31

364 38 7
                                    

Godzinę później siedzieliśmy w moim pokoju, pijąc herbatę i milcząc. Niewiele rozmawialiśmy od wyjścia z parku - ja nie za bardzo wiedziałam, o czym i czy w ogóle chciałam rozmawiać, Andy natomiast wyglądał, jakby miał do powiedzenia milion rzeczy, ale bał się każdej z nich. A lepiej było nie mówić niczego niż pleść byle głupoty.

Spojrzałam na plakat z Nirvaną wiszący nad komodą kilka centymetrów od lustra. Na pierwszym planie był Kurt z gitarą, gdzieś z tyłu załapali się także Dave, Krist i reszta ekipy, która towarzyszyła muzykom podczas koncertu dla MTV w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym roku. Urodziłam się cztery lata po śmierci frontmana i rozpadu zespołu, ale zapewne dzięki ojcu, który tę trójkę uwielbiał, byłam ogromną fanką ich muzyki. Andy również ich lubił, a zawieszony na jasnoszarej ścianie plakat był jego ulubionym plakatem i jednocześnie jedną z niewielu rzeczy, które zabrałam ze sobą z domu taty. Oprócz ubrań, kosmetyków, przydatnych lub niezbędnych do życia rzeczy i najważniejszych pamiątek nie wzięłam prawie niczego, dlatego mój poprzedni pokój od mojej wyprowadzki pozostał w stanie niemalże nienaruszonym. Wszystkie zawieszone nad łóżkiem plakaty, zdjęcia, rysunki tam zostały. Może nie czułam potrzeby targania za sobą wszystkiego - a może chciałam, by nowe mieszkanie było nowym rozdziałem mojego życia, czystą kartą, ostatecznym odgrodzeniem mnie od wspomnień związanych z Andym. Jak widać, nie udało mi się to. Za każdym razem, gdy myślałam, że było dobrze, że już się z niego wyleczyłam i że wylizałam wszystkie rany, on wracał i uświadamiał mi, jak bardzo się myliłam. Zdawało się, że już nigdy nie zaznam takiego spokoju duszy, jak przed latem dwa tysiące piętnastego roku. Zanim się wtedy spotkaliśmy, byłam inna, moje życie było inne. Beztroskie, można by nawet pokusić się o określenie zwyczajne. A odkąd wpadłam w tę znajomość i związek, powoli stawałam się chodzącym bałaganem. Andy był jak burza, która znienacka wtargnęła na spokojny ocean i wywołała sztorm. Zmienił mnie, mój światopogląd. Nie potrafiłam jednak stwierdzić, czy była to zmiana na lepsze, czy na gorsze.

Powoli zaczynałam odczuwać ogarniające mnie zmęczenie. Nic dziwnego, w ostatnich dniach snu brakowało mi tak bardzo, że nawet cysterna kawy nie potrafiłaby tego naprawić. Ale zmęczona byłam nie tylko tymi nieprzespanymi nocami, ale i wieloma innymi rzeczami. Wstawaniem rano z łóżka, wychodzeniem do pracy, uśmiechaniem się do Inny oraz klientów. Mówieniem Izzy, że wszystko w porządku, a moje marne samopoczucie wynikało z przeziębienia, bólu głowy. Spędzaniem czasu z Andym, czekaniem, aż w końcu wydusi z siebie słowa. Monotonnymi gorącymi prysznicami. Piekącymi z senności powiekami. Smakiem kawy, herbaty. Udawaniem spokojnej, gdy w środku miałam ochotę krzyczeć, płakać, drapać paznokciami ściany, zniszczyć wszystko dookoła siebie już do reszty, a później od nowa ułożyć. Chciałam zapaść w długi sen, obudzić się jako inna osoba. Bez problemów, bez wyrzutów sumienia, bez żalu, bez tej cholernej niechęci do siebie, bez serca, bez uczuć, zmartwień... Bez Andy'ego. I bez wszystkiego, co kiedykolwiek zrobiłam. Zapomnieć o każdej rzeczy, która do tej pory się wydarzyła, zacząć wszystko od nowa. Móc położyć się do łóżka bez świadomości, że to miejsce zbrodni. Mieć czystą kartę.

Ale to było prawdziwe życie, nie bajka, nie film, nie serial, nie The Sims i nie było żadnego magicznego przycisku, który uwolni mnie od ciężaru moich win. Co najgorsze, nie było niczego, co mogłam zrobić, by się od niego uwolnić. Nawet gdybym miała taką szansę, prawdopodobnie nadal nie otrzymałabym rozgrzeszenia od samej siebie. Bo, zastanówmy się, co miałabym zrobić? Przeprosić się za zdradzenie moich poglądów, przeprosić wszystkich dookoła za krzywdy, które im wyrządziłam i co dalej? Jeśli inni postanowiliby mi przebaczyć, sama nie potrafiłabym się na to zdobyć. Popatrz, co zrobiłaś! - krzyczał ciągle mój umysł. A ja byłam zbyt słaba, by chociażby spróbować stawić mu czoła, zwalczyć go. W mojej własnej ocenie zasługiwałam jedynie na ukrzyżowanie, może ścięcie głowy, ale nic ponad to.

Are you happy? - Forbidden sequel | A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz