35. ↠ DZIEŃ 3: NIE JESTEM KAŻDĄ.

1.6K 82 15
                                    

Czwartek.

Za trzy siódma, słońce wzbijało się coraz wyżej. Niebo było przepiękne, niby jasne, ale przebijał przez nie poranny róż. Wyszłam z domu państwa Ruth zakładając na nos swoje okulary przeciwsłoneczne.

Poprzedniego wieczora nieco się posprzeczałam z Danielle. Nie chciała żebym sama wychodziła z domu, broniła się mówiąc, że się o mnie boi, ale przecież nie będę pod jej stałą opieką... Do szkoły miałyśmy naprawdę blisko, dwadzieścia minut pieszo, praktycznie cały czas prosta droga, nie dało się zgubić.

Dlaczego tak wcześnie wychodzę? Dziś trening chłopaków odbywał się rano, stwierdziłam, że się na niego wybiorę, w końcu będę mogła zobaczyć jak grają.

Zatrzymałam się przed bramą terenu szkoły widząc jak sprawnie prowadzą rozgrzewkę. Trenera jeszcze nie zdążyłam poznać, ponieważ pierwszą lekcję Wf'u miałam dopiero dziś gdzieś w środku dnia. Z dalekich obserwacji mogłam jedynie zgadywać jego wiek. Dwadzieścia osiem? Może trochę więcej. Był wysoki i nawet przystojny, ale nigdy nie kręcili mnie, aż tak starsi faceci.

Przeciągnęłam okulary na czubek głowy i skierowałam się w stronę boiska. Byli tak zajęci, że nawet mnie nie zauważyli. Usiadłam więc na ławce i podążałam wzrokiem za blondynem. Nie byłam jedyną dziewczyną tutaj. Po drugiej stronie boiska siedziała ta sama blondynka, Sally? Chyba tak miała na imię... Nie była sama, koło niej siedziało kilka innych dziewczyn. Były ubrane w skąpe sportowe sukienki, oh cheerleaderki?  Dziewczyna widząc mnie jedynie przewróciła oczami po czym wróciła wzrokiem do Luke'a.

Danielle: Czemu to zrobiłaś, uh.

Ja: Nie panikuj, przecież nic się nie stało...

Danielle: Ale mogło.

Ja: Błagam Cię, co mogłoby mi się stać o 7 rano w drodze do szkoły?

Danielle: Wszystko.

Danielle: Po prostu nie rób tego okej?

Ja: Nie chcę żebyś mnie ograniczała.

Ja: Naprawdę nic mi nie będzie, mam swój rozum, jestem dorosła, nic mi się nie stanie.

Ja: Poza tym mam tu Dylan'a, który też się niby o mnie martwi.

Danielle: Ale jesteś pod naszą opieką..........

Danielle: Rodzice nie będą zachwyceni jak się dowiedzą.

Ja: Więc niech zostanie to między nami.

Danielle: Nie mogę Ci tego obiecać.

Ja: Proszę?

Danielle: Nie wiem Rosse...

Ja: Będę grzeczna.

Danielle: Jasne:)

Byłam tak wciągnięta w SMS z Danielle, że nawet nie zorientowałam się kiedy ktoś się za mną skradł. Jego dłonie przysłoniły moje oczy przez co momentalnie się wzdrygałam.

- Wiem, że to Ty. - Odparłam czując dość duże dłonie, które pochwyciłam. - Dylan.

- Błędnie. - Ściągnęłam jego dłonie wciąż je trzymając i spojrzałam w górę. - Misiu.

- Nie powinieneś grać?

- Nie powinnaś być w domu? - Próbował mnie naśladować, co nie ukrywam, zawsze mnie denerwuję. - Już chcesz żebym poszedł? - Chłopak usiadł okrakiem na ławce, ale nie zamierzałam się odwracać, wciąż byłam do niego bokiem.

SMS/21 days | luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz