W poniedziałek pracę miałam zacząć dopiero o godzinie piętnastej, co po nieprzespanej nocy było dla mnie jak zbawienie. I chociaż tym razem nie płakałam ani nawet nie byłam zła czy smutna, nie mogłam spać, ponieważ cały czas myślałam, czy dobrze postąpiłam, dając Biersackowi kolejną szansę. Cóż, po kilku spędzonych razem godzinach uznałam, że mogliśmy spróbować znowu być przyjaciółmi, a że poinformowałam o tym Andy'ego, teraz już nie mogłam próbować wyrzucić go z mojego życia. Zaraz po jego wyjściu, które i tak opóźniło moje pójście do spania - bo chociaż miał być u mnie tylko chwilę, a skończył, wychodząc z mojego mieszkania dopiero o północy - położyłam się do łóżka i czekałam na sen, ten jednak nie nadchodził, a zamiast tego pojawiały się dziesiątki obaw, myśli i gdybanie. Ostatecznie zasnęłam dopiero po trzeciej nad ranem, dodatkowo byłam strasznie spanikowana, bo wtedy jeszcze byłam w przekonaniu, że do pracy miałam się udać na godzinę dziewiątą. Sześć godzin snu i wstanie na czas były hasłami, które w moim przypadku nie potrafiły funkcjonować jedno obok drugiego. I kiedy obudziłam się po ósmej czterdzieści, a zaraz później uświadomiłam sobie, że nie musiałam się spieszyć, a co lepsze, mogłam wrócić do spania, byłam niewyobrażalnie szczęśliwa. Niestety, co ostatnimi czasy często się zdarzało, po raz kolejny moje plany zostały pokrzyżowane. Mój najdroższy i najukochańszy wujcio Simon, czyli totalny ranny ptaszek, postanowił odwiedzić mnie z rana, ponieważ się nudził i nie widział niczego złego w przeszkadzaniu mi w spaniu. O ile normalnie nie miałabym nic przeciwko jego wizycie, o tyle tym razem wiedziałam, o czym chciał rozmawiać. Od momentu, w którym zobaczyłam wyraz jego twarzy, wiedziałam, że zaraz będzie chciał poruszyć temat Andy'ego, a ja chyba jeszcze nie byłam gotowa. To znaczy, może i nie chodziło o to, ale nie wiedziałam, czy byłam wszystkiego pewna.
- ...no i na tym się skończyło. - dokończył swoją opowieść wujek, chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że nie słuchałam go przez jedną czwartą jego wypowiedzi i trochę się w niej pogubiłam. - Ej, a mówiłem ci, że wczoraj twój tatuś zadzwonił do mnie z bardzo pilną i naglącą sprawą?
- Jaką? - zapytałam, wracając już do rzeczywistości. Skoro Simon póki co nie pytał o Biersacka, nie musiałam o nim myśleć.
- Zapytał, czy ty i ja chcielibyśmy przyjechać do niego w ten weekend, bo chciałby zapoznać nas z Melissą. - odparł wujek, lekko się śmiejąc. - Wiem, że bardzo się cieszysz i nie przejmuj się, już się zgodziłem. - dodał, kiedy na mojej twarzy zagościło małe przerażenie. Miałam prawo obawiać się poznania ewentualnej przyszłej macochy, czyż nie?
- Simon! - skarciłam mężczyznę, chociaż sama miałam ochotę się uśmiechnąć. - Czy zawsze musisz podejmować dotyczące też mnie decyzje bez poinformowania mnie o tym wcześniej?
- Tak, dokładnie tak. Powiedz mi, złociutka, jak wielu decyzji nie podjęłabyś, gdyby nie ja? - między nami zapanowała chwila ciszy, w ciągu której ja wyliczałam w głowie wszystkie takie sytuacje, a Simon patrzył na mnie ze zwycięskim uśmieszkiem. - Widzisz, jak długo musisz je liczyć? Ale spoko, nie ma za co, wiem, że jestem najlepszym wujciem, jakiego mogłabyś mieć. W sumie szkoda mi moich rodziców, stworzyli trójkę dzieci, a tylko jedno jest takie fajne. Słyszałaś kiedyś taką teorię, że pierwsze dziecko zawsze jest nieudane? To chyba jest prawda, spójrz na moją siostrę, ugh. - skrzywił się.
- Dzięki. - rzuciłam sarkastycznie.
- Cóż, najwidoczniej nie w każdym przypadku tak jest.
- Dzięki. - powtórzyłam, jednakże tym razem bez sarkazmu.
- Co? Ja mówiłem o twojej mamie. - Simon wystawił do mnie język, a ja w odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec. - Ej, uważaj sobie, bo powiem Liamowi, jaka jesteś niegrzeczna.

CZYTASZ
Are you happy? - Forbidden sequel | A. Biersack
FanfictionPrzed przeczytaniem Are You Happy zalecam przeczytać Forbidden. "Wyjeżdżasz, czas się pożegnać, silnik już włączony. Jestem zagubiona, zawsze wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie, teraz jest to bardziej przerażające niż kiedykolwiek. Oddalamy się o...