(przypadkowo zaktualizowałam wersję roboczą tego rozdziału, więc pewną jego część musiałam pisać od nowa (i wyszła lepiej niż pierwotna hihi) jednak niewiele się zmieniło)
P.S I WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ TEN ROZDZIAŁ DZISIAJ, ŻYCZĘ WESOŁYCH WALENTYNEK I MAM NADZIEJĘ, ŻE TE ZA ROK BĘDĄ JESZCZE LEPSZE!!💞💗- Dobra, błagam, stop - powiedział na ostatkach sił, kiedy jego nogi już odmawiały posłuszeństwa, więc, żeby wejść na niewielkie wzniesienie, musiał łapać się drzew i wciągać. - Życie w zgodzie z naturą nie jest takie fajne jak wszyscy mówią.
- Hyung, idziemy jakieś pół godziny i jeżeli nie przyspieszysz to zgubimy grupę! - oburzył się Namjoon, który w przeciwieństwie do Seokjina miał się dobrze, a to okropne wchodzenie pod górkę nie sprawiało mu żadnych trudności. - Może jakbyś nie brał zapasowej apteczki, trzech butelek wody i parasolki to byłoby ci lżej. Teraz pokutuj.
Zdyszany lekarz tylko pokręcił głową, próbując złapać oddech i w myślach wyzywając całą tą przyrodę.
Zgodził się na wycieczkę, bo w sumie z domu zazwyczaj ruszał się do pracy czy do rodziny, a odkąd zaczął "zadawać" się z blondynem, jego życie nabrało nieco smaku, więc uznał, że to kolejna okazja na spróbowanie czegoś nowego.
Szkoda tylko, że gdyby wiedział, że niecała 30 minutowa wędrówka odbierze mu wszystkie siły, na pewno nigdy by się na to nie zgodził.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - zaśmiał się, podpierając drzewo, kiedy Namjoon gorączkowo spoglądał za siebie, na swoją grupę, którą prowadziła Pani Lee, bo w sumie już znikali im z oczu. - A oni co tak pędzą jak jacyś maratończycy? Mamy szansę zwiać do jakiegoś schroniska i-
Nie było dane mu dokończyć, bo uczeń od razu skarcił go wzrokiem i podał rękę, żeby pomóc mu wstać. Seokjin zrobił tylko naburmuszoną minę i tupnął nogą jak pięciolatek, któremu rodzice nie chcą kupić zabawki, a do tego jęknął przeciągle "ja nie chcę!" co Namjoon oczywiście uważał za urocze.
- A jak z tobą pójdę to zabierzesz mnie na frytki? I kurczaka? I piwo? Albo nie, piwa nie, bo wiemy jak to ostatnio się skończyło - mówił Seokjin podczas gdy Namjoon wciąż trzymał jego nadgarstek, co jakiś czas słuchając co mówi starszy, ale głównie próbując znaleźć swoją grupę. - Co powiesz na... Ciasto. Czekoladowe z bitą śmietaną i truskawkami! Ale nie chcę być gruby więc odpada. Sałatka będzie dobra? Wiem! Pójdziemy na desery lodowe z polewą malinową, a później zjemy jakąś sałatkę... owocową, rzecz jasna, żeby nie było. Powiedz, że nie jestem genialny to ci nie uwierzę!
Seokjin zadowolony z siebie, uśmiechnął się i dumnie pomachał głową na boki jakby jego wspaniałomyślność była czymś zupełnie normalnym. - Hej, ty mnie nie słuchasz! - oburzył się kiedy po kilku sekundach wciąż nie usłyszał odpowiedzi wyższego.
- Bo jakbyś nie widział, próbuję znaleźć naszą grupę - odwarknął, będąc zdenerwowanym, a to dlatego, że znaleźli się na rozstaju dróg, a oni nie mieli pojęcia, w którą stronę powinni iść. - Zgubiliśmy ich.
Brunet otworzył usta w zdziwieniu i wyrywając nadgarstek z uścisku Namjoona, skrzyżował ręce na piersi mierząc blondyna wzrokiem.
- Nie wierzę - prychnął. - Niezły z Ciebie przewodnik, wiedziałem, że tak będzie!
- Przypominam, że to ty się zatrzymałeś.
- Bo umierałem, a to był dobry powód!
Namjoon jeszcze raz próbował wypatrzeć znajome twarze, a Seokjin robiąc z ust dzióbek, czubkiem buta kopał ziemię, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to była jego wina. Po 10 minutach bezczynnego stania, nie wytrzymał i ruszył przed siebie, wybierając ścieżkę po lewej stronie.
CZYTASZ
𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍
Fanfiction꒰ 𝗂'𝗅𝗅 𝗆𝖾𝖾𝗍 𝗒𝗈𝗎 𝗌𝗈𝗆𝖾𝖽𝖺𝗒 𝖾𝗏𝖾𝗇 𝗂𝖿 𝗆𝗒 𝖻𝗈𝖽𝗒 𝗂𝗌 𝖻𝗋𝗈𝗄𝖾𝗇 𝖽𝗈𝗐𝗇 𝖻𝗒 𝖺 𝖼𝗈𝗅𝖽 𝗐𝗂𝗇𝖽 ꒱ ❝tam jest piekło, ale jeśli mam stracić część siebie to może wcale nie chcę nieba?❞ ˗ˏˋ gdzie seokjin to pracowity lekarz, kt...