Fanfiction o chłopaku, który jest typowym bad boyem... Więcej dowiesz się jeżeli przeczytasz :*
Ross Lynch- 20 lat, rodzeństwo: starsze: Riker, Rocky, Rydel; młodsze: Ryland
Riker, Rocky i Ryland to jego bracia, a Rydel siostra.
Lena Roberts- 18 la...
Godzina 01:34. W sumie to studniówka dopiero się rozkręcała. Właśnie jadłam kawałek tortu i w między czasie rozmawiałam z Olivią. Rick siedział obok i milczał. Ross poszedł na papierosa.. Tsaa miał to gówno rzucić. Postanowiłam, że pójdę do łazienki, a Livka oznajmiła, że właśnie leci jej ulubiona piosenka (Queen- Don't stop me Now) i musi zatańczyć. Pociągnęła Ricka za sobą i wylądowała na środku parkietu. Oddaliłam się w stronę toalet. Otworzyłam swoją torebkę i wyciągnęłam puder. Zaczęłam poprawiać swój makijaż. Usłyszałam trzask drzwi. Zlekceważyłam to, bo stwierdziłam, że to po prostu jakaś dziewczyna przyszła. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Uniosłem głowę i w odbiciu lustra zauważyłam Stefana. Przestraszona znieruchomiałam. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie. - Teraz mi nie uciekniesz.. Pragnę cię - odparł napalony. Za swoimi plecami sięgnęłam torebkę i po omacku znalazłam telefon. Spojrzałam za siebie i szybko odnalazłam numer Rossa. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Co ty kurwa odpierdalasz?! - burknął niezadowolony i wyszarpnął mi telefon. Rozłączył się z Rossem i zaczął mnie macać.
**Ross Właśnie kończyłem palić papierosa. W między czasie gadałem z paroma chłopakami, którzy też przyszli się ,,przewietrzyć". Postanowiłem, że wrócę na salę. Gdy dotarłem do naszego stolika zastałem tam tylko Olivię i Ricka. - Hej gdzie Lena? - spytałem siadając obok pary. - Mówiła, że idzie makijaż poprawić - odparła blondynka. Potaknąłem głową i zacząłem sączyć kawę, która z resztą zdążyła wystygnąć. Spojrzałem na telefon, który zostawiłem na stoliku, i który miała pilnować Lena, a ta sobie poszła. Odblokowałem i zauważyłem nieodebrane połączenie... Od Leny? Po co dzwoniła skoro jestem 20 metrów dalej? Wstałem z miejsca i zacząłem iść w stronę łazienki. - Ross! Hej, zaczekaj - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem tą całą Natalie. - Słuchaj laska nie mam teraz czasu. Chociaż wątpię, żebym kiedykolwiek dla ciebie znalazł czas. Na razie - odparłem i ruszyłem dalej. Szarpnąłem drzwi od damskiej toalety. Nagle zobaczyłem Lenę odpychającą od siebie Stefana. Podbiegłem do nich i popchnąłem tego gnoja. - Zabije cię śmieciu - walnąłem chłopakowi w twarz. Ten złapał się za czerwony policzek. Spojrzał na mnie z nienawiścią i rzucił się na mnie. Uderzył mnie w nos. Poczułem, że leci mi krew. Przywarłem chłopaka do ściany trzymając mu szyję.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Masz ją zostawić w spokoju! - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Wziąłem go za marynarkę i wyrzuciłem z łazienki. Zostałem z Leną sam na sam. Podszedłem do umywalki nad, którą wisiało lustro. Spojrzałem w nie i zauważyłem całą zakrwawioną twarz. Puściłem wodę z kranu i starannie próbowałem zmyć czerwoną ciecz. Nachyliłem się nad umywalką i spuściłem głowę. - Dziękuję - szepnęła po cichu Lena. Pokręciłem głową. Co ty Lynch robisz ze swoim życiem? - Dziękuję? - rzuciłem drwiącym głosem i zbliżyłem się nieco do niej. - Jestem idiotką... Zdradziłeś mnie, skrzywdziłeś mnie cholernie. Przez ciebie całymi dniami i nocami ryczałam. To ty zostawiłaś mnie w najmniej odpowiednim momencie, jak byłam chora. Zostawiłeś mnie dla innej. A ja kretynka nie potrafię przestać cię kochać. Kochałam cię wtedy, gdy dowiedziałam się o zdradzie, kochałam wtedy, gdy byłam z Rikerem i kocham teraz. Będę kochać na zawsze, bo moje głupie serce nie potrafi zrozumieć zdrady - powiedziała płacząc. - To, że przespałem się z Lisą to był jeden wielki błąd. Żałuję tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie potrafię sam sobie wybaczyć. Byłem totalnym dupkiem zanim cię poznałem. Laski zmieniałem jak rękawiczki, codzienny melanż odbierał mi chęć do życia. Nagle zjawiłaś się ty i wszystko zniknęło. Nie chciałem i nie chcę mieć co tydzień nowej laski, chcę mieć tylko i wyłącznie ciebie. Nie chcę chodzić po klubach i upijać się do nieprzytomności, chce spędzać każdą sekundę z tobą. Kocham cię i nic, ani nikt tego nie zmieni - odparłem pewny siebie. Podszedłem do dziewczyny ująłem jej twarz w dłoniach i pocałowałem ją. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie i wyszła z łazienki. Przemyłem jeszcze raz twarz, aby nikt nie zauważył śladu krwi. Gdy w miarę powróciłem do ładu podążyłem na salę. Lena siedziała z butelką wódki w ręce i polewała sobie sama. - Nieźle zaszalałaś mała - gwizdnąłem i zabrałem jej w połowie pustą butelkę - Nie było mnie tylko 5 minut, mocny z ciebie zawodnik. Chodź jedziemy już do domu - odparłem z troską. - Nigdzie nie jadę, zostaje tu - podkreśliła swój bunt. - Dalej... Bo wyniose cię stąd na rękach - podsumowałem. Dziewczyna zaśmiała się tylko. Wstałem z miejsca i chwyciłem ją jedną ręką w tali a drugą w zgięciu kolan. Uniosłem ją sprawnym ruchem, przy okazji zabrałem jej rzeczy i zaniosłem do auta. Po 20 minutach byliśmy już w domu. Ułożyłem Lenę na moim łóżku i rozebrałem. Nie wygodnie by jej było w sukience. Ubrałem ją w moją luźną koszulkę. Sięgała jej do ud. Przebrałem się w krótkie spodenki i zwykłą czarną koszulkę. Zasnąłem u boku blondynki. Obudziłem się o 09:16.
**Lena
Z trudem otworzyłam powieki. Słońce poraziło moje spojówki. Przysłoniłam twarz ręką. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jestem u Rossa, ale jego tutaj nie ma. Spostrzegłam, że mam na sobie jego bluzkę. Miło z jego strony. Napisałam SMSa do Rydel, żeby przyszła z jakimiś spodniami, bo nie mam co na nogi założyć. Po paru minutach blondynka przyszła z czarnymi legginsami. Normalnie cudownie pasowały do szrej koszulki Rossa z napisem ,,I'm boss". - Gdzie Ross? - spytałam pijąc łyka wody, którą przyniosła mi Rydel. - Gra z chłopakami w nogę na stadionie, jest tu nie daleko - wskazała palcem kierunek boiska. - Muszę z nim pogadać - westchnęłam i chciałam już wyjść. - Hej! Laska weź moją kurtkę, bo inaczej zmarzniesz - uśmiechnęła się starsza. - Dzięki, buziaczki - krzyknęłam i po chiwili wybiegłam z domu. Nim się obejrzałam byłam na trybunach stadionu. Trwał trening. W lorzach siedzieli trenerzy, a na murawie rozgrzewke prowadziło około 20 chłopaków. Wśród nich zauważyłam Rossa, który początkowo biegł, ale po chwili stanął przed piłka i bramką. Odmierzył trzy kroki i oddał celny strzał pomiędzy słupki. Bramkarz nie był w stanie tego obronić.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Samoczynnie się uśmiechnęłam, a gdy zobaczyłam jego dumę i zadowolenie jeszcze bardziej zrobiło mi sie cieplej na sercu. Ross zrobił wślizg na kolanach po murawie krzycząc przy tym niesamowicie. Reszta drużyny biła mu brawa. Blondyn wyglądał znakomicie w stroju piłkarza, zresztą kiedy on nie wygląda znakomicie?! Ross Jebana Perfekcja Lynch. Chłopak chyba właśnie mnie zauważył. Kiwnął głową, abym do niego przyszła. Zeszłam po wielkich schodach i stanęłam naprzeciwko jego. Dzielił nas niski ,,płotek" na którym zazwyczaj wyświetlane są reklamy podczas meczu. - Co jest mała? - spytał obejmując mnie w tali i przenosząc mnie jedną ręką na swoją stronę. - Chyba musimy pogadać, nie sądzisz? - odparłam. - Yyy.. okey - westchnął - Jeszcze 10 minut i trening powinien się skończyć - dodał. - Nie mówiłeś mi, że grasz w nogę - podsumowałam. - Teraz już wiesz - mrugnął do mnie i pobiegł do reszty drużyny. Oparłam się o płotek i wpatrywałam w dal. Po pół godzinie szłam razem z Rossem jedną z alejek parku. Chłopak ubrany był w podarte jeansy, biały T-shirt i czarną bluzę. Na jego prawym ramieniu zwisała torba treningowa. - To o czym chciałaś pogadać? - zaczął niepewnie chłopak. - No nie żartuj... - przewróciłam oczami. - Ok... Przejdźmy do sedna - zatrzymał się, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy - Kochasz mnie? - dodał. - Nie o tym chciałam pogadać... - westchnęłam. - Odpowiedz na pytanie! - podniósł głos. - Ross... - zaczęłam, lecz blondyn mi przerwał. - Tak albo nie! Kurwa to nie jest takie trudne - uniósł się. - Tak! Pasuje? - krzyknęłam. - Mhm - mruknął zadowolony i cmoknął mnie w policzek. - Ale ja jestem z Rikerem! - złapałam się za głowę. - Nie można być z kimś na siłę - mruknął i zaczęliśmy iść. Po dwudziestu minutach byliśmy już pod domem Lynchów. W salonie był Riker, przeglądał swój telefon. Zatrzymałam Rossa rękami, dając mu znak, że sama to załatwię i, żeby się nie mieszał. - Hejka! - uśmiechnęłam się sztucznie - Możemy porozmawiać? - spytałam i usiadłam obok niego. - Tak, miałem ci to właśnie zaproponować - westchnął. - Ok, a więc od czego, by ty zacząć.. - syknęłam. - Ja wiem, wiem, że ty mnie nie kochasz - zaczął za mnie. - Nie. Nie mów tak Rik - zaprotestowałam. - Nie oszukasz mnie - uśmiechnął się smutno. - Riker kocham cię, przecież wiesz o tym. Zawsze ci ufam. Gdy mnie coś dręczy lub niepokoi zwierzam się Tobie - wytłumaczyłam. - Rozumiem kochasz mnie, ale jako przyjaciela, pseudo ,,brata". Ale nie kochasz mnie tak jak ja ciebie - powiedział, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza - Nigdy nie patrzałaś na mnie w taki sposób jak patrzysz na Rossa. Dlatego będzie lepiej dla ciebie jak zerwiemy - podsumował. - Czyli zrywasz ze mną tylko dlatego, żebym była szczęśliwa? - spytałam nie rozumiejąc. - Tak, bo twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze - westchnął ciężko.