six

3K 426 190
                                    

Seokjin otworzył powoli oczy, będąc w przekonaniu, że znajduje się w swoim mięciutkim łóżku.
Przeżył niemały szok kiedy przed sobą ujrzał zdezorientowaną Jaehee, która tupała nogą, krzyżując ramiona na piersi.

- Seokjin, co to ma być? Zostawiłam cię na sofie, idealnie owiniętego w kocyk, przychodzę, a ty leżysz między sofą i przytulasz doniczkę. Nie wspomnę już nawet o tym syfie! - warknęła swoim piskliwym głosem, wskazując na kartki i segregatory na podłodze.

Jin nawet nie odpowiedział jej na pytanie, tylko wstał z ziemi (prawie się przewracając) i mrużąc oczy na przeszywający ból głowy, podszedł do butli z wodą i napełnił trzy plastikowe kubeczki, opróżniając je w 10 sekund. Jaehee tylko przewróciła oczami widząc jak jej przyjaciel siada na kanapie i chowa twarz w dłoniach. 

- Idź do domu - powiedziała. - Nie jesteś w stanie pracować.

- Nie mogę, wątpię, żeby ktoś dał mi wolne bo upiłem się jak nieodpowiedzialny gówniarz.

Jaehee uśmiechnęła się lekko na wspomnienie z nocy, gdy Seokjin w taksówce wypłakiwał swoje smutki, będąc wtulonym w jej ramię.
Zauroczyła się w nim, mogłaby cały czas patrzeć w jego ciemne oczy i słuchać tego uzależniającego śmiechu. Chciałaby robić z nim te wszystkie urocze rzeczy, które robią pary, ale Seokjin miał ją za zwyczajną przyjaciółkę, a ona jest zbyt nieśmiała w uczuciach, żeby wyprowadzić go z błędu. 

- Mam dzisiaj dzień wolny - uśmiechnęła się pokrzepiająco, opierając tyłem o biurko. - Wezmę za ciebie zmianę, a ty idź odpocząć. Nie martw się o Shina, powiem, że się źle czułeś.

Seokjin z rozczulającym wyrazem twarzy, podniósł się z miejsca i natychmiast zamknął niższą w uścisku. Jaehee go nie odwzajemniła, po prostu stała z szeroko otwartymi oczami aż w końcu Jin się odsunął, nadal trzymając dłonie na jej ramionach.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby i ignorując ból głowy. - Jesteś chyba moim aniołem.

- W porządku, od tego są przyjaciele - powiedziała niezręcznie, na co lekarz tylko przytaknął.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, machając jeszcze szatynce zza szyby drzwi.
Jaehee westchnęła, wydymając dolną wargę i przejechała rękami po swoich ramionach, gdzie dotykał Jin. 

Starając się wyrzucić ze swoich myśli Seokjina, kucnęła obok biurka i zajęła się zbieraniem wszystkich papierów, chociaż niektóre nadawały się tylko do wyrzucenia. 

- Dla ciebie mogę być nawet aniołem - szepnęła sama do siebie i usiadła na sofie, za chwilę ciężko opadając na nią całym ciałem.

***

Jaehee miała rację, bo zostanie w domu naprawdę dobrze zrobiło dla Seokjina. 
Uciął sobie kilkugodzinną drzemkę, a gdy wstał ból głowy był zdecydowanie mniejszy, chociaż wciąż czuł się niemrawo. Nie pamiętał kompletnie nic co się działo w nocy, ale sądził, że skoro znalazł się w szpitalu to musiało być ciekawie.

Podszedł do szafki w kuchni i wzrokiem zaczął szukać tabletki przeciwbólowe. Znalazł bialutkie opakowanie, ale okazało się, że było puste więc mężczyzna odstawił je na blat, nie do kosza.
Pogoda za oknem była naprawdę ładna więc mężczyzna od razu postanowił wybrać się do apteki.

Nawet taki kilkunastu minutowy spacer mu pomógł bo czuł się o niebo lepiej, a cała stracona energia zaczęła do niego wracać. 
Kupił w aptece potrzebne rzeczy i uśmiechnął się serdecznie do ekspedientki w średnim wieku. 
Godzina była jeszcze młoda, a słońce przyjemnie ogrzewało blade ciało Jina. Zdecydował się jeszcze pójść do sklepu spożywczego, który na szczęście znajdował się bardzo blisko. Pomyślał, że dobrym pomysłem będzie przyrządzenie sobie jakiegoś dobrego obiadu i spędzenie popołudnia w domu, na kanapie, przed telewizorem oglądając dramy. 

Był dość znany w tamtejszej okolicy więc gdy tylko otworzył szklane drzwi, dwie starsze kasjerki serdecznie się uśmiechnęły i równo powiedziały "Dzień dobry". Ukłonił się i zgarnął niebieski koszyk na zakupy, znikając później za regałami.

Wziął kilka produktów, które wydawały się jako tako smaczne, chociaż nigdy w życiu ich nie jadł i ruszył do kasy. Kasjerka już kasowała jego zakupy, ale ten wpatrywał się w dosyć znaną posturę chłopaka, który stał przy wejściu i starał się udźwignąć trzy, naprawdę ciężkie siatki z zakupami, a złamana ręka utrudniała mu zadanie. 
Dał nieco ponad wyliczoną sumę pieniędzy i rzucił, że reszty nie trzeba, a następnie zgarnął swoją niewielka torbę z zakupami i podszedł do blondyna.

- Zwariowałeś? Nie uniesiesz tego ze złamaną ręką - westchnął i przejął od Namjoona dwie siatki, podczas gdy ten patrzył na niego zdziwiony. - Otwórz drzwi, pomogę Ci.

Namjoon pokiwał głowią i zaraz zrobił to o co go poproszono. Przepuścił lekarza w przejściu, a później zaczęli iść w stronę najbliższego przystanku, który nie był wcale tak blisko jak się mogło wydawać, zwłaszcza, że Seokjin niósł trzy siatki, a dodając do tego słońce, które w połączeniu z tym już nie było takie przyjemne, droga się dłużyła. 
Stykał się ramionami z Namjoonem, ale droga przebiegała w ciszy i bardzo niezręcznej atmosferze.

- Nieźle wczoraj zabalowałeś - zaśmiał się w końcu Namjoon i przerwał ciszę. - Nie patrz tak na mnie, sam zadzwoniłeś.

Seokjin uniósł brwi do góry i z niedowierzaniem popatrzył na chłopaczka, który mrużył jedno oko i uśmiechał się półuśmieszkiem. 
Nie pamiętał kompletnie, że coś takiego robił. Przecież on w ogóle nie miał powodów, żeby do niego dzwonić więc był pewien na sto procent, że ten wkurzający pacjent znowu z niego żartuje.

- Niby skąd miałbym mieć Twój numer? - prychnął, zaczynając ponownie iść i zostawiając Namjoona w tyle, ale ten zaraz go dogonił, wciąż się uśmiechając.

- Ja powinienem ci zadać to pytanie.

Chciał się już odgryźć, ale wtedy przypomniały mu się te wszystkie porozrzucane karty pacjentów na podłodze i tylko ta jedna Namjoona na biurku. Zamknął oczy i jęknął przeciągle, czując, że jego policzki przybierają czerwony odcień, chociaż ktoś mógłby pomyśleć, że to przez pogodę.

- Jezu, Namjoon, przepraszam, że do ciebie wydzwaniałem - zaczął, a chłopak wzruszył ramionami. 

- W porządku, to było... miłe.

Seokjin niepewnie pokiwał głową, ale teraz wyrzuty sumienia dręczyły go jeszcze bardziej.

- Nadal mi głupio, że wtedy, w szpitalu tak o tobie powiedziałem. Wiesz, byłem wkurzony, nie miałem tego na myśli, a wtedy ty przyszedłeś do gabinetu i stanąłeś w mojej obronie i-

- Jest okej, wiem, że nie chciałeś tego powiedzieć i ja też zachowywałem się nie w porządku. Mimo wszystko jesteś dobrym lekarzem, szkoda by było jakbyś stracił posadę - mówił Namjoon i brzmiał na naprawdę szczerego, co zdziwiło samego Seokjina. 

- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? Wiesz, to mnie nadal męczy.

Namjoon przystanął na chwilę z zamyśloną miną. Po kilku sekundach spojrzał na Seokjina z błyskiem w oku, a lekarz zaczął żałować, że w ogóle coś takiego zaproponował, bo z kamieniem na sercu da się żyć, prawda?

- Zabierz mnie do wesołego miasteczka.

  ❁  

h e j



𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz