Rozdział 7

124 10 6
                                    

  Po chwili oby dwoje wynurzyliśmy się z wody, ja nadal trzymałam blondyna bardzo mocno. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się śmiać. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, po raz pierwszy czułam się dobrze w obecności Rossa. Jednak jak zawsze coś musiało zepsuć ten cudowny moment. Była to moja wina, gdyż robiło się już zimno, słońce prawie zaszło i oczywiście Lenie zrobiło się zimno i zaczęłam szczękać zębami.
- Zimno Ci.. Chodź do pokoju - powiedział i wyszliśmy z wody. Zaczęliśmy kierować się w kierunku hotelu. Nagle spostrzegliśmy, że cała rodzina Lynchów wyszła z hotelu. W połowie drogi spotkaliśmy się z nimi.
- Ross! Co Ci się stało? - spytała jego mama.
- Kąpałem się z Leną - odparł spokojnie.
- W garniturze?! - zdziwiła się.
- Trzeba postępować z gracją w każdej chwili - uśmiechnął się blondyn.
- Ogarnijcie się szybko, my za Wami poczekamy, bo idziemy do babci - zmieniła temat.
- My pójdziemy do niej jutro, bo Lena nie najlepiej się czuję po locie - wyjaśnił i ominął łukiem swoją rodzinę, szybkim krokiem dogoniłam go i razem poszliśmy do pokoju. Pierwsza rzecz jaką zrobiłam to było rzucenie się na jakże wygodne łóżko.
- Ugh... - sapnęłam.
- Co jest? - odpowiedział Ross.
- Zmęczona jestem, idę spać. Która godzina? - spytałam.
- 20:00 - odparł.
- Mogę już iść spać na noc? - dopytywałam.
- No idź, a czy ja mogę spać obok Ciebie? - westchnął niepewnie. Kurcze, pozwolić czy nie?
- No okey, ale bez żadnych kombinacji Lynch - warknęłam. Chłopak uniósł ręce w geście obrony. Uśmiechnęłam się i zniknęłam w łazience. Szybko zrobiłam wieczorną toaletkę i przebrałam się w pidżamę. Gdy weszłam do pokoju blondyn leżał na łóżku w krótkich spodenkach i koszulce. Po raz pierwszy widziałam go w normalnym ciuszku, a nie w garniturach. W tym i w tym niezły przystojniak z niego. Ross przeglądał coś w swoim IPhonie, gdy usłyszał moje kroki podniósł wzrok na mnie i zlustrował mnie od góry do dołu. Jego spojrzenie było bardzo sexowne. Przygryzłam lekko dolną wargę. Dziwne to jak jasna cholera, ale chyba podoba mi się Ross. Kurcze... Lena, przecież Lisa mówiła Ci, żebyś na niego uważała. Chyba bez powodu by Ci tego nie mówiła...Tym bardziej, że bardzo się lubimy. Po co miałaby kłamać?
Ułożyłam się wygodnie w łóżku i włączyłam swój telefon. Przeglądałam nowostki na Fb, blondyn właśnie brał prysznic. Gdy skończyłam odłożyłam telefon na szafkę nocną i zasnęłam.

~Oczami Ross'a~
Wykąpany wyszedłem z łazienki, na początku zauważyłem, że Lena śpi. Podszedłem do niej i delikatnie nasunąłem kołdrę na nią. Potem wyszedłem na balkon. Noc była bardzo ciepła, lekki wiatr podmuchiwał. Słychać były szelest palm i ruch uliczny, który nie był tak monotonny jak za dnia. Usiadłem na krzesełku i podziwiałem pełnie księżyca. Nagle usłyszałem gwizd, zerwałem się na równe nogi i wychyliłem się lekko zza barierki. Zacząłem się rozglądać i nagle spostrzegłem smukłą czarną postać.
- Co jest Lynch? - odezwał się dobrze mi znany głos.
- Funny? Co ty tu robisz? - powiedziałem zakłopotany.
- Stoję, nie zmieniaj tematu. Wiesz po co tu jestem. Ogarnij się i zacznij działać - rozkazał.
- Ale.. - zacząłem.
- Co? Zakochałeś się w tej dziuni, która śpi Ci teraz w łóżku? Ross, błagam Cię to jest jedna z tych histeryczek, która się w Tobie zakochała, ale Ty nie jesteś dla nich, Ty jesteś dla mnie obiecywałeś mi coś i teraz już się nie wykręcisz z tego. Przecież doskonale wiesz jakie ja mam znajomości - zastraszył.
- Dobra... Daj mi miesiąc - westchnąłem.
- Miesiąc?! Nie bądź śmieszny Lynch, masz 2 tygodnie. Miłej nocy! - powiedział i odszedł.
- Ross? Z kim ty gadasz? - usłyszałem z pokoju.
- Ja? Z nikim, pewnie Ci się coś przesłyszało - zaplątałem się i wszedłem do środka.
- Aha? - zdziwiła się. Wszedłem do łóżka i ułożyłem się obok dziewczyny. Sztucznie się do niej uśmiechnąłem.
- Śpij dobrze - odparłem i odwróciłem się do dziewczyny plecami. Po wielkich trudnościach zasnąłem.
Obudziłem się o 10:00, przekręciłem lekko głowę i spostrzegłem, że Leny już nie ma w łóżku. Uniosłem głowę w pokoju również świeciły pustki. Wstałem i udałem się do łazienki. Zapukałem najpierw w drzwi od niej, odpowiedziała mi głucha cisza. Otworzyłem je i nic. Ani śladu po dziewczynie. Gdzie ona jest? Czyżby Funny ją?... Nieee to nie możliwe. Kurwa nie przez taką błahostkę. Za 2 tygodnie będzie miał to co chce, po co miałby ją porywać?

~Oczami Leny~

Byłam u Rydel. Dzwoniła do mnie, żebym przyszła, bo nie mogła znaleźć dobrej kreacji na dzisiaj. Otworzyłam drzwi do naszego pokoju. Przy balkonie stał blondyn i patrzył się na złocistą plażę jedną ręką trzymając się za głowę. Gdy usłyszał moje kroki szybko się odwrócił.
- Gdzie byłaś? - westchnął chłodno.
- U Rydel - odpowiedziałam spokojnie.
- Jak gdzieś wychodzisz masz mnie informować. Rozumiesz? - krzyknął.
- Ale, ale ty spałeś i ja nie.. - zaczęłam.
- Mam w dupie to czy ja śpię, jem, pływam czy cokolwiek robię. Pytałem czy rozumiesz co masz robić?! - non stop krzyczał.
- A co ja w więzieniu jestem?! - zaczęłam pyskować, chłopak podszedł do mnie bliżej.
- Uważaj na swój niewyparzony język kruszynko - odezwał się spokojniej.
- Bo? - kontynuowałam. Ross podniósł rękę i.... poklepał mnie nią po policzku.
- Nie chcesz tego wiedzieć - mrugnął i wyszedł. Aha. Jedno jedyne słowo, które w tej sytuacji mi się nasuwa na język to właśnie aha! Ja muszę mu się wyspowiadać gdzie, kiedy, na ile idę, a on? Wyszedł bez słowa i jest wolny jak ptak. Powtarzam się, ale co tam... Aha?! Jesteśmy tu 2 dni a ja już mam go dosyć, jak on to robi? Niech mi to powie to może sprawie, że to on będzie miał mnie dosyć. Chcę, żeby był tu teraz Jimmy. Chciałabym go przytulić i powiedzieć mu, że go kocham. Czemu nigdy go nie ma jak go potrzebuje? Czemu zawsze musi być przy mnie Ross?! Zresztą to co on mi może zrobić? Nic. No właśnie także ten... Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. Skręciłam do pokoju obok, zapukałam delikatnie. Po chwili otworzył mi Riker.
- Hejka! Idziemy na plaże? - powiedziałam na przywitanie.
- Hej. Pomyliłaś pokoje czy co? - odezwał się niepewnie.
- Nie... Chcę iść z Tobą Riker - uśmiechnęłam się.
- Ooo, ok poczekaj wezmę telefon - odwzajemnił gest i zniknął na chwilę. Gdy pojawił się zaszliśmy za sam dół i zaczęliśmy kierować się w stronę oceanu. Było przyjemnie, ciepło. Wiatr rozwiewał moje włosy. Radosne krzyki dzieci bawiących się na plaży powodowały uśmiech na mojej twarzy i myśli o Abby.
- Opowiedz mi coś o sobie, bo jak na razie to wiem tylko, że masz na imię Lena - zaśmiał się.
- Ok, a więc mam 18 lat, mam brata Jake i siostrę Abby. Chodzę do 3 technikum. Jestem w technikum fotograficznym. Uwielbiam muzykę, kocham śpiewać, a jeszcze bardziej tańczyć - pisnęłam - Chciałam iść do szkoły muzycznej, ale nie wyszło.
- Dlaczego? - spytał.
- Jest za droga i dodatkowo mama non stop powtarzała, że z muzyki nic nie ma, że to może być jedynie hobby a nie zawód - westchnęłam.
- Ahh, rodzice czasami nie wiedzą, że ich dzieci nie lubią robić rzeczy, których oni nam narzucają - burknął - Kto by pomyślał, że stoi przede mną tancerka - powiedział chwytając moją dłoń i obrócił mnie wokół własnej osi.
- Amatorka jak już - powiedziałam - No to teraz ty! Zaskocz mnie. - Mam 22 lata, moje rodzeństwo już znasz. Pracuje z tatą w kancelarii adwokackiej. Nienawidzę tej roboty, ale tata... Jakby to ująć?! Ma trudny charakter, musi zawsze być po jego myśli, a jak nie to wpada w furie. Ross zawsze doprowadza go do granic wytrzymałości, raz przez niego tata dostał zawał, ale udało się go uratować - wytłumaczył.
- Czyli Ross dla Was też jest taki... nie miły? - spytałam.
- Tak, dla każdego z wyjątkiem Rydel, mamy i babci. To są jedyne kobiety, których nie skrzywdził... Proszę uważaj na niego - powiedział. Już druga osoba mi to mówi. To nie mogą być żarty.
- Nie mam jak, muszę go codziennie widywać. Potrzebuje pieniędzy a praca u waszego wujka jest jedyną normalną... - westchnęłam.
- Wiesz co może... - zaczął, lecz nie skończył, bo mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na telefon... Dzwonił Ross.
- O nie, nie, nie, nie to Ross! Miałam nigdzie nie wychodzić... Zabije mnie. Riker ja nie chce do niego wracać - załamałam się.
- Ok, nie odbieraj. Odrzuć! Pójdziemy na zakupy, potem na imprezę no a jakby co możesz u mnie spać. Nic Ci nie zrobi, ja na to nie pozwolę - uśmiechnął się i oboje ruszyliśmy w kierunku galerii handlowej.

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz