Rozdział 33

28 7 0
                                    

*4 dni później

Moja rutyna od tych kilku dni wygląda następująco: płaczę całą noc, zasypiam nad ranem, budzę się oglądam stare zdjęcia z tatą, płaczę, wspominam sytuacje, w których mogłam urazić go w jakiś sposób, mam wyrzuty sumienia, jeszcze więcej płaczę i tak cały czas.

Dzisiaj jest pogrzeb.

Ubrana z prostą czarną sukienkę siedzę na skrawku mojego łóżka i pocieram kciukiem moje ulubione zdjęcie z tatą. Wtedy jeszcze nie pił, miałam może cztery lata. Zasłaniałam mu oczy i krzyczałam AKUKU! Uśmiechnęłam się na wspomnienie o tym. Przetarłam kąciki oczu chusteczką i pociągnęłam lekko nosem. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili w pokoju zjawiła się mama.
- Jak się trzymasz? - uśmiechnęła się sztucznie. Ona najbardziej cierpiała, ale próbowała to zataić.
- Ja nie mogę.. tak bardzo go skrzywdziłam.. nawet się z nim nie pożegnałam.. odszedł, w niezgodnie ze mną, co ze mnie za córka?! - mówiłam z wyrzutem do samej siebie.
- Skarbie nie mów tak.. Ty tutaj w żaden sposób nie zawiniłaś. Myślę, że to coś rozprostuje ci ten nieporządek w głowie - powiedziała i podała mi jakieś pudełeczko. Wstała i wyszła.

Delikatnie otworzyłam przedmiot. W środku znajdowała się płyta, naszyjnik i kartka. Do ręki chwyciłam najpierw kawałek papieru. Był to list. List od taty.

,,Lenka!
Piszę ten list, gdy ty jesteś na obozie w Hiszpanii. Wróciłem z mojego leczenia. I poczułem się zupełnie inaczej.. Zdaje sobie sprawę, że skrzywdziłem cię moim poprzednim zachowanie, zarówno ciebie jak i mamę, Abby i Jake'a. Tak bardzo chciałbym odpokutować za te wszystkie krzywdy, jednak czas jest nieubłagalny. Na leczeniu dowiedziałem się, że mam raka. Raka trzustki. Nieuleczalny... Była to moja wyrocznia. Jedyne co mi wtedy zostało to odliczanie. Najpierw tygodnie, dni i w końcu godziny. Gdy czułem się naprawdę źle, wiedziałem, że to już niedługo. Nie chciałem, żebyście wiedzieli mnie w takim stanie, więc po prostu wyjechałem do hospicjum.
Próbowałem do ciebie jakoś dotrzeć, zbliżyć się i poczuć się znów jak twój ojciec. Tak jak było kiedyś.. Gdy byłaś taka jak Abby. Chciałem cię przytulić, pocałować w czoło i powiedzieć ,,Kocham cię córeczko!". Jednak zawaliłam i to bardzo. Na twoim miejscu postąpił bym tak samo. Nie masz prawa mi nic zawdzięczać, bo nic ode mnie nie uzyskałaś poza siniakami, strachem i płaczu. W tym oto liście chciałem cię przeprosić, chciałem to zrobić osobiście twarzą w twarz, ale jest po prostu za późno.

Mama mi powtarzała wiele razy, że ty jesteś taka niedostępna i bez żadnych uczuć, ale ja wiem córeczko, że ty wszystko bardzo przeżywasz i przeżywałaś.. tylko, że wewnętrznie. Nie pokazujesz tego światu, choć ja wiem, że nieraz bardzo cierpisz. Robiłaś tak gdy byłaś mała i robisz tak teraz. Potrzebowałem cię i to bardzo i wiem, że ty mnie też, tylko nie jako pijaka, lecz jako normalnego i ukochanego tatę, jednak nie zdążyłem nim jeszcze raz na nowo zostać.
Wybacz mi proszę... Jako drobną pamiątke chciałem ofiarować ci mój naszyjnik. Gdy byłem na odwyku codziennie znajdował się w mojej kieszeni i mam nadzieję, że będzie pięknie zdobił twoją szyję.
Kocham cię najmocniej na świecie moja Mała Księżniczko i pamiętaj, że ja zawsze czuwam przy Tobie.

Od zawsze na zawsze z Tobą.

Twój tatuś"

Gdy przeczytałam ostatnie kilka zdań mogę serce zwariowało. Zaczęłam ryczeć jak jeszcze nigdy. Trudno było mi zaczerpnąć powietrze.
- Dlaczego nas zostawiłeś?! - krzyknęłam dosyć głośno. Cisza - Czemu cię teraz tutaj nie ma?! - znowu cisza, kto miał mi odpowiedzieć? Przecież ON nie żyje. Nie odpowie mi. Spojrzałam na pudełko. Delikatnie wyciągnęłam naszyjnik. Był złoty w kształcie połówki serca. Otworzyłam go i zobaczyłam dwa malutkie zdjęcia moje po jednej stronie, miałam 7 lat i było to zdjęcie robione w szkole przez fotografa w pierwszym roku, wystraszona, zdezorientowana, w dwóch kucykach i w mundurku szkolnym. Drugie zdjęcie przedstawiało mojego tatę, miał śliczny, uroczy uśmiech i w oczach znajdowały się małe iskierki, pamiętam to jak dziś, że to zdjęcie robiła mu mama, w któreś letnie popołudnie. Ja z Jake'iem bawiliśmy się w piaskownicy w parku a tata z mamą siedzieli na ławce i nas pilnowali. Wtedy mama wyciągnęła aparat i chciała zrobić normalne zdjęcie tacie, jednak my rozbawialiśmy tatę i ledwo się powstrzymywał. Stąd też ten uroczy uśmiech na jego twarzy. Zacisnęłam naszyjnik w dłoni i postanowiłam włączyć płytę z pudełka.

Na nagraniu znajdował się tata. Powtarzał wiele razy, że nas kocha, najbardziej jednak zdziwiła mnie końcówka...
''...- Jeszcze jadna bardzo istotna sprawa. Proszę cię kochanie o pełną dyskrecję - zaczął pod denerwowany tata. Na nagraniu był już w hospicjum, więc niedawno to nagrał.
- Teraz proszę zatrzymaj to nagranie i pójdź do sypialni mamy, ściągnij obraz z twoim zdjęciem z dzieciństwa w tych dwóch uroczych kucykach. Odwróć to zdjęcie i będzie tam wciśnięta nie za duża karteczka. Weź ją i wróć tu do mnie, ale staraj się tak by nikt cię nie zauważył..."

Zrobiłam to bo mi kazał tata. Wróciłam z karteczka, byłam tak zestresowana, że nawet nie zobaczyłam ci na niej jest. Odtworzyłam nagranie ponownie.

,, ... Jest to los puszczony w Lotto - zaczął znów tłumaczyć mi wszystko - dzień przed wyjazdem do hospicjum poszedłem sprawdzić wyniki i okazało się, że wygrałem pół miliona. Pomyślałem.. Po co mi tyle kasy jak za kilka dni umrę? - parsknął śmiechem. Lecz był to śmiech bólu, który w tej chwili ja też odczułam.
- Postanowiłem, że przepisze te pieniądze na ciebie - te słowa mnie uderzyły i to bardzo. Nie mogłam się otrząsnąć - Na tym losie jest mój podpis i wystarczy, że zaniesiesz go do banku. Tam wszystko już na ciebie czeka. Wiem, że jesteś odpowiedzialna i roztropna. Ufam tobie i wiem, że dasz sobie z tym wszystkim radę. Zawsze będę się kochał księżniczko - przesłał mi buziaka i wideo się skończyło''

Spojrzałam z niedowierzaniem na kupon. Kilka łez spadło mi po policzkach. Schowałam los pod poduszkę i w sumie dobrze zrobiłam, bo w chwili, której przykryłam go weszła do pokoju mama.
- I jak lepiej? - spytała.
- Nie zbyt.. - skrzywiłam się.
- Chcesz pogadać o tym? - wyczułam w jej głosie ogromną troskę. Na wspomnienie tych wszystkich rzeczy od taty zaczęłam płakać. Mama objęła mnie ramieniem.
- Tata.. napisał, że.. mnie kocha.. - jąkałam się przez płacz.
- No pewnie córeczko, jakby mógł cię nie kochać? - koiła swoim głosem.
- Ale mamo.. ja też go.. go kocham, a.. a nie mam.. mo.. możliwości by mu.. mu to powiedzieć.. już nigdy mu te.. tego nie będę mogła powiedzieć - szlochałam.
- Właśnie mu to powiedziałaś kochanie - odparła - On tu z nami jest, tylko my go nie widzimy - dodała.
- Dziękuje mamo za.. za wszystkie - przytuliłam ją.
- Chodź czas iść na pogrzeb - powiedziała smutno.

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz