkolwiek zareagowac, kiedy chlopak sciagnal swoj plaszcz, a potem z delikatnym usmiechem podszedl do mnie i zlozyl przelotny pocalunek na moich ustach.

No wow, chyba tylko tyle pomyślałam, gdy uświadomiłam sobie, że mój najlepszy przyjaciel właśnie bez najmniejszego potknięcia odegrał rolę mojego chłopaka, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie.

-Wszystko w porządku? -spytał, a ja tylko westchnęłam i kiwnęłam głową

Przedstawienie czas zacząć...

-Oh, więc jesteście razem?- zapytała Anette

Nie, pomyślałam.

-No tak...- odpowiedziałam lekko zdenerwowana- Brad to Anette moja ciocia, a to moja kuzynka... Julie- dodałam wskazując ją delikatnym skinieniem głowy

Moi znajomi znali Julie dość dobrze, co jednak nie działało obustronnie. Jedyną osobą z mojego otoczenia, jaką jej przedstawiłam podczas tego fatalnego tygodnia, który u mnie spędziła, był Jake. Potem zaczęła się wokół niego kręcić i w końcu wskoczyła mu do łóżka, a ja jakoś nie miałam ochoty po tym, żeby zapoznać ją z Bradem i Carrie.

-Tak się cieszę, że ci się układa

Anette miała na sobie najżyczliwszy uśmiech i wydawało mi się, że jest on szczery. Może chociaż ona była bardziej świadoma czynów swojej córki. Przypuszczam, że gdyby chodziło o mnie, moja mama zabroniłaby mi kategorycznie się z nim spotykać. Szkoda, że nie wszyscy jednak są w porządku dla siebie nawzajem.

Po minie Julie trudno było cokolwiek wywnioskować. Stała z założonymi rękami na piersiach, w swojej ciut za krótkiej czarnej sukience z koronki i miała minę, jakby bardzo próbowała ukryć, że nie interesuje ją to, co się dzieje wokół.

Rzuciłam Bradowi szybkie spojrzenie, a ten dobrze wiedząc, co mam na myśli, posłał mi ciepły uśmiech i ścisnął moją dłoń.

Tak się cieszyłam, że stał przy mnie.

-Bradley! Już jesteś!- powiedziała moja mama z entuzjazmem, jakby faktycznie tak bardzo się ucieszyła na widok chłopaka- Anne też za chwilę będzie?

-Tak, dokańczała pakowanie ciasta. W końcu dzisiaj postanowiła, że upiecze jeszcze jedno - odparł

Obie nasze mamy łączyło to, że obie były perfekcjonistkami i dobrze wychowały swoje dzieci. Tak by można w wielkim skrócie powiedzieć.

-Uparła się na to ciasto- westchnęła moja mama, ale dalej się uśmiechała

W międzyczasie Brad przedstawił się Johnowi, a z Samem, jak zwykle, wymienił uścisk dłoni- w końcu widywał się z nim tak często jak ze mną.

-To co? Zapraszam do salonu

To będzie ciężka wigilijna wieczerza. 

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz