24

441 42 11
                                    

- Teraz poproszę o zapoznanie mnie z niedzielnymi wydarzeniami. - oznajmiłam, stawiając na szklanej ławie dwa kubki herbaty. - To była twoja pierwsza randka od prawie roku i to w dodatku randka z Simonem, chcę znać każdy szczegół.

Charlotte przechyliła głowę w prawo, chowając zarumienioną twarz w długich ciemnych włosach. Zawsze byłam pod ich wrażeniem; równie mocno podziwiałam Charlie za cierpliwość do pielęgnacji ich - a nadzwyczaj gęste i sięgające niemal pasa loki zapewne wymagały jej dużo. Chociaż sama kiedyś miałam tak samo długie włosy, odkąd sześć lat temu ścięłam je do ramion, nie miałam zamiaru już nigdy więcej wracać do poprzedniej długości i regularnie podcinałam końce, co jednak w ostatnim czasie zaniedbałam, więc moje włosy były już nie do ramion, a do obojczyków. Nie przeszkadzało mi to, ale nie planowałam zapuszczać ich w dalszym ciągu. Odnotowałam w głowie, by niebawem wybrać się do fryzjera, a następnie posłałam Evans szeroki, pełen zadowolenia uśmiech.

Był wtorkowy wieczór, a Charlotte około pół godziny wcześniej zadzwoniła do mnie z informacją, że była w okolicy i planowała wpaść do mnie w odwiedziny, co niezmiernie mnie ucieszyło. Poważnie, niemal skakałam z radości. Niczego w tym momencie nie potrzebowałam bardziej niż rozmowy z przyjaciółką i możliwości zajęcia czymś myśli. Poza tym musiałam wyciągnąć od niej wszystkie informacje na temat randki z Simonem, ponieważ on nie chciał mi niczego na ten temat powiedzieć. A znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że skoro nie chciał o tym rozmawiać, a jedynie uśmiechał się tajemniczo, coś było na rzeczy.

- Hm, nie będzie żadnych szczegółów, ale powiem tak. Simon jest przeuroczy. - przyznała z uśmiechem Lottie. - Jesteśmy umówieni na ten piątek na kolejną randkę i na jutro na lunch. - dodała podekscytowana.

- Od początku wiedziałam, że tak będzie. Nie dziękujcie. Kiedy zaczniemy wybierać suknię ślubną? - zapytałam, szczerząc się. Cieszyłam się, że mój plan się powiódł, a Charlotte i Simon prawdopodobnie byli na dobrej drodze do wspólnego szczęścia. - O, Boże. Wyobraź sobie całą gromadkę malutkich Simonów i Charliech.

- Nie rozpędzaj się tak, to była dopiero jedna randka. - szatynka ostudziła mój zapał. - Jednak nie mogę powiedzieć, że nie czekam na kolejne. - dodała, zakręcając włosy na palcu wskazującym. - Znasz to uczucie, gdy jesteś z kimś i wiesz, że jesteś w najwłaściwszym miejscu oraz przy najwłaściwszej osobie?

Pokiwałam powoli głową, czekając na dalsze słowa przyjaciółki.

Uczucie, o którym mówiła Lottie, znałam doskonale. To było dokładnie to, co dawniej czułam przy Andym. Bycie z nim było wtedy dla mnie najważniejsze, bo tylko wtedy czułam takie ogromne i niekończące się szczęście, wiedziałam, że moje miejsce było właśnie przy nim. Jego obecność była jedynym, czego potrzebowałam, a jedno jego słowo, jeden ruch, jeden dotyk potrafiły skutecznie zagłuszyć wyrzuty sumienia i głos, który był gdzieś z tyłu mojej głowy, krzycząc, że powinnam przestać. I co najśmieszniejsze - lub może najgorsze - to samo czułam w zeszły piątek oraz sobotę. Po krótkim zastanowieniu mogłam stwierdzić, że to zdecydowanie nie było śmieszne, to było tragiczne.

Jeśli mowa o Ty'u, nie byłam pewna, czy przy nim towarzyszyło mi to samo uczucie. Kochałam jego osobowość i czułam się przy nim bardzo dobrze; pewnie, bezpiecznie, ciepło i po prostu cudownie, jednak to był nieco inny rodzaj uczucia. Minimalnie, ale nadal inny.

- I po prostu czujesz, że to jest ten ktoś, na kogo czekałaś całe życie. - kontynuowała rozmarzona Charlotte. - Dlaczego nie zauważyłam tego nigdy wcześniej? Zmarnowałam tyle czasu na uganianie się za Ashtonem i na randki z innymi facetami, a ten właściwy od tak dawna był w moim praktycznie najbliższym otoczeniu. Sky, tak bardzo cię kocham.

Are you happy? - Forbidden sequel | A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz