#14 "- Co do cholery?!"

571 38 9
                                    

*Charlie*

Jako że ta dziewczyna mnie okłamała, postanowiłem wrócić jednak do pokoju. Dałem się banalnie wrobić... zapewne jakaś fanka. Można powiedzieć, że w momencie, gdy byłem jeszcze w windzie to moje emocje nie szalały tak bardzo. Jednakże, kiedy podszedłem do odpowiednich drzwi, strasznie się wkurzyłem.

- Co do cholery?! - wrzasnąłem, patrząc na drzwi, które były niedomknięte. Zrobiłem jeden krok w stronę pokoju i nadepnąłem na, jak się okazało, wsuwkę do włosów. "Ktoś tu był. - pomyślałem - A ja chyba wiem kto..."

Szybko wybrałem numer Leo i zacząłem dzwonić.

- Ej stary, gdzie jesteś?! - zapytałem lekko poddenerwowanym głosem.

- Słuchaj, Nicole zgubiła telefon właśnie wracamy do hotelu!

- Co ty gadasz? Serio... - Już nie tłumaczyłem tego co przed chwilą zobaczyłem tylko rozłączyłem się z przyjacielem i wszedłem wgłąb pomieszczenia.

 Wszystko wyglądało całkowicie normalnie, czyli tak jak przed tym, gdy opuściłem pokój. Jedyne co się zmieniło to, to, że na pościelonym łóżku leżała biała kartka. Z wielkiej ciekawości wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać. 

Odłożyłem ją z powrotem i usiadłem obok. Przetarłem dokładnie twarz i przejechałem palcami po włosach. Chwilę zastanawiałem się nad przeczytaną, tajemniczą wiadomością. Zdałem sobie w końcu sprawę, że to dobrze, iż ta osoba mnie o tym poinformowała w ten sposób. Tekst, na tym nieschludnym papierze otworzył mi szeroko oczy i pozwolił, abym inaczej myślał o Nicole... 

***

- Nie mam pojęcia co zrobię, jeżeli nie znajdziemy tego telefonu! - Dalej szliśmy szybkim krokiem w stronę hotelu.

- Nicole, przestań! Trzeba pozytywnie myśleć i mieć takie nastawienie do sprawy - tłumaczył. 

- Zawsze znajdzie się coś, co zepsuje nam wspólnie spędzany czas. - Delikatnie posmutniałam. 

- Kochanie... właśnie takie "wykręty" w twoim przypadku zabawnie się toczą. - Zaczął się śmiać.

- Bardzo śmieszne, ale to nie ty zgubiłeś iPhone! - Byłam już zła, smutna, zszokowana, przerażona i grom wie co jeszcze...

- Dobra chodź... - Jeszcze bardziej przyspieszyliśmy kroku.

*Claries*

- I co z tym telefonem zrobisz, nie znasz hasła... - wspomniała siadając na łóżku. 

- Zmieniłam zdanie, oddam go jej - odpowiedziałam bez emocji.

- Chyba żartujesz, chcesz się poddać? - Zmierzyłam ją złowrogim wzrokiem i podeszłam bliżej.

- Czy ja wyglądam na osobę, która się poddaje? Hmm? Nie? No właśnie. Moja decyzja, jest tylko rozwiązaniem myśli, które przebiegają po moim mózgu, Kim. Dlatego oddam tego iPhone. 

- Jak to zrobisz? - kontynuowała.

- Ughh! Kimberly nie muszę ci nic tłumaczyć. Ważne, aby wyszło, a jak wiesz, bądź nie, u mnie zawsze wszystko idealnie, perfekcyjnie wychodzi!

***

Weszliśmy z pośpiechem do hotelu. Od razu pobiegłam do swojego pokoju, musiałam konieczne znaleźć ten telefon! Przeszukałam całe pomieszczenie i nic... ani śladu po iPhone. Tylko, że znalazłam coś innego, nieswojego jednakże skierowanego do mojej osoby. Szybko przeczytałam tekst umieszczony na dość pogniecionej kartce. Przez chwilę miałam całkowitą pewność, że to co było tam napisane to jakaś bzdura, dopiero po kilku minutach miało to sens.

Pogniecioną kartkę wyrzuciłam do kosza i wyszłam z pokoju.

- Znalazłaś? - zapytał Leo dobiegając do mnie.

- Nie - powiedziałam stanowczo i oschle. 

- Zgubienie telefonu nie oznacza mojego cierpienia. - Westchnęłam kpiąco.

- Okazuje się, że to ja będę teraz cierpieć przez ciebie. A nie sorry! Przecież, ja od początku naszej znajomości cierpiałam i jeszcze nie przestałam. Wiesz co?! Odpier*ol się ode mnie raz na zawsze i daj mi w końcu święty spokój! Po co mnie tutaj za sobą ciągniesz? Jesteś, aż taki twardy i nie umiesz się poddać? - Popatrzyłam na niego ze złością, ale też zwątpiłam natychmiastowo we wszystko co mi mówił, co obiecywał... to ostateczny koniec, koniec końców, koniec tego co rozpoczęło się w dniu koncertu, koniec wiary na lepsze jutro, koniec wiary w niego, w jego obietnice, przekonania, koniec tego wszystkiego na zawsze.

Odwróciłam się i szybko pobiegłam do swojego hotelowego pokoju. Miałam zamiar prędko się spakować i uciec, uciec do domu. Jednakże ciągle nie miałam swojego telefonu. Przecież to taka oczywista sprawa, mała rzecz, no może trochę wartościowa, no ale kurcze! Nie byłam bardzo mocno przekonana, iż go znajdę. Wyglądało to tak, że zostałam sama... 

Chcąc, czy nie chcąc. Mając na to ochotę, czy nie, wyjęłam laptopa i go włączyłam. Weszłam na stronę, którą ostatnio zablokowałam - bloga. Nie, nie usunęłam go, nie wiem czy to dobrze, czy może źle, ale wiem, iż może mi pomóc. Myślałam chwilkę, czy zaczęcie rozpisywania swoich żali na ich temat będzie właściwe. Doszłam do wniosku - oczywiście, że nie! Nie mogłam wypisać się wprost, tak jakbym tego chciała, ale napisałam notkę, która na pewno ma sens i jest baardzo właściwa. 

(...)

Zalewałam się łzami siedząc na łóżku w hotelowym pokoju. Nie miałam ochoty schodzić na kolację i szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam czy dam radę nazajutrz stąd wyjechać, szkoda było mi, że nie przebywałam wtedy w swoim mieście i domu. Na pewno byłoby mi łatwiej to wszystko przeżyć.

Mój głód mnie dobijał, musiałam zejść i coś zjeść. Dlatego jednak postanowiłam pójść do hotelowej restauracji.

- Kim? - zapytałam przyglądając się dziewczynie, która szła przede mną.

- Ooo Nicole! Jak miło cię widzieć... - Przytuliłyśmy się. 

- Co ty tu robisz?

- Wyjechałam w delegację z rodzicami - wytłumaczyła - a ty?

- Jestem z BAM na trasie - odpowiedziałam smętnie. 

- Nie cieszysz się? Coś się stało? Masz niemrawą minę... - zauważyła.

- Nie co ty...

Dziewczyna odwróciła wzrok, jakby zauważyła kogoś jej znanego za mną.

- To chyba Leo... - Popatrzyłam w tym samym kierunku co Kim. - Czemu Claries stoi obok niego? Ona też jest z wami na trasie? Przecież jej nie lubisz...

- Skąd wiesz, że jej nie lubię? - zapytałam marszcząc brwi.

- Przecież każdy wie jaka ona jest - skomentowała - ymm, no właśnie. - Wskazała palcem na nich.

Odwróciłam się znowu, tyle mi wystarczyło, by śmiało mówić, iż Leo to dupek. Całował się z nią na moich oczach... egoista do kwadratu! Mam dość...


/Wytrzymacie ze mną do końca? lovv ~ Natally

Koncert, który zmienił moje życie. ||BAM [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz