Skończyłam wszystkie lekcje. Teraz kieruję się do sali, w której mam odbyć swoją karę. Claries pewnie się spóźni. Uważa, że to na nią powinno się czekać, a nie ona na innych.
Kiedy dotarłam pod salę matematyczka już pod nią stała. Teraz pozostało nam czekać na dziewczynę.
(...)
Po piętnastu minutach Claries zjawiła się.
- Przed wejściem do sali proszę oddać telefony. - zażądała nauczycielka.
Wykonałam polecenie. Natomiast plastik ciągle się sprzeciwiał.
- Musisz oddać mi telefon, inaczej będziesz miała gorszą karę. - Zdenerwowała się.
- No okey! - warknęła blondynka i podała ip do ręki matematyczki wchodząc za mną do klasy.
(...)
Siedzę tu już dobre 2 godziny. Szczerze? Wolałabym być teraz w domu i odrabiać lekcje niż patrzeć na wymalowaną tapetę laluni. No cóż...
- A więc... przeprosisz mnie czy nie? - zaczęła blondynka, która raczej chce mnie doprowadzić do szału.
- Nie, bo to ty zawiniłaś. - Uśmiechnęłam się do niej sarkastycznie, ta odwróciła się plecami w moją stronę.
(...)
Zaczęłam zerkać na nauczycielkę, która najprawdopodobniej zasnęła.
- Ej ty, lala! - wołałam po cichu.
- Czego?
- Chcesz wyjść stąd przed czasem? - zapytałam siadając obok niej.
- Pff, nie będę z tobą współpracowała, jeszcze czego... - Plastik robi łaskę, niech sama sobie tu siedzi.
- Okej, to życzę najgorszych i najnudniejszych kolejnych dwóch godzin w twoim życiu, nara!
Podeszłam do biurka matematyczki, zabrałam klucz, swój telefon i otworzyłam drzwi. Po czym szybko je zamknęłam i przekręciłam zamek, tak aby blondynka nie wyszła. Kluczyk wsunęłam otworem pod wejściem, po chwili znajdował się w sali. Wysłałam Claries sarkastycznego buziaka w powietrzu i odeszłam.
Ze szkoły wyszłam na luzie. Nikt, nie widział, bo nikogo nie było na korytarzu. Więc poszło jak z płatka. Idąc powrotną drogą ze szkoły, przejrzałam swój telefon. Okazało się, zresztą jak zwykle, że mam tysiąc SMS'ów od Charliego, szkoda tylko że Leo nic nie napisał. Trudno.
Charlie:
Ej, co jest? Czyli jednak jesteś na nas zła? Proszę cię, wyjaśnijmy to...
Charlie:
Halo, odpiszesz mi?
Charlie:
Nicole! Zaczynam się niepokoić!!!
Charlie:
.. zresztą Leo również, proszę.. :/
Postanowiłam, że w końcu mu odpiszę.
Ja:
Kłamiesz... już was nic nie obchodzę. Nie jestem księżniczką, ani żadną Bambino. Koniec z tym. Mam dosyć. Nie pisz do mnie. Najlepiej, skasuj mój numer.
Zaczął do mnie dzwonić. Zignorowałam to.
W drodze, jeszcze z 15 razy próbował się ze mną skontaktować. Ale to na marne, gdyż nie odebrałam ani jednego połączenia.
Weszłam do domu. Zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Mój plecak natychmiast znalazł się w koncie, a ja na łóżku. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zaczęłam gapić się tępo w sufit. Kolejne połączenie, to pewnie znowu Charlie. Przez chwilę miałam myśl, żeby nie odbierać. Jednak postanowiłam upewnić się że to on. Myliłam się tym razem był to Leo.
- Tak?
- Hej.
- To ty, Charlie? - Nieźle mnie wkręcił.
- AHA! Czyli od niego odebrałaś, a ode mnie nie raczyłaś... - Czułam, że jest mu z tego powodu przykro.
- To nie tak... - Chciałam się wytłumaczyć.
- Skoro już rozmawiamy powiedz mi dlaczego tak nas traktujesz?
- To chyba proste. Co to miało w ogóle być? Tak po prostu wyszedłeś, a po chwili dostałam SMS'a, że ruszacie dalej w trasę. Nawet się nie pożegnaliście. Tacy są przyjaciele?
- Przepraszam, ale Leo... - W oddali usłyszałam jak brunet mówi "Ale co ja?" po chwili Charlie mu odpowiedział "Nie nic!". Chyba brązowooki skapnął się, że blondyn rozmawia z jego telefonu "Ej oddaj mi mój telefon!" "Ale..."
- Halo? - Usłyszałam głos Leo.
CZYTASZ
Koncert, który zmienił moje życie. ||BAM [ZAWIESZONE]
Fanfic| KSIĄŻKA W TRAKCIE POPRAWIANIA BŁĘDÓW! | Piętnastoletnia Nicole w końcu wybiera się na koncert Bars And Melody, czyli jej ulubionego zespołu. Tam na M&G chłopaki zauważają jej rany po samookaleczeniu się, dziewczyna nie chce być znowu czyimś proble...