Dziewczyna zza lady, jakby wyczuła, że zbiera nam się na rozmowę i szybko zmyła się na zaplecze. Przypuszczałam, że trochę jej zejdzie, bo do tej pory zdążyłam zauważyć tylko jej obecność.
-Coś się stało? - spytałam nie bardzo wiedząc, czego mam się spodziewać.
Carrie szybko przeskoczyła z jednego ważnego tematu na drugi, co oznaczało, że coś leży na rzeczy. Brunetka jak już zaczynała gadać o jej związku z Jamesem, nie dało się jej powstrzymać. Było to jednak miłe dla ucha, bo przynajmniej Carrie nie mówiła tego wszystkiego, żeby się pochwalić.
Podparłam się jedną ręką o blat i spojrzałam na nią.
-Mam na myśli ciebie i Brada...- zaczęła i chyba liczyła, że do kończę, ale nawet nie wiedziałabym co powiedzieć.
Wiedziałam jak to wszystko wyglądało, ale nie miałam pojęcia jak to skomentować.
Po tym pocałunku coś się zmieniło i pomimo tego, że bardzo próbowaliśmy zachowywać się normalnie, coś było nie tak. Znaliśmy się już mnóstwo czasu, potrafiłam to wyczuć.
Z drugiej strony sama nie miałam pojęcia co o tym myśleć. Nie zaprotestowałam, gdy mnie całował i chyba nawet mi się to podobało.
-Chyba nie mam tu nic do dodania. Mówiłam wam jak to wygląda.
-Tak, wiem, że to miał być układ, ale jesteś pewna, że dalej jest?
-Sugerujesz mi coś?
Carrie chwyciła swoje poskręcane włosy i przerzuciła je za ramiona. Ona zawsze nienawidziła tej "świątecznej szopy", ale ja jej bardzo zazdrościłam. Moje włosy kręciły się tylko po spaniu, a potem się same prostowały.
-Sugeruje, ze Brad jak na osobę, która nie potrafi skłamać swojej mamie, ile kawałków czekolady zjadł, całkiem dobrze udaje zakochanego w tobie po uszy
-Po prostu się stara- odparłam z automatu
-Według mnie to coś innego - stwierdziła zerkając w stronę naszego stolika. -Kundelek jest w tobie zakochany jak nic - uśmiechnęła się
- Carrie, mówimy o Bradzie- przypomniałam jej
-No właśnie, Holly. Mówimy o Bradzie, który drugiego dnia świąt, pewnego pięknego roku, pojawił się w twoich drzwiach z ciastem, mając nadzieję, ze ta ładna sąsiadka stanie mu się trochę bliższa. A ta wredna cholera wpuściła go do zaawansowanego friendzone.- wywróciła oczami
-Carrie, zapędzasz się chyba trochę...
-Holly- powiedziała powoli z westchnięciem- Przyjaźnimy się od czwartego roku życia, trochę już cię znam i znam ludzi, którzy wokół ciebie się kręcą. Poza tym... Kto mnie zeswatał z Jamesem? Twoi przyjaciele zawsze zauważają coś, zanim ty to zrobisz
Westchnęłam, zastanawiając się nad słowami Carrie.
Sama powiedziałam do niej kiedyś coś podobnego, ale tym razem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. A może tak samo? Może Carrie miała racje, a ja nie?
Spojrzałam na świąteczne ornamenty wymalowane kredą na ścianie obok nazw kaw, czekolad i ciast. Ktoś narysował bardzo ładną, dużą choinkę z charakterystycznym łańcuchem i bombkami.
Dzwonek nad drzwiami zaplecza zadzwonił, a z środka wyszła kelnerka i od razu podała Carrie ciasto. Mojej przyjaciółce zaświeciły się oczy i wielki uśmiech zawitał na jej twarzy.
Chciałam zmierzyć w stronę stolika, ale dziewczyna złapała mnie za rękę i przytrzymała w miejscu jeszcze na chwilę.
-A tak przy okazji, to wyświadczyłabyś zespołowi dużą przysługę. James zawsze po powrocie z próby narzeka, że znów się nie wyrobili, bo Brad o tobie gadał. Tak tylko mówię...- zaśmiała się
-Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej?- szturchnęłam ją
-Uh, myśleliśmy, że się sama domyślisz...
-Carrie!
CZYTASZ
Christmas Boyfriend || Bradley Simpson
FanfictionGdzieś głęboko, wszystko czego Holly chce na święta to jej najlepszy przyjaciel.