- Hej, gdzie mnie tak prowadzisz? - zapytał zaniepokojony Namjoon, kiedy starszy niepokojąco pewny siebie, zbliżał się do pobliskiego lasku.
Seokjin uśmiechnął się tylko i mocniej ścisnął dłoń blondyna, żeby uniknąć jakiegoś wypadku tak jak na wycieczce (albo dlatego, że sam nie chciał się zgubić).
- Prowadzisz mnie do jakiegoś ciemnego, zarośniętego lasu, tuż po tym twoim wyznaniu - zaśmiał się Namjoon, bo chociaż wyglądało to niepokojąco, to nie martwił się o siebie lecz raczej o bruneta. - Wykorzystasz mnie, a później zakopiesz tam moje zwłoki?
Lekarz prychnął i przystanął na chwilę, żeby odwrócić się w stronę rozbawionego studenta.
- Spójrz na mnie. Czy taka ciepła klucha mogłaby zrobić coś takiego? - zapytał, a Namjoon zmierzył go wzrokiem z poważną, aż nieco przesadnie, miną i pokiwał z uznaniem głową. - Już prędzej ciebie bym o to podejrzewał.
Tym razem oboje się zaśmiali, a Seokjin ponownie zaczął iść. Szedł tak szybko i pewnie, że Namjoon był przekonany, że mężczyzna ma tam w mózgu już stale zakodowaną mapę tego lasu, więc nie obawiał się, że się zgubią.
Chociaż z drugiej strony, patrząc na umiejętności Seokjina...
- Po prostu skoro już tyle dla mnie zrobiłeś, chcę się zrewanżować i zabrać cię do miejsca, w którym spędziłem pół dzieciństwa.
Chociaż wydawało się to banalne, to widok w miejscu docelowym naprawdę zapierał dech w piersiach, nawet dla najgorszego krytyka o wielkich wymaganiach.
Wysokie drzewa, zdobione zielonymi liśćmi, miękka trawa, niezliczone rodzaje krzaczków i kwiatów, a także leniwie przebijające się promienie słońca.- Kiedy tylko byliśmy z rodziną w Sokcho, zawsze tutaj przychodziliśmy na piknik bo nie przepadaliśmy za tłumami - wytłumaczył Seokjin, już sam podchodząc do ściętego pnia drzewa, żeby następnie tam usiąść. - O, widzisz ten strumyk? Tam się poślizgnąłem i złamałem nogę. Tego samego dnia postanowiłem, że chcę być lekarzem. A tam zawsze rzucaliśmy piłką z bratem! - ucieszył się, wskazując na wolną przestrzeń pomiędzy drzewami. - Ach, tęsknię za tymi czasami.
- Masz bardzo dobry kontakt z rodziną, prawda? - zapytał Namjoon, siadając na jasnozielonej trawie.
Seokjin pokiwał głową, a następnie wskoczył tuż obok studenta i kładąc się, położył mu głowę na kolanach.
- W sumie, kiedyś był lepszy - przyznał. - Teraz prawie wcale nie widuję się z bratem, bo mieszka we Włoszech, ze swoją narzeczoną, Felicją. Niedługo biorą ślub, cieszę się, że będę mógł go znowu spotkać.
Namjoon mógłby słuchać godzinami jak Seokjin mu coś opowiada. Uwielbiał słuchać o jego osobie i to z jakim entuzjazmem o wszystkim mówi (no, może czasami ma dość tego jego ciągłego nadawania). Każda sekunda z nim spędzona, absolutnie nie była zmarnowana i blondyn nie zamieniłby tego czasu na nic innego, zwłaszcza teraz; siedząc w środku lasu, palcami przeczesując te krucze pasma włosów bruneta i wsłuchiwania się w jego spokojny oraz melodyjny głos. Nic na świecie nie mogło tego zastąpić.
- Ale dość o mnie - uśmiechnął się lekarz, mrużąc oczy przez padające na niego promienie słoneczne. - Opowiedz mi o sobie. Mieszkasz z Shinhye? Gdzie są twoi rodzice?
Student nie był chętny do rozmowy o swojej rodzinie, ale widząc tą podekscytowaną twarzyczkę Jina, westchnął głęboko i położył się na murawie, żeby było mu wygodniej, lecz nie przestawał głaskać niższego po głowie.
- Moi rodzice mają własną firmę w USA, więc skoro biznes im tam się kręci to czego mają szukać w Korei? Shinhye jest dorosła, ja zresztą już też więc twierdzą, że nie mają się czym przejmować, bo przecież takie duże dzieci dadzą sobie radę same. Przyjeżdżają może raz w miesiącu, albo tylko na święta. - opowiadał beznamiętne, zupełnie jakby była to normalna sprawa. - Nie wiedzieli nawet, że wylądowałem w szpitalu przez złamaną rękę. I dobrze, nie chciałbym żeby przyjechali i sztucznie się nade mną litowali. Pewnie teraz myślą, że siedzę grzecznie w domu i pilnie się uczę, a tu patrz. Jestem w Sokcho z moim chłopakiem, ha. Nie sądzę, żebym ich obchodził.
Seokjin podniósł się ze swojego miejsca i wdrapał na ciało Namjoona, tak, że ich torsy do siebie przylegały, a rączkami chwycił jego twarz, żeby zmusić go do kontaktu wzrokowego, którego tak unikał.
- Jasne, że ich obchodzisz, Namjoon. - powiedział tak poważnie, jak tylko potrafił co i tak spotkało się z prychnięciem ze strony blondyna. - Nie możesz tak mówić, to twoi rodzice. Kochają cię i na pewno codziennie się zastanawiają co u ciebie i twojej siostry. Tylko może nie potrafią wam pokazać tej miłości, wiesz?
Student jedynie pokiwał głową i zaczesał pojedyncze włoski za zaczerwienione ucho lekarza, a następnie cmoknął jego nieco rozgrzane od słońca czoło.
Nie wiedział dlaczego kiedy patrzy na tego mężczyznę, jego ciało ogarnia przyjemne ciepło, a wszystkie jego wnętrzności przewracają się do góry nogami, włącznie z sercem. Dosłownie oszalał na jego punkcie, zupełnie jakby codziennie spotykał go na nowo, pierwszy raz.Gdyby miał się cofnąć w czasie, zapewne ponownie złamałby sobie rękę, żeby tylko znaleźć się w tym szpitalu, pod opieką Seokjina. Tylko, że rozegrałby to inaczej, od zupełnie innej strony, bo do tej pory było mu głupio, że na początku go tak źle traktował.
- Dobrze, koniec tych smutków. Atmosfera zrobiła się sztywna - westchnął i zaczął podnosić się powoli, żeby lekarz miał czas sturlać się z niego, na trawę obok. - Co powiesz na jakiś obiad? Z chęcią bym poszedł na sushi, a później na lody. O, albo gofry z truskawkami! Co sądzisz?
Kim uśmiechnął się szeroko, a zaraz powiedział:
- Brzmi świetnie.
Namjoon już wstał ze swojego miejsca i zaczął otrzepywać swoje jeansowe spodenki z trawy, a widząc, że jego partner nie ruszył się jeszcze ze swojego miejsca, pytająco na niego spojrzał.
- Z tego co pamiętam, to miałem cię jeszcze wykorzystać i zakopać zwłoki - zaśmiał się i wystawił rękę, żeby student pomógł mu wstać.
- Pff, jesteś zbyt delikatny dla swoich ofiar.
Brunet teatralnie przewrócił oczami i mało profesjonalnie udał zdziwienie, co Namjoon uznał za urocze więc posłał mu tylko całusa.
- Musimy jeszcze kiedyś wrócić do tego miejsca - rozczulił się Seokjin, ostatni raz spoglądając na swoją dawną miejscówkę. - Weźmiemy wtedy może jakiś kocyk i coś do jedzenia.
- No, w sumie będziemy mogli się tu pobrać skoro tak bardzo ci się podoba. - rzekł Namjoon, szeroko się uśmiechając kiedy zobaczył ten różowy kolor rozlewający się po policzkach Seokjina, a kiedy dostał od nie go kuksańca w ramię, uśmiechnął się szerzej.
Jin westchnął i odwróciwszy się, zaczął zmierzać w stronę wyjścia, zostawiając rozbawionego blondyna gdzieś w tyle. Kręcił przez cały czas z niedowierzaniem głową, chociaż te motylki buszujące w jego brzuchu nie pomagały w pozbyciu się tego ciepła na policzkach. Wmawiał sobie, że to od słońca i wcale nie zaczął snuć ich wspólnej przyszłości przez resztę drogi.
- Głupiutki Namjoon - westchnął, kiedy już doszli na plażę, a blondyn ciągle mu dokuczał. - Żart ci wyszedł, uśmiałem się.
- Kto powiedział, że ja żartowałem?
❁
a/n; miał być wczoraj, ale pojechałam na rowery i spaliłam się na słonku tak, że jak weszłam do wanny to się popłakałam ;-;
w sumie ten rozdział nic nie wnosi, ale po powrocie namjinów z tej krótkiej wycieczki, fanfik wielkimi krokami będzie zbliżał się do końca
![](https://img.wattpad.com/cover/94245912-288-k724975.jpg)
CZYTASZ
𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍
Fanfiction꒰ 𝗂'𝗅𝗅 𝗆𝖾𝖾𝗍 𝗒𝗈𝗎 𝗌𝗈𝗆𝖾𝖽𝖺𝗒 𝖾𝗏𝖾𝗇 𝗂𝖿 𝗆𝗒 𝖻𝗈𝖽𝗒 𝗂𝗌 𝖻𝗋𝗈𝗄𝖾𝗇 𝖽𝗈𝗐𝗇 𝖻𝗒 𝖺 𝖼𝗈𝗅𝖽 𝗐𝗂𝗇𝖽 ꒱ ❝tam jest piekło, ale jeśli mam stracić część siebie to może wcale nie chcę nieba?❞ ˗ˏˋ gdzie seokjin to pracowity lekarz, kt...