Rozdział 27

51 6 3
                                    

~8 miesięcy później
Witam. Tak to ja Lena. Tylko, że zupełnie inna Lena. Od rozstania z panem Lynchem minęło kilka miesięcy. Co się od tego czasu zmieniło?
Wszystko.
A więc..
To rozstanie zabrało część mojego życia, mojego serca. Nie chciałam tego, ale wiem, że chcę być stała w uczuciach i mieć rodzinę.
Zamknęłam się w sobie. Chodzę ubrana na czarno, słucham metalu, by odreagować. Nie rozmawiam z nikim, a jeśli już to odpowiadam pojedynczymi słowami. Mama mówi, że moja psychika uległa zniszczeniu. Chciała zapisać mnie do psychologa, ale poszłyśmy na lekki kompromis. Ona nie zapisze mnie do niego, a ja wyjadę na obóz młodzieżowy (letnią szkołę) na wakacje. Ma mi to pomóc ee.. zintegrować się z ludźmi w moim wieku. Oczywiście to tylko zdanie mojej mamy. Ja najchętniej robiłabym pogrzeby owadom. No, ale cóż...

Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi. Odłożyłam telefon i uniosłam się z łóżka. W wejściu pojawiła się ta pozytywna lala. Olivia.
- Hejka! Mam coś dla ciebie - rzuciła na powitanie. Ojejku, jak się nie cieszę. Nie czekając na moją odpowiedź ( i tak by jej nie dostała) położyła dużą paczkę na podłogę przed moimi nogami. Przez całe 8 miesięcy wspiera mnie i próbuje ,,nawrócić" do dawnej mnie. Otworzyłam paczkę i zauważyłam jakieś kolorowe ciuchy. Takie jak nosiłam wcześniej. Spojrzałam bez przekonania na nią.
- Super co nie? - pisnęła zadowolona. Nie? To jest okropne. Prędzej zwymiotuje niż będę w tym chodzić. Te kolorowe ubrania kojarzą mi się tylko i wyłącznie z nim. A ja nie chcę do niego wracać.
- Pomogę ci się spakować, jutro wyjeżdżasz, a widzę nie wzięłaś się za nic - mówiąc to spojrzała na pustą walizkę leżącą pod szafą. Również na nią spojrzałam, po czym wzruszyłam ramionami. Tak, teraz jestem typowym ,,trudnym dzieckiem".
Po chwili dołączyła do nas mama i Abby. Zaczęły pakować moją walizkę.
- Nie będę w tym chodziła - odezwałam się widząc, że pakują mi same kolorowe ciuszki.
- Albo to albo nago - podsumowała mama. Zaprzeczyłam głową.
- Lenka skarbie, przecież nie chcemy dla ciebie źle... - znowu zaczyna. Jasne, nie chcecie. Nikt nic nie chce. Pierdole takie życie. Chciałam być po prostu szczęśliwa, czy to tak wiele? Spojrzałam jedynie na mame i wyszłam z pokoju.

~Ross

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Ross

Od naszego rozstania z Leną. Zdaniem mojej rodziny jestem coraz gorszym człowiekiem. Nie pracuje, lecz pije codziennie. Jestem jeszcze większym dziwkarzem niż byłem. Nie brakuje mi jej. Mam teraz każdą, którą tylko zechce. Mogę wszystko nikt mnie nie ogranicza. Zerwanie było najlepszą rzeczą jaką w życiu zrobiłem.

Właśnie wszedłem do klubu. Tłum ludzi, głośna muzyka, gorące laski. Bajka. Dodatkowo świętuje, bo jutro wyjeżdżam do Hiszpanii. Buenos días gorące laseczki. Podszedłem do baru i usiadłem na wysokim krzesełku.
- Cześć Will, wściekły pies razy dwa - rzuciłem na przywitanie.
- Ross znowu? - odparł barman.
- Jak się bawić to się bawić, drzwi wyjebać wódkę postawić - uśmiechnąłem się. Brunet pokręcił lekko głową i zaczął nalewać substancje do szklanek.

Po północy już nie łączyłem z otoczeniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po północy już nie łączyłem z otoczeniem. Nieźle się najebałem. Oparłem ręce na barze i schowałem w nich twarz. Odpłynąłem.

Obudziło mnie mocne szturchanie. Odwróciłem głowę do tyłu. Zacząłem się śmiać jak idiota. Ta.. ten alkohol.
- Ross! Zamykamy, zjeżdżaj stąd - usłyszałem głos Willa. Spojrzałem w jego oczy. Złapałem go za koszule i przybliżyłem jego ucho do moich ust.
- Jestem niczym, kompletne zero - szepnąłem.
- Nie gadaj głupot, idź do domu, bo z tego co wiem za kilka godzin lecisz do Hiszpanii. Musisz jakoś wytrzeźwieć - poklepał mnie po ramieniu i pomógł mi wyjść.

Godzina 14:30. Siedzę w samolocie pełnym młodych ludzi. No w końcu to obóz młodzieżowy. Siedzę od strony okna, po mojej drugiej stronie jest chłopak, a obok niego dziewczyna. On wysoki, czarne włosy smukła twarz. Pełno tatuaży i kolczyków.

Dziewczyna brunetka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziewczyna brunetka. Bardzo duże oczy, koloru piwnego. Chuda i zgrabna. Na głowie przewiązaną miała czerwoną bandamke, która odgarniała burze loków z jej twarzy.

Oparłem głowę o siedzenie i westchnąłem ciężko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oparłem głowę o siedzenie i westchnąłem ciężko. Tęsknię za..
- Cześć, jestem Andy! - wyrwał mnie głos.
- Siema, Ross - uścisnąłem jego dłoń.
- To moja dziewczyna Ally - brunetka uśmiechnęła się i podała mi dłoń. Nagle w mojej skroni nastąpiły niemiłosierne kłucia. Złapałem się za nią i zacząłem delikatnie masować.
- Coś ci jest? - spytał szatyn.
- W nocy się nieźle najebałem. Jeszcze mnie trzyma - uśmiechnąłem się wspominając to.
- No to grubo - obydwoje się zaśmiali. Dołączyłem do nich. Zauważyłem w tej chwili jak cudownie uśmiecha się Ally. Ten uśmiech przypominał mi tylko jedną, wyjątkową osobę. Od razu zpoważniałem i oparłem głowę o ręce.
- Co się stało? - spytała brunetka.
- Zdałem sobie właśnie sprawę z jednej bardzo istotnej rzeczy - westchnąłrm nadal nie mogąc w to uwierzyć.
- Przecież minęło tak dużo czasu, a ja głupi nie zauważyłem.. - kontynuowałem.
- Ale czego?! - spytał Andy nie rozumiejąc mnie.
- Ja tęsknię za nią. Nie mogę bez niej żyć - spojrzałem z wielkim błyskiem w oczach na Ally.
- Za nią? - Andy pokazał palcem na brunetkę.
- Za mną? - Ally zdziwiła się i pokazała na siebie.
- Nieee..  za Leną! - prawie krzyknąłem. Oni spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
- Kto to Lena? - spytał Andy.

Bad Boy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz