– Od kilku lat podejrzewam, że odczuwam fizyczny oraz psychiczny ból inaczej niż inni. Skłaniają mnie ku temu wnioskowi liczne sytuacje, gdy czarnoksiężnicy, zaciąwszy się nożem bądź rzuciwszy błędne zaklęcie, reagowali na odniesione obrażenia w zabawnie ożywiony sposób. Klęli i natychmiastowo zajmowali się ranami, albo nakładając na nie lecznicze maści, albo przyspieszając gojenie za pomocą magii. Obudziło to moje zainteresowanie, gdyż zdawali się być o wiele wrażliwszymi ode mnie. Również zadawanie bólu wydaje się przychodzić im mniej naturalnie niż mi. Chociaż niektórzy (Lasota i Czebira, którzy również reagują na odczuwany ból w bardziej podobny do mojego sposób) nie wahają się przed wypróbowywaniem zaklęć torturujących, pozostali nieraz bardzo wyraźnie odwracają wzrok, często wysługując się mną. Odnoszę wrażenie, że chociaż ja nie mam nic przeciwko sprawianiu bólu innym, w nich wywołuje to niezrozumiałe poczucie winy, zwłaszcza gdy doświadczenia prowadzone są na zwierzętach bądź przypadkowo znalezionych w głuszy dzieciach. Postanowiłem więc znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie.
– Czekaj – wypaliłam. – Przeprowadzacie eksperymenty na znalezionych w lesie sierotach...?
– Nie przerywaj mi – warknęła Bożena z niezadowoleniem. Przez chwilę próbowała spalić mnie samym spojrzeniem, ale wreszcie chyba doszła do wniosku, że jestem żaroodporna, bo westchnęła i odparła: – Te dzieci, które mają talent, są wychowywane na kolejnych czarnoksiężników, a pozostałe dziękują nam za uratowanie życia w inny sposób.
Włosy aż zjeżyły mi się na karku.
– Nie wściekaj się tak, nie masz na kogo. – Bożena wzruszyła chudymi ramionami, jak gdyby było jej zupełnie wszystko jedno. Pewnie zresztą tak właśnie było. – Krucza wieża ma naprawdę duże umiejętności w wyciąganiu z dzieciaków całego ich magicznego potencjału, zwłaszcza od czasu, gdy zyskała Kanimira. Rzadko kiedy zdarza się bachor, z którym zupełnie nic nie da się zrobić. W końcu tutaj to właśnie za magię Jasie i Małgosie są wyrzucani z domów.
Cóż, pewnie ona sama była jedną z tych znalezionych w głuszy. Wzięłam głębszy wdech, doszłam do wniosku, że już nic gorszego pewnie nie usłyszę i zadałam drugie nurtujące mnie pytanie:
– Kim są ci Lasota i Czebira? Chciałabym z nimi porozmawiać.
– Jeśli znasz się na nekromancji, proszę bardzo. – Smarkula ponownie wzruszyła ramionami.
– Nie żyją?
– Gdy Kanimir o nich pisał, obydwoje byli już dość mocno opętani czarną magią. Jakieś trzy lata po wpisie mistrz kazał zabić Lasotę. Czebirę z kolei zlikwidowali, gdy próbowała go pomścić, byli małżeństwem. Widać ich pokrętnej miłości nawet szaleństwo nie zdołało zniszczyć, a tak często sami sobie skakali do gardeł...
– Kiedy to się stało?
– Jakieś pięć lat temu. Mam czytać dalej, czy chcesz mnie wypytywać aż do zmierzchu?
Posłusznie zamknęłam buzię, a Bożena wróciła do rozszyfrowywania czarnoksięskich notatek.
– Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Planowałem najpierw wejść w umysł obiektu badawczego, a następnie wystawić go na ból, początkowo słaby, z czasem nabierający na sile. Niestety sześciolatek złamał się przez samo nawiązanie kontaktu z moją świadomością.
Zrobiło mi się niedobrze. Na samo wspomnienie jestestwa Kanimira po plecach przebiegały mi ciarki, a przecież nawiązał połączenie za moją zgodą. Gdyby siłą przełamał moje bariery... Chłopiec nie miał szans wytrzymać. Nawet, jeśli parę lat temu czarownik był choć odrobinę mniej ogarnięty przez czarną magię.
CZYTASZ
Czarnoksiężnik Północnych Rubieży
Fantasia- Co z ciebie za czarny charakter, co? Źli goście powinni kryć się ze swoimi zamiarami, a wielką gadkę i dokładny opis swoich planów strzelać dopiero na końcu, tuż przed tym, jak ci dobrzy ich skasują. A ty co? Od razu mówisz co knujesz, psujesz cał...