19. Postanawiam zgłębić kolejne sekrety Antagonisty nr 1

990 146 112
                                    


[Ogłoszenie]

Nie ma chyba niczego, co mogłoby usprawiedliwić to długie milczenie, które Wam tak bezdusznie zaserwowałam. Mogę tylko próbować się tłumaczyć, że najpierw sesja dowaliła mi jak młot, zaraz po sesji miałam dwa tygodnie dosłownie wyjęte z życia - kułam do poprawy biochemii, robiąc przerwy tylko na toaletę i jedzenie (naprawdę!), a potem zostałam porwana przez rodzinę na dwutygodniowy rajd rowerowy no i nijak nie było kiedy pisać, bo te krótkie przerwy między brakiem czasu a brakiem snu były zbyt krótkie żeby cokolwiek sensownego ukończyć. No ale w końcu jestem, mam już bardzo dokładny zamysł na następny rozdział i obiecałabym, że opublikuję go kiedyśniedługo, ale jak znam siebie nic z tego nie wyjdzie, no chyba, że praktyki w szpitalu dadzą mi jakiegoś dodatkowego kopa.

Tak czy inaczej w przerwach między bóldupieniem na biochemię a bóldupieniem na ból tyłka od rowerowego siodełka, zdołałam nabazgrać takie małe humorystyczne zestawienie różnych fryzur Czarownika, które to wklejam pod spodem:

Tak czy inaczej w przerwach między bóldupieniem na biochemię a bóldupieniem na ból tyłka od rowerowego siodełka, zdołałam nabazgrać takie małe humorystyczne zestawienie różnych fryzur Czarownika, które to wklejam pod spodem:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na pocieszenie i obietnicę poprawy dodam, że dzięki lipcowej kampanii biochemicznej udało mi się uniknąć kampanii wrześniowej, toteż we wrześniu będę żyć i postaram się napisać ile tylko się uda :)

[/ogłoszenie]

Do wieży wracaliśmy żwawym tempem, to znaczy Kanimir, milcząc jak grób i promieniując lodowatą aurą, lewitował przede mną, narzucając prędkość wartą cwałującego konia wyścigowego, a ja wlokłam się za nim, niechętnie popędzając Śpiocha do ciężkiego...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do wieży wracaliśmy żwawym tempem, to znaczy Kanimir, milcząc jak grób i promieniując lodowatą aurą, lewitował przede mną, narzucając prędkość wartą cwałującego konia wyścigowego, a ja wlokłam się za nim, niechętnie popędzając Śpiocha do ciężkiego galopu, a po pierwszej wiorście pozwalając mu zwolnić do wyciągniętego kłusa. Niestety Czarownik nie pozwolił nam się zgubić, więc zaczął stopniowo zwalniać, a im wolniej on sam się poruszał, tym bardziej ja odpuszczałam Śpiochowi. Skończyło się na tym, że jeszcze przed połową drogi mój dzielny rumak zatrzymał się zupełnie i korzystając z całkowicie luźnych wodzy, zaczął szczypać koniczynę przy drodze.

Kanimir zatrzymał się i z westchnieniem ruszył w naszą stronę, ale gdy zbliżył się na jakieś piętnaście łokci, zebrałam wodze i warknęłam:

Czarnoksiężnik Północnych RubieżyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz