19

561 49 25
                                    

Zostawcie po sobie komentarz<3

Andy musiał ciągnąć mnie za sobą aż do klasy od języka angielskiego, gdzie mieliśmy zostawić kurtki. Kiedy kroczyliśmy w stronę sali gimnastycznej, miałam w sobie trochę więcej życia i chęci do spędzenia - jak wielokrotnie mnie zapewniał - miłego wieczoru. Pomimo tego nadal byłam z lekka przerażona, szczególnie wizją tego, że miałam zostać przedstawiona gronu nauczycielskiemu jako dziewczyna Biersacka. Szczerze mówiąc, obawiałam się tylko tego.

Zatrzymaliśmy się przed kolejnymi podwójnymi drzwiami, możliwe, że identycznymi, jak te wejściowe. Udekorowane czarnymi i pomarańczowymi balonami oraz pajęczynami z żyłek, wyglądały całkiem zachęcająco do wejścia dalej. Śmiało mogłam powiedzieć, że szkoła, w której Biersack uczył była ładna, zdecydowanie ładniejsza niż ta, do której nasza dwójka uczęszczała. Zabawne, kto by pomyślał, że prawie trzy lata po skończeniu edukacji ponownie wyląduję w szkole?

Andy, nadal trzymając moją dłoń, przesunął się o kilka kroków w tył, by nie blokować nikomu drogi wejścia i pociągnął mnie w swoją stronę, przez co znowu stałam zaledwie kilkanaście centymetrów od niego. Postanowiłam oprzeć się plecami o ścianę za mną i czekałam, aż dowiem się, o co tym razem mu chodziło.

- Nie denerwuj się. - powiedział głosem tak potulnym i ciepłym, że niemal odeszły ode mnie wszystkie obawy. - To nie będzie nic strasznego. - dodał, nadal brzmiąc w ten przyjemny, kojący sposób. Możliwe, że gdybym o nic się nie opierała, leżałabym już na podłodze, bo zmiękły mi nogi.

Tyler. Tyler. Tyler. Opanuj się, Sky.

- Nie denerwuję się. - Wzruszyłam ramionami, by dodać mojej niby obojętnej postawie wiarygodności.

- Nie, Wednesday, wcale się nie denerwujesz, a ja wcale nie czuję, że drży ci ręka. - rzucił sarkastycznie Andy, przenosząc wzrok z moich oczu na moją czarną perukę. - Będzie w porządku, naprawdę. - podjął kolejną próbę uspokojenia mnie, jednocześnie poprawiając kilka opadających mi na czoło kosmyków. Odgarnął je na bok, po czym uśmiechnął się do mnie. - Idziemy?

- Idziemy. - potwierdziłam. Cóż, nadal czułam się trochę niepewnie, ale nie mogliśmy stać przed drzwiami do końca imprezy.

Andy ścisnął mocniej moją dłoń, a ja wzięłam ostatni głęboki oddech, po czym weszliśmy do pełnej nastolatków sali. Jak na salę gimnastyczną przystało, była wielka, a głośna muzyka odbijała się od ścian. Drabinki i ściany były udekorowane ozdobami z papieru, wstążkami w odpowiedniej kolorystyce, a z sufitu zwisały sztuczne pajęczyny. Fioletowe, granatowe i białe światła oświetlały pomieszczenie dość słabo, ale pozwalały widzieć wystarczająco dużo, a dodatkowo nadawały mroczny nastrój. Wzdłuż jednej ze ścian ustawione były stoły - również odpowiednio udekorowane; biały tiul w połączeniu ze sztucznymi czarnymi pająkami dawał świetny efekt - z ponczem oraz różnymi przekąskami, a przy podłodze unosiła się sztuczna mgła. Zdecydowanie mogłam powiedzieć, że byłam zachwycona wystrojem, co zapewne zauważył Andy, bowiem jego śmiech mogłam usłyszeć nawet przez niemalże zbyt głośną muzykę.

- Masz jakiś problem, Kostek? - zapytałam, próbując brzmieć groźnie, jednak koniec końców sama zaczęłam się śmiać.

Ponownie rozejrzałam się dookoła; gdzieś obok mnie mignął Elvis Presley, tam przeszła księżniczka Leia z Gwiezdnych Wojen, a jeszcze gdzieś indziej Hannah Montana. Z głośników wydobywała się jedna z piosenek Queen; tytułu nie byłam w stanie wskazać, bo nie należałam do wielkich fanów tego zespołu i nie znałam wszystkich tytułów, a jedynie lubiłam głos Freddiego oraz niektóre jego utwory. Podobało mi się to, że DJ postawił na bardziej zróżnicowaną playlistę, która zawierała również starsze przeboje, nie tylko hity ostatnich dwóch lat.

Are you happy? - Forbidden sequel | A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz