little twenty seven

782 43 1
                                    

Obudziłam się słysząc jakieś przytłumione głosy nade mną. Przez chwilę odzyskiwałam świadomość, a potem  powoli zaczynałam sobie przypominać wszystko co się wydarzyło. 

Przypomniałam sobie, że usnęłam leżąc wtulona w Brada i słuchając świątecznych piosenek.

O rany, pomyślałam,powiedziałam mamie, że będę niedługo....

Niechętnie otworzyłam oczy i wiedziałam, że będę musiała się zbierać do domu. 

Okazało się jednak,że przytłumione głosy należały do Anne i mojej mamy. Lepiej być nie mogło..

-Wybacz skarbie, nie chciałyśmy was obudzić - powiedziała słodko Anne- ale twoja mama  się o ciebie martwiła.

-No dobra...Po prostu miałam już dość Anette. Tamci wybrali się na spacer, więc też postanowiłam wyjść, do domu naprzeciw. 

Uśmiechnęłam się sennie i próbowałam się podnieść, ale ciężar ręki Brada usilnie przyciskał mnie do łóżka. Szturchnęłam go, próbując go obudzić, ale chłopak tylko jęknął nie chcąc wstawać.

-Jeszcze pięć minut pingwinku

-Wstawaj... Która jest godzina? - spytałam mamy i Anne, które w dalszym ciągu uśmiechały się i wesoło ćwierkały między sobą.

-Dziewiąta- odpowiedziała moja mama- W domu miałaś być o 5, taki szczegół...

-I Anette wyszła teraz na spacer?

-Z godzinę temu, ale co za różnica 

-Mamo?

Bradley w końcu się obudził i w końcu uwolnił mnie od uścisku, w którym trzymał mnie do tej pory. Momentalnie podniosłam się i usiadłam, opierając się o ścianę przy oknie.

Białe, ciepłe światełka w dalszym ciągu mrugały powoli, odbijając się od naszych twarzy, to zapalając się to gasząc.  

-Miałem tak dobry sen- stwierdził przecierając oczy

-Na to wyglądało- stwierdziła Anne siadając na krawędzi łóżka

-Mamoooo- jęknął przeciągle Brad, a ja się uśmiechnęłam

-Jeju, nigdy święta nie były takie męczące- powiedziała moja mama- Nie macie pojęcia ile bym dała, żebyśmy spędzili tak te święta, i jeszcze z Natalie i Samem. Nie musiałabym udawać perfekcyjnej pani domu i naprawdę moglibyście sobie sami robić herbatę

Na ostatnią uwagę wszyscy się uśmiechnęliśmy. 

Miała racje, wszyscy znaliśmy się już bardzo dobrze i mogliśmy sami decydować co robimy, zamiast sztywno siedzieć w sztywnych ubraniach przy stole i prowadzić sztywne rozmowy.

Im dłużej o tym rozmyślałam, tym dłużej uświadamiałam sobie, że takie święta byłyby zbyt idealne i pewnie niemożliwe do spełnienia. Jeśli plan jest doskonały pod każdym względem, nawet najmniejsza przeszkoda potrafi zniszczyć cały nastrój.

-Może za rok- podpowiedziała Anne- Tym razem u nas

-Przekup ją- moja mama skinęła na mnie głową- Ta zaczyna dekorować dom już w listopadzie i nie ma przeproś. Zresztą widziałaś..

-Dzięki, mamo...

-Nikt ci nie broni dekorowac u nas- stwierdziła mama Brada- Ten leniwiec jakoś nie przykłada do tego większej wagi

-Jak nie? Holly kupuje to wszystko, a ja mówię jej kiedy przekracza granice kiczu

-Nasze dzieci uzupełniają się idealnie- uśmiechnęła się Anne

-No właśnie... Chcecie nam coś powiedzieć?

-Noooo....- oboje zaczęliśmy w tym samym czasie, ale nie wiedzieliśmy co dalej powiedzieć.

-Nie mogę uwierzyć, że zajęło ci to trzy lata synu

-Mamo?!

-Chodź Anne, zostawimy ich jeszcze na chwilę samych. Poza tym, dobrze obstawiałyśmy...

-Mamo?!- krzyknęłam, ale obie kobiety wyszły z pokoju Brada i w dobrym humorze skierowały się na dół

-Muszę się zbierać- stwierdziłam

-Nie ma mowy

Zanim zdążyłam się zwinąć z łózka, Brad przykrył mnie całym ciężarem swojego ciała, blokując tym samym jakikolwiek ruch.

-Dobra, posiedzę jeszcze trochę, ale złaź ze mnie...

-Zostań dzisiaj na noc - powiedział podnosząc się na łokciach i spoglądając na mnie-  Chcę spać dzisiaj z tobą 

-Szybko - uśmiechnęłam się

-Wczoraj już spaliśmy razem. I te wszystkie inne razy przez ostatnie parę lat 

-Zastanowię się nad tą propozycją 

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz