22. Do głowy przychodzą mi same głupie pomysły

1K 150 219
                                    

EDIT: tak sobie przypomniałam, że kiedyś dawałam Wam linki do moich rysunków. Teraz chcę to zrobić raz jeszcze, dorzucając nowsze prace (linki znajdziecie w komentarzu do tego akapitu. Nie daję jednego z Kieranów i Zamira, bo mi się nie podobają, a Kanimira daję tylko dlatego, że to jedna z bardzo głównych postaci, ale też mi się nie podoba, więc.. cóż. Smacznego.

Gdyby ktoś powiedział mi, że w niewiele ponad tydzień napiszę aż trzy rozdziały, z czego ostatni znacznie przekracza moją normę długości, wyśmiałabym go i wysłała do najbliższego psychiatry. 

A jednak się udało. Wow. 

Szkoda tylko, że powoli kończy się ten piękny okres, bo w czwartek wracam od babci (miejsca idealnego do pisania) do domu, pakuję manatki i wyjeżdżam mieszkać i studiować na drugi koniec kraju, a więc i czas mi się skończy na takie Was (i siebie, nie oszukujmy się) rozpieszczanie :C

A tak poza tym to mega osiągnięcie, bo pobiłam swój rekord już mega bardzo i przebiłam przed chwilą próg 300 stron książkowych :D

Postanowiłam też nieco zmienić styl i w momencie, gdy między kolejnymi wydarzeniami jest jakaś dłuższa przerwa nie dostaniecie już "enter enter enter", a taki o wzorek jak poniżej :)

Zapraszam!

Kłobuk wszedł do głównej izby kuchennej Miry i aż się zapowietrzył z oburzenia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kłobuk wszedł do głównej izby kuchennej Miry i aż się zapowietrzył z oburzenia.

– A co ty tutaj robisz, nie miałaś czasem iść i ratować świata? – zapytał.

Niechętnie odkleiłam się od ramienia Anny, w które wtulałam się przez ostatnie pół świecy. Na widok moich podkrążonych oczu Zamir opamiętał się nieco i już łagodniejszym tonem zapytał:

– Co się stało?

– Znowu, "co się stało, co się stało" – poskarżyłam się przyjaciółce, imitując gładki baryton demona. – Czarownik mi się stał, ot co!

– A ty od razu musisz się złościć bez powodu, jak próbuję być miły – obraził się kłobuk i wskoczył na piec, po drodze zamieniając się w wielkiego, kudłatego kocura. Że też zmieścił się na wąskiej półce i jeszcze dał radę się na niej położyć!

– Jak mówiłam, Czarownik mi się stał – burknęłam i na powrót zatonęłam w kasztanowych lokach Ani. Ona tymczasem wzięła na siebie odpowiedzialność tłumaczenia kłobukowi mojej tragicznej sytuacji:

– Wczoraj około południa Helenka uznała, że jej misja nie ma żadnych szans na powodzenie, że marnujemy tu tylko czas, a powinniśmy uciekać jak najdalej. Generalnie Kanimir jest nie do opanowania, a ona sama nie ma szans go zawrócić ze złej ścieżki. Od tamtej pory zdążyła już się spakować i przyjechać tutaj, namawiając nas do ucieczki. Ba, nawet wyjechała. Ale w przeciągu świecy lub dwóch i tak teleportowało ją z powrotem, razem z całym dobytkiem i Śpiochem pod siodłem, na podwórku przed chatą. Ile to było razy? Ze trzy czy cztery tak próbowała.

Czarnoksiężnik Północnych RubieżyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz