I tak oto jestem z Bardzo-Niespodziewajką, czyli kolejnym rozdziałem nie tylko tego samego miesiąca, ale jeszcze na ponad tydzień przed jego końcem :D
Muszę się tylko przyznać, że w międzyczasie uznałam, że jednak "ni czorta nie umim w przecinki", a jak czytam jakieś mądre poradniki w Internecie, to tylko od nich głupieję, więc chyba jednak nie ma dla mnie nadziei, trzeba było lepiej kuć w podstawówce :')
No i jedna mała rzecz: zamiast przypisu na samym końcu wstawiam komentarz pełniący tę rolę odnośnie długości miary zwanej ziarnem - pojawił się przy odpowiednim akapicie.
Zapraszam do czytania!
– Heeej, ty! Obudź się! Wstawaaaj!
Odniosłam nieprzyjemne wrażenie, że ktoś dźga mnie kijkiem. W zasadzie może i posłuchałabym poleceń niecierpliwego natręta, ale ktoś, może wredny Czarownik we własnej osobie, chyba zszył mi powieki. Ewentualnie przyczepił do nich odważniki albo obkleił je kamieniami. Dość, że otwarcie któregokolwiek z moich dwóch oczu było na razie ponad moje siły. W gruncie rzeczy jakoś nie potrafiłam sobie też wyobrazić, że w ogóle mam głos albo potrafię mówić... Jak się zmuszało te struny... czy tam fałdy, jak Kanimir mnie kiedyś skorygował... Jak im tam było? A tak. Fałdy głosowe. Jak to się je zmuszało do ruchu?
Na próbę wciągnęłam powietrze nieco mocniej, po czym wypchnęłam je z płuc, ale chyba coś zrobiłam nie tak, bo usłyszałam tylko bardzo niejasne mruknięcie a do tego jakieś niepokojące warkoty. Czyżbym nabawiła się pylicy?
Warkoty przybliżyły się nagle. Uznałam, że to jednak nie mogłam być ja, bo to coś brzmiało jak wściekły niedźwiedź. A potem nagle uświadomiłam sobie, że lecę i w następnej chwili przyrżnęłam w twardą podłogę.
Nagle przypomniałam sobie, którymi mięśniami trzeba poruszać żeby otworzyć oczy i uświadomiłam sobie, że udało mi się tylko mruknąć, bo zapomniałam otworzyć ust. No a "niedźwiedziem" okazała się Milena, przyrzeczona Sambora, której najwyraźniej nie spodobała się moja skromna osóbka, chrapiąca sobie smacznie w najwygodniejszym fotelu w bibliotece. W zasadzie jedynym fotelu. No ale poza nim były tu jeszcze dwie wolne kanapy i pięć krzeseł przy biurkach, więc to raczej nie o brak miejsca chodziło.
Nieco przytomniej wpatrzyłam się w rozsierdzoną czarownicę. Jak się okazało, kijkiem jednak mnie nie dźgała, znalazła sobie za to pogrzebacz i uznała go za godne narzędzie do budzenia śpiących przedstawicielek Strony Dobra.
Na domiar złego, obok niej stał i milcząco, a do tego bardzo oskarżycielsko, wpatrywał się we mnie Dalewin, pełniący rolę bibliotekarza. Oho, ostatnio za dużo czasu spędzałam w obozie Hela Jest Świetna, więc teraz przedstawiciele drużyny Hela to Wredna Strzyga postanowili przypomnieć mi o swoim istnieniu? Nie wiedziałam czego Milena mogła ode mnie chcieć i zapewne wolałam nie wiedzieć, toteż postanowiłam wykonać strategiczny odwrót. W chwili gdy czarownica nabierała powietrza w płuca, by wygłosić jakąś tyradę, ja, niezwykle zręcznie jak na dopiero co obudzoną laureatkę akademickiego konkursu "Największa Fajtłapa", zerwałam się z miejsca i jak rasowa krowa poszarżowałam w stronę wyjścia z biblioteki. Z całą pewnością by mi się udało, gdybym w drzwiach, w podskoku nie przyrżnęła w – a kogóż by innego – samego Czarownika. Kanimir nie cofnął się pod tak potężnym ciosem w pierś, w zasadzie w ogóle nie drgnął, słowem: zachował się jak najprawdziwsza ściana, prawdopodobnie najsolidniejsza w całej tej wieży. Najwyraźniej nie przeszkodził mu nawet fakt, że przyrżnęłam czołem prosto w jego brodę.
CZYTASZ
Czarnoksiężnik Północnych Rubieży
Fantasía- Co z ciebie za czarny charakter, co? Źli goście powinni kryć się ze swoimi zamiarami, a wielką gadkę i dokładny opis swoich planów strzelać dopiero na końcu, tuż przed tym, jak ci dobrzy ich skasują. A ty co? Od razu mówisz co knujesz, psujesz cał...