Rozdział 19

64 9 0
                                    

Zdecydowałam się zadzwonić do Rossa. Myślałam nad tym pół godziny, aż w końcu się przełamałam. Bałam się cholernie. Patrząc na to z jego strony to... Ma wspaniałe życie. Pieniądze, zdrowie, uroda. Po co biznesmenowi chora laska?!
Usłyszałam pierwszy sygnał, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Siema! Tutaj wiesz kto, zostaw wiesz co, po usłyszeniu wiesz czego! - usłyszałam w słuchawce i rozległ się pisk. Rozłączyłam się.
Do mojego pokoju weszła mama. Położyła reklamówkę z jakimś jedzeniem ze sklepu na mojej szafce nocnej. Przesunęła krzesełko bliżej mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z udawanym uśmiechem.
- Mam powiedzieć prawdę czy udawać, że wszystko w porządku? - rzuciłam oschle. Do sali wszedł pewien siebie lekarz. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Przerzucił kilkoma kartkami szukając czegoś.
- Lena mamy 2 sposoby na leczenie. Decyzja, który zastosujemy zależy tylko i wyłącznie od ciebie. A więc pierwszy to leczenie chemią, będziesz codziennie dostawała odpowiednią dawkę i po około 2 miesiącach po raku nie będzie śladu, jednak przez te lekarstwa stracisz włosy, twoja skóra może być sucha i szorstka. Druga opcja to wycięcie laserowo- chirurgicznie, podlega się wtedy operacji. Operacja trwa około 2 godzin, ale niestety traci się wtedy piersi - wyjaśnił spokojnie. Słyszałam jak mama odetchnęła z ulgą, że da się mnie uratować.
- A jak nie wybiore żadnej?! - powiedziałam.
- Co?! - zdziwił się.
- Nie chcę być leczona. Chcę umrzeć - krzyknęłam.
- Lenka.. proszę cię - odezwała się błagalnie mama.
- Nie! - znowu krzyknęłam.
- Posłuchaj, to nie jest sprawa do bagatelizowania. Jeśli szybko nie podejmiemy jakichkolwiek działań rąk może się przemieścić i wtedy nie będzie dla ciebie ratunku - wtrącił lekarz.
- Nie chcę - zaczęłam odpinać kable, które były po podłączene do mnie - Chce wypisu - zażądałam. 
- Dobrze.. - westchnął bezradnie.
- Nie! Niech pan jej coś powie - krzyknęła mama.
- Nie mogę nic zrobić, przecież nie zatrzymam jej siłą - uniósł ręce w geście obrony.
Ubrana i spakowana w małą torebkę wyszłam ze szpitala. Zaczęłam iść w stronę parku, musiałam się przewietrzyć, wszystko poukładać i przemyśleć.
- Lena czekaj! - usłyszałam moja rodzicielkę.
- Mamo, chce sie tylko przejść... Sama - odparłam stanowczo.
- Nie powinnaś być sama w twoim stanie - zaczęła.
- Nic mi nie będzie - krzyknęłam, bo już odchodziłam.
Doszłam do parku, usiadłam opierając się o drzewo. Przymknęłam oczy i rozmyślałam nad moim życiem, nie wiem co mam zrobić. Gdzie iść, z kim pogadać? Gdy otworzyłam powieki spostrzegłem Rossa siedzącego obok mnie, jednak im dłużej na niego patrzałam tym był bardziej nie wyraźny, aż na końcu znikł. Fajnie już mam halucynacje.

**Riker Piątek weekendu początek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


**Riker
Piątek weekendu początek. Ahh.. w końcu odpocznę od pracy. Ross wczoraj gdzieś wyszedł i nie wrócił. Jest godzina 14, a jego nie ma od wczoraj od 22. Leżałem na kanapie i gadałem z Rydel, Rocky'm i Ryland'em. W tle włączany był telewizor i gdy chwilowo brakło nam tematu do rozmowy spoglądaliśmy na niego. Nagle ktoś wszedł do domu. Wszyscy spojrzeli na drzwi wejściowe w których stał Ross. Chłopak ściągnął buty i wszedł do salonu.
- Na chuj się tak gapicie? - parsknął.
- Gdzie byłeś?! - odparłem.
- Nie twój pieprzony interes - burknął.
- Miałeś nie ćpać! - krzyknęła z łzami w oczach Rydel.
- Nie robię już tego! - również uniósł głos.
- Mnie nie oszukasz - kontynuowała i wstała - Nie myśl, że teraz któreś z nas będzie cię kryła przed Leną. Jak tylko ją spotkam to osobiście pewiem jej całą prawdę - rzuciła i wyszła.
- Przesadzasz - westchnąłem do blondyna i poszedłem do siostry. Siedziała na huśtawce przed domem. Zawsze tam siedzimy ale to szczegół. Usiadłem obok blondynki. Milczeliśmy. Musieliśmy sobie wszystko poukładać. Bawiłem się sznurkami od swoich spodenek.
- Nienawidzę go! - wybuchła Rydel z płaczem. Pocałowałem ją w skroń i przytuliłem.
- Nie warto marnować na niego łzy, jest zwykłym dupkiem - powiedziałem. Nagle usłyszałem otwierającą się furtkę. Razem z siostrą unieśliśmy wzrok i zobaczyliśmy Lenę.
- Hejka! - odparła radośnie.
- O matko! Dziewczyno gdzieś ty się podziewała?! Od trzech dni wszyscy cię szukali - krzyknęła zdziwiona Rydel.
- Musiałam załatwić kilka spraw, a co ci się stało? Czemu płaczesz? - spytała przyjęta.
- Nie ważne... - westchnęła. I jak zwykle go kryje. Dosyć tego, nie pozwolę by skrzywdził taką wspaniałą dziewczynę jaką jest Lena!
- Co znowu nie powiesz prawdy? Co z tego masz, że go kryjesz? - wstałem i podszedłem do dziewczyn.
- Riker.. - zaczęła.
- Nie! Koniec tego! Ross jest ćpunem. Już od jakiś 2/3 lat. Wczoraj w nocy wyszedł i wrócił dopiero przed chwilą naćpany. Tyle w temacie - odparłem nabuzowany. W oczach Leny nagromadziły się górskie łzy. Źle to zrobiłem, mogłem być bardziej delikatniejszy.

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz