one

7.8K 606 408
                                    

Seokjin co tydzień dziękował Bogu za środy, bo jego zmiana w szpitalu zaczynała się aż o dwunastej co znaczy, że mężczyzna miał dodatkowe godziny snu, a nawet się zdarzało się że zdążył obejrzeć najnowszy odcinek jednej ze swoich ukochanych dram.

Gorzej było z pozostałymi dniami tygodnia gdzie w pracy stawić się musiał już o siódmej co nie było mu na rękę, bo Jin należał do osób, które lubią się porządnie wyspać. Żałował, że nie ma jakichś uprawnień, żeby usunąć zbędne mu dni.

Kochał swoją pracę, był lekarzem z pasji, ale sam nie mógł ukrywać, że jego życie stało się rutyną, którą co prawda lubił, ale brakowało mu trochę rozrywek, wyjść na mecz z kolegami czy przechadzka po centrum handlowym. Ostatnimi czasy nie miał nawet chwili dla rodziny co jego mama zapewne zanotowała sobie w głowie, żeby wypominać mu to do końca jego życia.

Seokjin otworzył oczy gdy dźwięk budzika wyrwał go ze snu, ale o dziwo nie był zmęczony. Zanim przyzwyczaił się do światła dziennego minęło jeszcze parę chwil aż w końcu zwlókł się łóżka człapiąc do niewielkiej łazienki. Mimo, że był lekarzem już niemały okres czasu i nie narzekał na niskie zarobki to przywykł do swojego malutkiego, ale przytulnego mieszkania. Wprowadził się do niego na swoje dziewiętnaste urodziny co oznaczało, że jest już dojrzały i potrafi poradzić sobie w życiu sam. Przez te kilka lat wiele się tam wydarzyło, a Kim jest zbyt sentymentalny, żeby nawet myśleć o czymś nowym. W sumie nawet nie potrzebuje większej przestrzeni, z nikim się nie spotyka i nie planuje w najbliższym czasie ślubu czy gromadki dzieci.

Tradycyjnie potknął się o próg wychodząc z łazienki i w tym samym czasie zakładając śnieżnobiałą, wcześniej przygotowaną koszulę. Gdyby ktoś się go zapytał ile takowych koszul posiada, zapewne nie odpowiedziałby, bo po ósmej przestał liczyć.
Zignorował ból, który przeszywał jego stopę od uderzenia i obliczając w myślach ile zostało mu czasu do wyjścia, skusił się jeszcze na małe śniadanie jakim był truskawkowy jogurt. Mężczyzna nie pofatygował się nawet, żeby wyrzucić opakowanie po nim, po prostu zostawił je na blacie z myślą, że kiedyś się przyda.

Stał przed wielkim lustrem starannie wiążąc krawat w odcieni ciemnego granatu. Przeczesał jeszcze swoje kruczoczarne włosy i poprawił pasek od spodni. Kiedy był już stuprocentowo pewien, że wygląda przyzwoicie, wsunął na swoje stopy delikatnie połyskujące lakierki, z wieszaka zgarnął płaszcz, z którego kieszeni później wymacał klucze do auta. Zamknął drzwi, a następnie w podskokach zszedł po schodach, znajdując się zaraz na zewnątrz.
Odszukał swoje auto aby odłożyć teczki i segregatory na miejsce pasażera, a sam zajął miejsce kierowcy. 

Droga do szpitala zajmowała mu jakieś 20 minut, ale lekarz bardzo lubił tą trasę bo mijał park i jeziorko, a tam zawsze znajdowało się dużo osób. Dojechawszy na miejsce, zaparkował na jednym z wolnych miejsc parkingowych i zabierając wszystkie niezbędne rzeczy, ruszył w stronę wielkich, szklanych drzwi wejściowych.

Na recepcji przywitał go miły i ciepły głos Hyosun, wiecznie uśmiechniętej recepcjonistki, która mimo swojej wesołej twarzy była największą plotkarą w całym szpitalu. O biurko podpierała się także jedna z chirurgów, Jaehee. Seokjin przywitał obie kobiety, poprawiając stosy kartek w swoich ramionach. Podszedł do windy, wcisnął przycisk i w tym momencie wszystkie papiery runęły na ziemię zwracając tym samym uwagę połowy holu. 

Hol to było najbardziej zatłoczone miejsce, ponieważ znajdował się tu bufet. Mimo tak dużej ilości gapiów, jedynie Jaehee zdecydowała się podejść do klęczącego Kima i pomóc mu zbierać dokumenty.

- Ciężki dzień się zapowiada, co? - zagaiła wkładając kartki do jednego z segregatorów. - Doktor Shin musi być bardzo nerwowy.

- Jakby to było coś nowego - prychnął Seokjin przewracając oczami. Naprawdę nie lubił swojego przełożonego, wiecznie się wszystkiego czepiał, a sam nie był ideałem.

𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz