29. Seria ostatecznych starć to ciężki kawał chleba

918 125 238
                                    

Ogłoszenie!

Tym sposobem, na jakiś tydzień po poprzedniej porażce (rozdziałem tego nie nazwę), wskakuję z już OSTATNIM rozdziałem tej części. Ale spokojnie, spokojnie, będzie jeszcze EPILOG i prawdopodobnie nie będziecie na niego długo czekać, jeśli wziąć pod uwagę, że połowę napisałam już daaaawno temu. A po epilogu planuję jakieś posłowie, żeby to wszystko jakoś podsumować. Swoją drogą: razem z epilogiem planuję publikację prologu i pierwszego rozdziału drugiej części :3 szalone plany, nie ma co, ale sesja zimowa za nami, a co za tym idzie - szanse na regularniejsze apdejty są i mam nadzieję ich nie zaprzepaścić. 

Cieszę się, że w tym rozdziale udało mi się wrócić do helenkowej narracji, bo poprzedni to naprawdę jakaś porażka była :') Mam nadzieję, że rozwiązanie tego wszystkiego przypadnie Wam do gustu (no ale ostateczne rozwiązanie sprawy Kanimira nastąpi, oczywiście, w epilogu, więc nie osądzajcie jeszcze tej kwestii zbyt surowo!

Zapraszam!

Muszę szczerze przyznać, że co prawda pałałam żądzą mordu, ale nie bardzo wierzyłam, że ot tak uda mi się podejść Seliorę i jeszcze ją skutecznie obezwładnić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Muszę szczerze przyznać, że co prawda pałałam żądzą mordu, ale nie bardzo wierzyłam, że ot tak uda mi się podejść Seliorę i jeszcze ją skutecznie obezwładnić. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby w ostatniej chwili odwróciła się w moją stronę i dość skutecznie wysłała do czarcich nor. A jednak nie tylko zdołałam podejść do niej na wyciągnięcie ręki, udało mi się nawet pchnąć ją nożem.

Inna sprawa, że nie do końca tak, jak planowałam.

Seliora w ostatniej chwili chyba tylko przez przypadek postanowiła ruszyć w stronę Ani, a ja z zaskoczenia tak nagłym unikiem sama straciłam równowagę i poleciałam do przodu, myśląc tylko o tym, by nie trafić nożem we własne oko. To byłaby naprawdę upokarzająca porażka.

Ostatecznie poczułam, jak dość tępe ostrze jednak w coś weszło (czyżby moją własną rękę?), a potem wyrżnęłam czołem o plecy Seliory. Za czołem podążyła reszta ciała i tak zarówno ja, jak i wredna Starsza niczym zaskoczony kłębek kończyn runęłyśmy prosto w najbliższą zaspę.

Podniosłam się jako pierwsza, ze zdumieniem stwierdziłam, że jednak nie dźgnęłam siebie samej (nóż utknął gdzieś w boku Seliory) i z jeszcze większym zaskoczeniem zobaczyłam, jak do tej pory niezniszczalna Baśka nagle sflaczała i przestała się ruszać. Ania natychmiast cisnęła w nią jeszcze jedną, pełną wściekłości kulą ognia i tak oto moja może-jednak-nie-matka zamieniła się ostatecznie w bardzo malowniczą kupkę popiołu, a przyjaciółka natychmiast zwróciła się z powrotem ku Wrzyszczowi.

- Ty... Ty mała... zawsze musisz mi przeszkadzać?! – wycharczała Seliora, siadając i strącając z głowy śnieg. Dopiero potem zwróciła uwagę na nóż w boku, z głuchym jękiem go wyciągnęła i przyłożyła w miejsce rany dłoń, uwalniając zaklęcie leczące.

Czarnoksiężnik Północnych RubieżyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz