27

430 41 9
                                    

- Więc? - zapytał Andy, wydmuchując z ust dym papierosowy. Odezwał się po raz pierwszy odkąd wyszliśmy przed klub, a od wtedy zdążył wypalić już prawie całą używkę. Przez cały ten czas stał naprzeciw mnie i to na tyle blisko, bym mogła czuć się niekomfortowo.

- Co "więc"? - odpowiedziałam z dezorientacją. Czasami naprawdę nie rozumiałam, o co mu chodziło. Tak w zasadzie, nie rozumiałam go przez prawie cały czas. Nie wiedziałam, co dokładnie się w nim zmieniło ani dlaczego, ale naprawdę ciężko było go rozgryźć.

- O czym chcesz rozmawiać? - westchnął, przestępując z nogi na nogę. Brzmiał na rozdrażnionego, może nawet odrobinę złego.

- O niczym nie chcę rozmawiać.

Zadarłam głowę, by zamiast patrzeć na usta i nos Andy'ego, spojrzeć w jego oczy. Niebieskie tęczówki obserwowały mnie z uwagą, ale i znudzeniem, powieki były lekko opadnięte, Andy najwidoczniej był zmęczony. To zmęczenie, poirytowanie i wcześniejsza niechęć naprawdę mnie niepokoiły. Biersack zawsze był tym wesołym, pełnym życia i pewnym siebie chłopakiem, a dzisiaj zachowywał się, jakby ktoś umarł. Onieśmielona spuściłam wzrok na papierosa w mojej dłoni. Trzymałam go już kilka minut, ale nadal ani razu nie znalazł się w moich ustach.

- Gdybyś nie chciała rozmawiać, nie przychodziłabyś tu ze mną. - zauważył.

Zacisnęłam usta. Czy on zawsze musiał wszystko zauważać, wszystko słyszeć, wszystko wiedzieć?

- Może chciałam zapytać, czy wszystko z tobą jest okej. - odparłam obojętnie, lekko wahając się, czy na pewno chciałam o to pytać. Jednak było za późno na wszelkie zawahania, już zapytałam i pełna obaw oczekiwałam odpowiedzi.

Ale Andy tylko zaśmiał się kpiąco, pokręcił głową i po raz kolejny wypuścił z ust dym. Palił o wiele więcej niż te kilka lat temu, gdy z fajkami miał styczność jedynie okazjonalnie bądź w stresujących sytuacjach.

- Od kiedy tak się o mnie martwisz, co? - odparł oschle, trochę niemiło. Zauważyłam, że pijany Andy to niezadowolony i marudny Andy. - Mniejsza z tym. Idziesz się ze mną przejść?

- Dokąd? - zapytałam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Dokądkolwiek nas nogi poniosą. - rzucił lekko, następnie depcząc papierosa butem i wciskając dłonie do kieszeni kurtki.

- A co z resztą? Zostawimy ich tu? - dopytywałam. Andy posłał mi poirytowane spojrzenie, więc postanowiłam umilknąć. Zrobił krok w stronę ulicy, dając mi do zrozumienia, bym pospieszyła się z podjęciem decyzji.

I wiedziałam, że powinnam zostać, że jeśli się zgodzę, będę żałowała, ale nie byłabym sobą, gdybym nie uległa temu irytującemu idiocie z pięknymi oczami.

- Idź wolniej, nie dam rady tak szybko chodzić w tych butach. - skarciłam Andy'ego, próbując go dogonić. Okej, rozumiałam, że przy jego długości nóg wygodniej było iść szybszym tempem, ale bez przesady.

- Trzeba było ubrać wygodne buty. - mruknął, jednak posłusznie zwolnił.

Teraz szliśmy prawie ramię w ramię, bo chociaż Andy już tak nie pędził, ja nadal trochę się ociągałam. Po części dlatego, że nie lubiłam chodzić pospiesznie w obcasach, a po części też dlatego, że po prostu byłam zmęczona.

- Te są ładniejsze i bardziej pasowały mi do reszty stroju. - usprawiedliwiłam się. Naprawdę, Skyler, naprawdę?

- Czyli wolisz męczyć się w niewygodnych butach niż ubrać niepasujące do czegoś tam? Nigdy nie zrozumiem kobiet. - westchnął Andy. - Nie było mnie tu cztery lata, a ty przez ten czas wymieniłaś trampki na... narzędzie tortur. Prędzej spodziewałbym się jednorożca w mojej kuchni niż ciebie na obcasach.

Are you happy? - Forbidden sequel | A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz