pod poprzednim rozdziałem były piękne statystyki, tak trzymajcie! Xx
cztery lata później
- A co z tym? - zapytała Isabelle, wskazując na średniej wielkości czarne pudełko stojące na dnie szafy.
Isabelle poznałam około roku temu, kiedy ona szukała współlokatorki, a ja pokoju do wynajęcia. Kilka tygodni wcześniej dzięki pomocy wuja Simona, który polecił mnie swojemu poszukującemu pracownika koledze-tatuażyście, dostałam nową pracę. Odeszłam z poprzedniego miejsca zatrudnienia, czyli niewielkiego i niezbyt obiecującego salonu tatuażu niedaleko centrum miasta na rzecz podjęcia się pracy w salonie Jake'a Pittsa. Praca u niego zapewniała mi więcej klientów, większą możliwość rozwijania się i lepsze zarobki, jednak miała też swoją jedną, jedyną wadę - odległość od mojego domu taty. By uniknąć codziennej niemal półtoragodzinnej jazdy zatłoczoną komunikacją miejską, postanowiłam wyprowadzić się z rodzinnego domu na wschodnich obrzeżach Portland do zachodniej części, gdzie mieściło się moje nowe miejsce zatrudnienia, a oprócz tego mieszkał tam Simon, dodatkowo dzięki przeprowadzce mogłam być o kilkanaście minut jazdy bliżej Charlotte, która od początku studiów zamieszkiwała zachodnio-północne Portland. Szukałam, szukałam i szukałam niedrogiego mieszkania, jednak miałam wielki problem ze znalezieniem takiego, które na spokojnie dałabym radę utrzymać, ale które nie było śmierdzącą stęchlizną klitką z rodzinką szczurów w bonusie. Traciłam już nadzieję, że zdołam ułatwić sobie życie i właśnie wtedy Izzy spadła mi z nieba oraz przyjęła do siebie na pokój. Małe, przytulne mieszkanko i miły, zabawny rudzielec ze śmiesznym szwedzkim akcentem, czego chcieć więcej?
- Tym zajmę się sama. - odpowiedziałam, następnie nurkując do szafy po pudełko. Odłożyłam je na łóżko, usiadłam obok i uśmiechnęłam się do Isabelle. - Dziękuję za pomoc, sama nigdy nie ogarnęłabym tego bałaganu w tak krótkim czasie.
Dzisiejszy wolny od pracy dzień postanowiłam spędzić na dokładnym sprzątaniu całego mojego pokoju. A Lindberg, jako wielka miłośniczka czystości i porządku, zaraz po powrocie z uczelni zaoferowała mi swoją pomoc. Po kilku godzinach walki wszystkie moje ubrania wreszcie były poskładane i ładnie ułożone, a nie byle jak wrzucone do szafy, książki ułożone alfabetycznie, pościel zmieniona, natomiast wcześniej luzem latające po całym pokoju kartki z rysunkami, projektami i innymi bazgrołami zostały schowane do teczki. Od połowy pierwszego semestru ostatniej klasy liceum solidnie pracowałam nad poprawieniem zdolności plastycznych, a po wielu miesiącach wreszcie się udało i nie byłam już aż takim beztalenciem. Można nawet było powiedzieć, że z rysowaniem radziłam sobie całkiem dobrze, o ile w grę nie wchodziły prace na wysokim poziomie. Mimo ciężkiej pracy nadal nie potrafiłam narysować wielu rzeczy, przykładowo z rysunkami fotorealistycznymi nie radziłam sobie w ogóle, jednak z tatuowaniem czy projektowaniem tatuaży nie miałam problemu. Nieskromnie mówiąc, według mnie wzory na tatuaże wykonywane techniką dotwork - ten styl był moją specjalnością - wychodziły mi bardzo dobrze.
- Jakimś dziwnym sposobem sprzątanie zawsze mnie relaksuje, więc nie ma sprawy, bałaganiaro. - machnęła ręką dziewczyna i odwzajemniła uśmiech, po czym wstała z podłogi. - Zrobię nam kolację. - zaproponowała, a sekundę później zniknęła za drzwiami.
Z gotowaniem rudowłosa radziła sobie wyśmienicie i byłam pewna, że nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Powiedziała mi kiedyś, że z powodu swoich wiecznie zajętych pracą rodziców prawie całe dzieciństwo spędziła ze swoją babcią Vilde, która była wielką miłośniczką gastronomii oraz właścicielką niedużej, ale bardzo lubianej restauracji w stolicy Szwecji i już od najmłodszych lat uczyła swoją wnuczkę najpierw podstawowych potraw, później typowo szwedzkich, a na koniec tych wymagających więcej wysiłku. Im starsza Isabelle była, tym więcej czasu spędzała w kuchni babci, za co byłam jej niesamowicie wdzięczna, ponieważ potrafiła czynić cuda. Isabelle była wegetarianką, prawie weganką, dlatego często przygotowywała nam odpowiednie do tych diet posiłki, które były w jej wykonaniu cudowne. Jako rodowita i kochająca swój ojczysty kraj Szwedka, ogromną miłością darzyła typowo szwedzkie jedzenie, więc występowało ono w naszym mieszkaniu równie często. Zawsze chwaliłam jej zdolności kulinarne, na co ona odpowiadała, że nie była nawet w połowie tak dobra jak jej babcia, przez co żałowałam, że nie mogłam kobiety poznać.
![](https://img.wattpad.com/cover/84841854-288-k212829.jpg)
CZYTASZ
Are you happy? - Forbidden sequel | A. Biersack
FanficPrzed przeczytaniem Are You Happy zalecam przeczytać Forbidden. "Wyjeżdżasz, czas się pożegnać, silnik już włączony. Jestem zagubiona, zawsze wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie, teraz jest to bardziej przerażające niż kiedykolwiek. Oddalamy się o...