Rozdział 8

132 10 2
                                    

Byliśmy z Rikerem w galerii. Przeglądałam właśnie śliczną czarną sukienkę. Była urocza i szykowna, taki był mój styl. Blondyn oglądał koszulki dla siebie, jednak po chwili do mnie dołączył.
- Co tam? Podoba się? - spytał.
- Tak jest cudowna - pisnęłam.
- To na co czekasz? Kupujemy! - rzekł stanowczo.
- Nie jest za droga - uśmiechnęłam się.
- No i? To będzie mój prezent dla ciebie - powiedział
- Nie, nie mogę Riker - odparłam i wyszłam ze sklepu. Podeszłam do mini kawiarenki i usiadłam przy jednym stoliku. Spojrzałam na swój telefon.. 10 nieodebranych połączeń od Rossa. Mam przerąbane!
- Gdzie mi uciekasz? - spytał blondyn który właśnie dołączył.
- Nie uciekam, wręcz nie chcę, bo Ross mnie chyba zabije - westchnęłam.
- Skąd takie wnioski? - spytał.
- Dzwonił 10 razy
- Nic ci nie zrobi obiecuję - powiedział poważnie i chwycił moją dłoń. Uśmiechnęłam się lekko, nagle blondyn położył na stoliku torbę papierową.
- Proszę to dla ciebie - wręczył mi torbę. Zajrzałam do jej wnętrza i ujrzałam czarna sukienkę którą widziałam w sklepie.
- Riker mówiłam, że nie mogę jej mieć - sapnęłam.
- Dlaczego? Skoro dzisiaj idziemy na imprezę musisz ładnie wyglądać - puścił mi oczko.
- Dziękuję - podeszłam do chłopaka i przytuliłam go - Idziemy do hotelu? - spytałam.
- Tak jasne - odparł i ruszyliśmy w stronę domu. Po 5 minutach byliśmy pod hotelem. Weszliśmy do środka i udaliśmy się pod windę. Drzwi od urządzenia otworzyły się a my weszliśmy do środka. Nim się obejrzałam byłam już w pokoju Rikera. Pomieszczenie nie było tak duże jak moje i Rossa, ale było przytulne i bardzo ładne urządzone.

Usiadłam delikatnie na skrawku łóżka. Nie wiem dlaczego byłam bardzo spięta.
- Daj mi chwilkę pójdę się przebrać - odezwał się blondyn i zniknął zza ścianą. Zacząłem się zastanawiać co ja tak właściwie robię... Dlaczego? Przecież Lena kiedyś taka nie była. Nie była wredną suką. A teraz do wszystkich mam pretensje. Nie jestem sprawiedliwa, nie jestem uczciwa wobec Jimmy'ego. Czemu ja go tak krzywdzę? Nie zasługuje na to życie... Z moim zachowaniem powinnam kończyć jak mój ojciec...
Nagle z łazienki wyszedł chłopak. Ze zwykłej czarnej bluzki z napisem ,,Aloha!", błękitnych spodenek do kolana i z japonek przebrał się na czarny garnitur, białą koszule i niebieski krawat. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Wiem krawat nie taki? - zaśmiał się, ja pokręciłam twierdząco głową. Blondyn zaczął seksownie poluźniać krawat. Uwielbiam gdy facet ma garnitur. Aww!
- No to który? - pokazał mi czerwony i czarny krawat.
- Czarny - pisnęłam. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wystraszona spojrzałam na Rikera.
- To Ross - szepnęłam i upadłam na ziemię, po czym wsunęłam się pod łóżko. Słyszałam lekki śmiech blondyna, jednak po chwili poszedł otworzyć.
- Gdzie ona jest?! - usłyszałam półkrzyk Rossa.
- Ciebie też miło widzieć braciszku - westchnął starszy.
- Nie zmieniaj tematu... Gdzie jest w łazience?! - słyszałam szarpnięcie drzwi.
- Ej, trochę kultury.. Kurwa to nie twój pokój! - powiedział Riker.
- Ale moja narzeczona - powiedział spokojniej.
- Nie wygląda.. - parsknął.
- Pakujesz się w gips - zagroził Ross.
- Nie ma tu nikogo, więc spieprzaj - odparł.
- Bez stresu... Wychodzę. Papa Rikuś - słyszałam cmoknięcie i trzask drzwi. Wygramoliłam się spod łózka i spojrzałam na chłopaka z lekkim przerażeniem.
- Nie bój się - westchnął, podszedł do mnie i przytulił.
Po godzinie byłam ubrana w nową, czarną sukienkę. Zrobiłam sobie loki i lekki make up. Wyszłam na świeże powietrze. Mrok pokrył całe niebo, gwiazdy gdzieniegdzie lśniły. Wiał przyjemny ciepły wietrzyk. Poczułam dotyk na mojej tali, odwróciłam się i zobaczyłam Rikera.
- Idziemy? - spytał, kiwnęłam głową i ruszyliśmy. Weszliśmy do zatłoczonego klubu. Podeszliśmy do baru, blondyn zaczął zamawiać nasze zamówienie. Spojrzałam w stronę parkietu, był cały zapełniony. Było głośno, duszno i śmierdziało alkoholem. Ale cóż.. Raz się żyje Lena! Wypiłam pierwszy kieliszek, drugi, trzeci, ósmy, jedenasty i było mi o wiele lepiej. Tańczyłam i krzyczałam jakbym dopiero co uciekła z psychiatryka. Bawiłam się za pięciu.

~Oczami Rossa~

Wyszedłem z pokoju brata i lekko przybliżyłem swoje ucho do drzwi. Usłyszałam jego rozmowę, rozmawiał z Leną. Zabije go.. Przyrzekam! Czemu czuje się tak dziwnie? W brzuchu mam takie mrowienia, jest to nienormalne, ale zarazem fajne. Ugh! Skup się, do samochodu i na miasto. Dojechałem na miejsce, zacząłem trochę błądzić. W końcu wszedłem pomiędzy dwie kamienice, stała tam smukła, czarna postać. Gdy usłyszała moje kroki odwróciła się do mnie twarzą.
- Witaj Lynch! - rzekł szczęśliwy - Masz to na co czekam? - na jego słowa z wyciągnąłem z kieszeni dwie paczki. Podałem ostrożnie mężczyźnie, on spojrzał raz na paczki raz na mnie.
- Co to kurwa jest? - krzyknął.
- Przysięgam nie mogłem więcej przynieść - westchnąłem.
- Mnie to gówno obchodzi, umawialiśmy się inaczej - chłopak zaczął iść w moją stronę, gdy był naprawdę blisko mocno uderzył mnie w twarz. Poczułem nieubłagany ból oka, miejsca w które mnie uderzył. Przyłożyłem rękę do obolałego miejsca.
- Widzę u ciebie poprawę, a jak nie to twoja gwiazdeczka dostanie 5 razy mocniej - powiedział.
- Co ona ci zrobiła? Nie mieszaj ją w to! - krzyknąłem.
- Ona? Nic. Ale widzę, że Tobie bardzo na niej zależy kochaniutki - uśmiechnął się.
- Bierz ją, weź ją nawet dzisiaj, teraz. Chcesz w pakiecie mojego braciszka? - odparłem z obojętnością.
- Haha, nie wierzę. Twój brat ci ją odbił! Czy aby na pewno rozmawiam z Rossem Lynchem?! - śmiał się jak jeszcze nigdy - Chłopaki na dzielni mi nie uwierzą!
- Zamknij się! - warknąłem. Zbliżył się do mojego ucha i szepnął:
- Walcz o nią Tygrysie! - i zaczął odchodzić.
- Jeb się! - krzyknąłem.
- 2 dni Lynch - powiedział i zniknął za ścianą. Zostałeś sam! Jesteś dupkiem.
Najgorsze co może być... Pokazanie się mojej rodzince. Ale może to jakoś przeciągnę do jutra..
Wszedłem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Co ja mam z sobą teraz zrobić? Wiem! Lecę do klubu, porządne schlanie pomoże mi. Uszykowałem się i poszedłem.

Riker siedział przy barze i dopijał drinka. Rozejrzałam się po parkiecie. Mnóstwo par uwodzicielsko tańczyło, nagle moją uwagę przykuł chłopak w podartych jeansach i bluzie. Miał narzucony kaptur na głowę, gdy lekko go odchylił zobaczyłam blondyna, którego znałam. Był to Ross. Szybko odwróciłem się tyłem do niego.
- Riker może już pójdziemy? - zaczęłam jąkać się.
- Czemu? -spytał. Spojrzałam na niego i pociągnęłam go za sobą.
- Dość pytań! Chodź dalej - ciągnęłam go nadal. Gdy byliśmy już na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w pokoju Rikera.
- O co chodzi? - spytał.
- On tam był! - krzyknęłam.
- Kto? - dopytywał bez zrozumienia.
- Ross?! - powiedział spokojniej.
- Przecież nic ci nie zrobił i nie zrobi, nie bój się - westchnął i przytulił mnie.
- Ok, za bardzo wydziwiam... Wiesz co pójdę już spać - parsknęłam.
- To nie zostajesz u mnie? - spytał.
- Nie, bo pogorszę sprawę. Papa - podeszłam i dałam mu buziaka w policzek. Zmierzyłam do mojego pokoju. Było cicho i ciemno. Nikogo nie było. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Później ubrałam pidżamę i poszłam spać.
Nagle usłyszałam trzask drzwi, zerwałam się na równe nogi. Do pokoju wszedł pijany Ross. Spojrzał na mnie z pogardą.
- Gdzie się szlajałaś dziwko?! - krzyknął.
- Cii.. Ross wszyscy śpią - uspokajałam go.
- Mam to w dupie! Byłaś tam z tym chujem! Zabije Cię suko! - krzyknął. Zbliżył się do mnie i się zamachnął. Po chwili poczułam straszny ból i leżałam na podłodze. Dotknęłam swojego policzka i spostrzegłam, że leci mi krew. Blondyn uśmiechnął się z satysfakcją i podszedł do mnie. Złapał mnie za brodę i szepnął:
- To dopiero początek...
Nagle w jednej chwili wszystko zaczęło wirować......

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz