twenty-seven

2.1K 309 117
                                    

Ciepły wiatr uderzał w jego twarz, rozganiając na boki te wyblakłe, blond włosy, tworząc przedziałek na środku jego czoła, co zapewne Seokjin uznałby za bardzo urocze.

Namjoon wziął szybki łyk wody, a następnie rzucił butelkę do Hoseoka, który ledwo co ją złapał, jednak refleks go nie zawiódł. 
Było grubo po siedemnastej kiedy blondyn uświadomił sobie jak ostatnio zaniedbał swoich przyjaciół, więc nie zwlekał więcej i postanowił się z nimi spotkać, chociaż na chwilkę.

Siedzieli całą trójką w niewielkim parku, gdzie mieli doskonały widok na rzekę Han, w której odbijało się zachodzące słońce. Nie zabrali ze sobą żadnego koca, jedzenia czy czegokolwiek co urozmaiciłoby ich spotkanie, to była zupełnie spontaniczna wyprawa. 
Wystarczył jeden telefon, żeby przyjaciele spotkali się pod ich ulubioną kawiarenką, a następnie ruszyli przed siebie, sami do końca nie wiedząc gdzie idą.

Namjoon nagle poczuł dym papierosowy, którego niemiły zapach zaczął drażnić jego nozdrza, a odwróciwszy się w stronę pozostałej dwójki, momentalnie się rozczulił. Miło było patrzeć na dwójkę zakochanych, którzy przytulali się do siebie i na zmianę palili papierosa, dmuchając sobie później w twarz. 
Yoongi wystawił rękę w stronę studenta, a w dłoni trzymał paczkę papierosów. Kim już był gotów wziąć jednego, ale ostatecznie przypomniał sobie jak Jin mówił mu o tym, że nie popiera tego i wymieniał wszystkie negatywne skutki palenia. 
Nie chciał, żeby jego księżniczka była zła.

Namjoon uśmiechnął się, kiedy Hoseok ścisnął  Yoongiego i swoją brodę swobodnie oparł na na głowie już nie blondyna, lecz szatyna. 
Kim podziwiał ich za to, że są tak wytrwali i mimo tych wszystkich burz i braku akceptacji, które panowały w ich domach, oni nie poddawali się i nawet nie próbowali kryć swojej miłości. Postanowili przeczekać zły czas, a teraz wszyscy są na nich obojętni. 

Nigdy nie obchodziło ich czy ktoś się na nich patrzy, najważniejsze było to, że widzą siebie wzajemnie.

Namjoon zaśmiał się cicho, wyobrażając sobie tą czerwoną twarzyczkę Seokjina, kiedy pocałowałby go czy nawet objął, gdy znajdowaliby się w miejscu gdzie jest więcej niż dziesięć osób. 
W odróżnieniu od Hoseoka i Yoongiego, lekarz niestety bardzo przejmował się opinią innych.

- Nie martw się na zapas - zaczął Yoongi, szturchając stopą Namjoona. - Chyba nie myślisz, że Jin zgodzi się wyjechać do Busan i zostawi Cię, skoro tyle razem przeszliście. 

Kim przytaknął, nadal pusto wpatrując się w rzekę, bo nawet jeśli każdy mu to powtarzał, to wątpliwości nie ustępowały.

***

- Wydaje się, że to dobry szpital - westchnął Seokjin, chyba po raz setny przeglądając stronę internetową przychodni. - Pan Cheon powiedział, że zasługuję na więcej, ale ja sam nie wiem co o tym myśleć. To w sumie prawda, bo odkąd pan Lee odciął mnie od większości obowiązków, czuję się niepotrzebny. Myślisz, że powinienem się poważnie nad tym zastanowić?

- Nie mam pojęcia, synku. 

Kim zamknął laptopa i odłożył go na stolik do kawy, aby następnie z żałosnym jęknięciem rzucić się na sofę  i jeszcze bardziej żałośnie przyciągnąć nogi do klatki piersiowej, obejmując je rękami.

Jeszcze kilka dni temu w ogóle do głowy nie przyszedłby mu pomysł, żeby nawet myśleć o tamtym szpitalu w Busan, ale jedyną rzeczą w jego pracy, jaka uległa zmianie, to zwolnienie Shina. Wciąż jest odsunięty od większości obowiązków, chyba, że sytuacja jest naprawdę kryzysowa. Czasami przychodzi do pracy tylko po to, żeby się trochę pokrzątać i budować wieże z plastikowych kubeczków, bo "na ten moment do niczego nie jest im potrzebny" - a przynajmniej tak mówił Pan Lee. 

𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz