Rozdział 1

230 10 2
                                    

Obudziłam się cała spocona. Jak ja nienawidzę być chora. Czuję się wtedy taka ograniczona. Mam wrażenie, że jedyne co mogę robić to leżeć i smarkać w chusteczkę. Przeglądałam właśnie jakieś dobre oferty pracy. Nie mogłam nic dobrego znaleźć. Pełno było bezsensownych propozycji rozdawania ulotek, ale ja mam już 18 lat nie 14... Wzięłam łyka gorącej herbaty owocowej. Jest! W końcu inna praca niż te dziecinne dorobki.Potrzebują sekretarki w firmie, em... za trudna nazwa. Sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer. 

- Tak słucham? - odezwał się głos w słuchawce.
- Ja w sprawie ogłoszenia o pracę
- A tak, tak, niech pani przyjdzie dzisiaj na 12:30 - odparła. Ja momentalnie spojrzałam na zegarek. Była 10:05.
- A nie dałoby się przełożyć tego spotkania na jakiś inny dzień? Na przykład na jutro? - powiedziałam.
- Dzisiaj jest ostateczny termin - odparła ze spokojem. Mam iść z gorączką na rozmowę o pracę?
- Dobrze, będę dzisiaj - odpowiedziałam smętnie.
- Do zobaczenia - rozłączyła się. Nie mam na nic siły. Jak ja tam sobie poradzę? Obym początkowo miała popołudniową zmianę, bo przecież jest maj, a to oznacza, że przede mną jeszcze 2 bardzo ciężkie miesiące. Ogólnie nazywam się Lena Roberts. Mam 18 lat. Jestem w 3 technikum, został mi jeszcze rok i skończę szkołę. Nie mogę się doczekać. Nie zamierzam iść za żadne studia, ponieważ uważam, ze to strata czasu. Ludzie w moim wieku powinni już pracować, a nie do 25 roku życia na uczelniach siedzieć i tak z tego pożytku nie ma. Jestem w technikum fotograficznym. Czyli prościej mówiąc jestem przyszłym fotografem. Lubię robić zdjęcia, jednak jeszcze bardziej lubię śpiewać i tańczy. Moja mama nie zgodziła się na to bym szła do szkoły muzycznej z dwóch powodów. Pierwszym jest taki, że nie mamy kasy, szkoła ta jest bardzo droga. Zawsze to ja zarabiam na swoje ubrania, kosmetyki itp. Jednak na szkołę nie byłabym w stanie zarobić gdyż takiej sumy nawet przez rok nie byłabym w stanie uzbierać. Mama sama ledwo wiąże koniec z końcem, a ona dodatkowo musi utrzymać moją młodszą siostrę i tatę, który wiecznie pije i leży po rowach. Nigdy nie byłam kochana miłością ojcowską. Gdy byłam mała zazdrościłam, że tatusiowie innych przywożą je do szkoły, kupują ładne różowe sukienki. Ja czegoś takiego nigdy nie miałam. Za to miałam dzień w dzień awanturę w domu a to, że nie ma pieniędzy, a to, że jestem obciążeniem dla nich...
Drugim powodem jest to, że mama wiecznie mi powtarzała, że po takiej szkole nic nie będę miała, więc rzuciłam swoje największe marzenie i ruszyłam drogą, która według mojej mamy będzie dla mnie odpowiednia. Mam kochającego chłopaka Jimmy'ego. Jestem z nim od 1,5 roku. Bardzo się kochamy. Moją najlepszą przyjaciółką jest Olivia, poznałyśmy się w szkole na pierwszym roku. Jest niczym moja siostra bliźniaczka. A jeśli chodzi o takie prawdziwe rodzeństwo to mam młodszą siostrę Abby, ma 8 lat i starszego brata Jake, który ma 21 lat.
Ubrałam się w dość luźne , umalowałam się delikatnie i uczesałam. Zeszłam na dół do kuchni, była tam moja mama i mój brat. Abby była pewnie już w szkole, a ojciec na kanapie leżał i trzeźwiał.
- Mamo wychodzę - powiedziałam.
- Gdzie znowu?! Z gorączką? Oszalałaś - zakrztusiła się kawą.
- Mam dzisiaj rozmowę o pracę. To bardzo ważne mamo, to jedyna szansa - odparłam.
-Oj Lenka, Lenka - odezwał się niepotrzebnie mój brat. Sparaliżowałam go wzrokiem.
- Dam radę - burknęłam i lekko się uśmiechnęłam - Dobra lecę papa - dodałam i wyszłam. Po około 10 minutach byłam pod budynkiem. Pchnęłam niepewnie duże, szklane drzwi i weszłam do środka. Panowałam tam pełna dyscyplina, wszyscy albo w garniturach, albo w skromnych sukienkach. Moja dzisiejsza stylizacja kompletnie tu nie pasowała. Rozejrzałam się po pierwszym pomieszczeniu. Wszystko było tu takie ładne i nowe. Nawet zapach nawiązywał do takiej nowości. Nagle usłyszałam milutki głosik:
- Dzień dobry! W czym mogę Pani pomóc? - spojrzałam na blondynkę stojącą przede mną. Nie była dość wysoka. Była może trochę starsza ode mnie. Może była niska, ale i tak wyższa ode mnie. Wszyscy są wyżsi ode mnie. Tak to jest jak urodziłaś się kurduplem... Taka prawda.
- Ja przyszłam na rozmowę o pracę - rzekłam.
- Dobrze, a więc proszę za mną - odezwała się i ruszyła. Szłam za nią krok w krok. W końcu zatrzymałyśmy się pod pięknymi, dębowymi drzwiami.
- Niech Pani chwilkę poczeka - powiedziała i zniknęła za drzwiami. Wróciła po 2 minutach -Proszę wejść - dodała. Niepewnym krokiem weszłam do gabinetu. Przede mną siedział facet około 40 lat, a obok niego chłopak, dość młody. Wydawało mi się, że był nie wiele starszy ode mnie. Patrzałam na nich ze strachem? Nie.. to było coś innego, coś trudnego do opisania.
- Proszę może Pani usiąść - powiedział starszy. Podeszłam powoli do fotelu przy biurku - Nazywam się Anthony Lynch, to mój doradca Ross Lynch. Ma Pani może jakieś CV czy coś w tym stylu? - dodał po chwili.
- Em.. tak, tak mam - poszperałam chwilę w torebce i wręczyłam mężczyźnie kilka kartek. Młodszy przysunął się do niego i razem zaczęli czytać moje CV.
- Widzę, że jest Pani bardzo młoda - przemówił 40-latek - Ale chyba możemy Pani dać szanse - podrapał się po głowie.
- Co?! Przecież ona w ogóle nie ma wykształcenia, z jej doświadczeniem nadaje się tylko na posadę sprzątaczki. To jeszcze dziecko - wybuchnął młodszy.
- Dorosły się odezwał - wtrąciłam. Starszy mężczyzna lekko się uśmiechnął, a ten drugi wejrzał jedynie groźnie na mnie.
- Bardzo nam miło. Ma Pani tą pracę - starszy wyciągnął rękę, delikatnie ją uścisnęłam - Może Pani zacząć od jutro. Proszę się zjawić o 8:00
- To znaczy... - zaczęłam.
- Ona przecież nie skończyła szkoły! - powiedział zbulwersowany blondyn.
- Ahh... - spoważniał mężczyzna - No dobrze 14 Pani pasuje? - potaknęłam radośnie głową - Niech Pani idzie zapoznać się z pańską koleżanką z biurka - odparł. Nacisnął czerwony guzik wmontowany w jego biurko. Po chwili do gabinetu weszła ta sama blondynka, która mnie tu przyprowadziła.
- Lisa, to twoja partnerka. Jesteście razem na jednym stanowisku. Zapoznajcie się - odparł 40- latek. Wstałam z wygodnego fotelu. Nagle moje nogi zrobiły się jakby z waty, momentalnie z powrotem usiadłam. Poczułam, że moja twarz nabiera purpurowego koloru. Zrobiło mi się strasznie duszno.
- Panno Roberts wszystko w porządku? - spytał mój szef.
- E.. ta.. tak - spojrzałam na niego, ale nie widziałam go tak jak zawsze. Obraz zaczął mi się troić - Troszkę mi się duszno zrobiło - dodałam i zaczęłam sobie machać rękoma przed twarzą.
- Ross idź Pani po wodę - rozkazał. Ten posłusznie wykonał zadanie, już po chwili stał przy mnie z kubeczkiem wody.
- Dziękuję - odparłam odbierając plastikowe naczynie. Wzięłam głęboki łyk krystalicznej wody. Starszy mężczyzna otworzył okno, przez co był przyjemny podmuch. Nabrałam sił i wszystko wróciło do normy..

**
Hejka. Jest i 1 rozdział, jejku początki dla mnie zawsze są trudne też tak macie?
Chciałam Wam przypomnieć, że możecie zaobserwować bloga i jest już zakładka
z bohaterami :) Serdecznie Was tam zapraszam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba?
Jeśli tak proszę uprzejmie o zostawienie komentarza :) Im będzie więcej komentarzy tym szybciej pojawi się 2 rozdział :*
Czytasz= Komentujesz!
Komentujesz= Motywujesz!
Motywujesz= Rozdział jest szybciej!
<3333333333333333333333333333333333333333333333333333333

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz