nie wiem, jak będzie z dalszymi rozdziałami, bo zaczyna się szkoła i nie wiem, ile czasu będę w stanie poświęcić na pisanie. miłego czytania x
Z hukiem odłożyłam czarny marker na ciemny blat biurka, po czym przetarłam twarz dłońmi. Byłam zła, ba, wściekła. Już drugą godzinę siedziałam z czystą kartką przed twarzą oraz markerem w dłoni i próbowałam pracować nad projektami tatuaży, którymi w najbliższej przyszłości planowałam ozdobić prawe przedramię. Tworzenie nowych wzorów zawsze mnie relaksowało, jednak teraz było inaczej. Sprawy związane z Tylerem i Andym denerwowały i martwiły mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet się skupić ani przenieść tego, co miałam w głowie na kartkę, co dodatkowo wzmagało moją złość. Nienawidziłam, gdy coś mi nie wychodziło. Będąc nastolatką nie przywiązywałam do tego zbyt wielkiej wagi, ale od kilkunastu miesięcy byłam straszną perfekcjonistką i jeśli w grę wchodziła praca lub myślenie nad własnymi tatuażami, działałam na zasadzie wszystko albo nic. Albo dopracowywałam wszystkie, nawet najmniejsze detale, albo w ogóle nie zaczynałam. Na samą myśl o niedopracowaniu projektu robiło mi się niedobrze, poważnie.
Zerknęłam na moją lewą rękę, całą pokrytą tatuażami. Jako czternastolatka poznałam brata koleżanki, przyszłego tatuażystę i po kilku rozmowach z nim na zabój zakochałam się w tatuażach, a tuż po szesnastych urodzinach zrobiłam swój pierwszy - nożyce na wewnętrznej stronie lewej dłoni. Kilkanaście tygodni później pojawił się kolejny, tym razem większy. Indyjskie wzory na wierzchu tej samej dłoni, na której wytatuowane miałam nożyczki, właściwie nie miały głębszego znaczenia, podobały mi się, więc po prostu je zrobiłam. Późną wiosną dwa tysiące piętnastego roku do mojej małej kolekcji dołączyła mandala na nadgarstku, za którą nieźle mi się oberwało - moja mama, chociaż na stosunkowo niewielkie pierwsze dwa tatuaże się zgodziła, nie planowała pozwalać mi na więcej w tym wieku, jednak ja w tajemnicy przed nią postanowiłam zrobić kolejny. Gdy się dowiedziała, była zła, trochę pokrzyczała, trochę pogroziła mi szlabanami, ale koniec końców przeszło jej już po kilku godzinach, a po tygodniu nawet pochwaliła nowy rysunek na moim ciele. Od wtedy minęło prawie sześć lat, moja miłość do tatuaży, tatuowania oraz bycia tatuowanym nie minęła, a wręcz przeciwnie, stała się jeszcze większa, a ja, mając niespełna dwadzieścia dwa lata, dziesiątki tatuaży na plecach, rękach, brzuchu, klatce piersiowej i dekolcie, a także kolczyk w nosie, wyglądałam jak najgorszy koszmar mojej babci-dewotki od strony matki. Za każdym razem, gdy spotykałam seniorkę - co jednak zbyt często się nie zdarzało, bo mieszkałyśmy w innych stanach - ta narzekała, że jak to tak, kobieta i tyle tatuaży, że to niekobiece, że jak to będzie na starość wyglądało, że na pewno będę żałowała wyglądania jak chodzący szkicownik, a raz nawet powiedziała, że pomodli się w mojej intencji. Zachowanie babci nie tyle mnie denerwowało, co po prostu śmieszyło i nie brałam jej słów do siebie - to ja podejmowałam decyzje o moim ciele, a ponieważ mnie tatuaże fascynowały jak nic innego, nie planowałam się z nimi ograniczać. Jak niektórych uspokajała muzyka klasyczna, tak mnie relaksował dźwięk maszynki do tatuaży. Czasami lubiłam zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o tym, jak zwykła, jeszcze dziecięca fascynacja przerodziła się w mój styl życia, sposób zarobku i tak naprawdę wszystko, co miałam. Chłopacy ze mną zrywali, przyjaciele przychodzili i odchodzili, a moje tatuaże i powiązane z nimi wspomnienia były ze mną zawsze.
W zasadzie niewiele miałam tatuaży, które były związane z kimś. Przykładowo, nitka zawiązana w kokardkę na palcu serdecznym u mojej prawej ręki nawiązywała do Charlotte, która miała identyczną w tym samym miejscu - zrobiłyśmy je razem jakieś trzy lata temu i pomimo upływu tak długiego czasu, nadal nie potrafiłam pojąć, jakim cudem Lottie zdecydowała się na tatuaż. Oprócz tego miałam też małe serduszko z literką C na prawym nadgarstku. Posiadałam też kilka dziar zadedykowanych rodzicom, między innymi ich inicjały oraz napisy "mama" i "tata", natomiast jeśli chodziło o Andy'ego, na szczęście nigdy nie przyszło nam do głowy robienie dopasowanych lub w jakikolwiek powiązanych z drugą osobą tatuaży.
CZYTASZ
Are you happy? - Forbidden sequel | A. Biersack
FanfictionPrzed przeczytaniem Are You Happy zalecam przeczytać Forbidden. "Wyjeżdżasz, czas się pożegnać, silnik już włączony. Jestem zagubiona, zawsze wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie, teraz jest to bardziej przerażające niż kiedykolwiek. Oddalamy się o...