little nine

905 49 0
                                    

Nawet nie wiem jakim cudem znalazłam się pośród tych ludzi, ubrana w świąteczny klimat na sercu, dyskutując o kolorze oczu. Sama nie udzielałam się zbyt dużo w rozmowie, myślami błądziłam gdzieś daleko stąd. Wmawiałam sobie, że jutro będzie lepiej- zdecydowanie. Dzisiaj musiało być tak sztywno, bo musiałam się przyzwyczaić do tej sytuacji. 

- Holly ma ładne oczy- powiedziała Anne, mama Brada, tym samym wyrywając mnie z mojego zamyślenia na temat pingwinów na Madagaskarze. 

Uniosłam lekko głowę i uśmiechnęłam się do niej, wzruszając ramionami mrucząc coś, że są takie sobie. 

Anne zawsze była dla mnie bardzo życzliwa i vice versa, bo strasznie ją polubiłam. Można by powiedzieć, że była taką moją drugą mamą, cieszył mnie taki stan rzeczy, bo z Bradem spędzaliśmy mnóstwo czasu i cięzko by było, gdybyśmy się nie polubiły.

-Ładne, ładne - potwierdziła- Zielononiebieskie- dodała z uśmiechem 

-Pokaż 

Anette nachyliła się lekko nad stołem, a ja otworzyłam moje oczy szerzej i zerknęłam w jej stronę. Kto w ogóle rozpoczął ten temat?

-Faktycznie. A ty Brad jakie masz?

-Um, brązowe- odparł opierając się o krzesło

-Nie są brązowe- szybko zaprzeczyłam, zanim w ogóle zdążyłam się nad tym zastanowić- Są czekoladowe- dodałam szybko, ale moje sprostowanie wcale mi nie pomogło- Jak czekolada, mam na myśli...

Spojrzałam na Bradleya, który również patrzył na mnie. Pewnie to była całkowita głupota z mojej strony, ale on tylko uśmiechał się uśmiechem, którego nie potrafiłam odgadnąć.

-Jak bąbelkowa milka?- spytał, a całe zestresowanie umknęło ze mnie w jednej chwili

-Jak milka oreo - uśmiechnęłam się, a on zrobił coś co brzmiało jak krótkie: aww

Pokręciłam głową i chciałam znów gdzieś odpłynąć myślami, ale Anette widocznie zauważając, że Julie większość czasu spędza na telefonie, spytała: 

-Co słychać u Jake'a?

Brzmiało to bardzo niewinnie, ale już wiedziałam, czego można się spodziewać. Lada chwila Julie mogła pokazać swoją prawdziwą twarz.

-Wszystko w porządku- przyznała i w końcu zablokowała telefon, jakby ucieszyła się, że teraz cała uwaga jest skupiona wyłącznie na niej- Świetnie nam się układa...- dodała, jakby chciała to obwieścić wszem i wobec

-To bardzo poważna sprawa

Anette kiwnęła głową, kierując słowa w naszą stronę, jakby to nas najwięcej obchodziło. Jeśli nie masz żadnych powodów do dumy, chwal się chłopakiem swojej córki, którego ukradła swojej kuzynce. Zasada numer jeden...

-Anette- upomniał ją John

Nie odzywał się zbyt wiele podczas całej kolacji, ale gdy to robił to głównie upominał swoją żonę. Swoją drogą Anette była tego dnia o wiele bardziej upierdliwa niż jej córka. Aż sama byłam zdziwiona. 

-Wiesz tato, że to prawda- stwierdziła Julie- Dziewczyna musi dać chłopakowi to, czego on chce, w innym wypadku szybko się nudzi i znajduje sobie ciekawszą opcje. Wiesz, jakbyś nie była taka święta Holly, Jake zostałby z tobą 

-JULIE!-krzyknął John, ale zdawało mi się, jakby zrobił to za taflą wody,

Miałam wrażenie, że wszystko wokół mnie się zatrzymało, rozmowy ustały, a każdy patrzył właśnie w moją stronę. 

-Przepraszam- mruknęłam i szybko poderwałam się z mojego miejsca i opuściłam pokój.

Nie wiem co działo się dalej w pokoju, bo do oczu napłynęły mi łzy, a ja mocno sie starałam, żeby je zatrzymać. Przecież to nic, Holly, przecież to nic takiego...

Skierowałam się do łazienki znajdującej się na parterze i od razu zamknęłam za sobą drzwi. 

Łzy zaczęły powoli płynąć, a ja z bezradności usiadłam pod ścianą na zimnej posadzce.

Jaki był jej cel w takim mówieniu? Chciała mi pokazać jaka jest dorosła, wytykając mi moje własne słabości w obecności wszystkich i to w Wigilie?

Miała czelność odbić mojego chłopaka, a teraz jeszcze zwala całą winę na mnie? 

Nawet nie wiem czy płakałam dlatego, że mnie upokorzyła, zarzuciła, że nie jestem wystarczająco dojrzała, czy może dlatego, że ona była taka głupia, ale umiała sprawić, że się przejmowałam tym co o mnie myśli.

Zawsze się czułam, jakby ze mną było coś nie tak, jakbym odstawała od reszty, ale nikt mi nigdy tego nie uświadomił tak mocno jak Julie. Przypuszczam, że bolało mnie to tak dlatego, że naprawdę próbowałam nad sobą pracować i byłam z siebie dumna, a ona zniszczyła to w ciągu sekundy.

Drzwi skrzypnęły cicho i ujrzałam w nich Bradleya.

-Hej- powiedział cicho i szybko znalazł się obok mnie- Nie płacz, serio uwierzyłaś w to co powiedziała?

Brad kucnął obok mnie i położył rękę na moim ramieniu. 

-Nie wiem- odpowiedziałam roztrzęsionym głosem i wzięłam głęboki wdech

-W każdym razie ja na pewno nie uwierzyłem. Zresztą każdy oprócz niej i Anette uznali ją chyba za pojebaną.- uśmiechnął się-  W końcu kto się chwali, że daje się pieprzyć tylko za to, aby utrzymać związek. Huh na pewno nie ty

-Jestem inna- kiwnęłam głową

-Jesteś- potwierdził- Ale lepiej jest udawać, że się jest w związku niż chwalić się tym, że przytrzymała chłopaka na seks. Nie przejmuj się nią, ona to robi, bo jest zazdrosna

-O co?- zapytałam i wytarłam łzy z policzków.

Skupiłam się na oddechu, co było o wiele łatwiejsze niż popadanie w jeszcze wielką rozpacz. A Bradley pewnie miał racje, pewnie to nie będzie miało znaczenia  za pare dni.

-Głównie o nas, o to, że jesteśmy w centrum uwagi i pewnie też o to, że spędzamy te święta razem, a ona...

-Jeszcze brakowałoby mi ich pieprzących się w pierwszy dzień świąt na blacie w kuchni. Dziękuję, nie

Bradley się zaśmiał,a to samo sprawiło, że i ja się uśmiechnęłam.

-Widzisz, sama wiesz najlepiej. Zamiast tego będą musieli się zadowolić naszą dwójką pod kocem w gwiazdki

Uniosłam oczy do góry i trzepnęłam go delikatnie na tę uwagę, ale wiedziałam, że próbował mnie rozśmieszyć i zmienić mój humor. Był wspaniałym przyjacielem. 

-Nie bój się, ja poczekam- przyłożył dłoń do serca, udając przejętego- Nie tknąłbym Julie patykiem, nie wiadomo co to, gdzie to... wiesz te sprawy

-Bradley proszę cię skończ, zanim zwymiotuje jeszcze

-Przynajmniej już nie płaczesz

Christmas Boyfriend || Bradley SimpsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz