eight

3.1K 412 368
                                    

- Mówię Ci, stuknął nasze autko, a potem uciekał jakby mi matkę zabił! - opowiadał Seokjin i machał rękami nadając dramatyzmu całej akcji i tym samym zwracając na siebie uwagę pacjentów czy dyżurnych. - Ale Namjoon powiedział, że nie będzie go gonił bo to jeszcze dziecko. Jakby wiek usprawiedliwiał go do stukania czyichś autek.

Jaehee uśmiechnęła się widząc z jaką ekscytacją jej przyjaciel przeżywał poprzedni dzień.
Przyjechała na swoją zmianę w pracy, a już przy wejściu mężczyzna złapał ją za ramię i zaczął nadawać jak najęty. Uznała, że to całkiem urocze, ale szybko wybiła sobie tą myśl z głowy nie chcąc wchodzić w takie gówno jakim jest miłość bez wzajemności. Tylko, że to nie jej wina, że gdy widzi te perfekcyjnie ułożone włosy, malinowe usta i waniliowy zapach jest w stanie oddać wszystko, żeby być jego.

- Och, chyba bardzo się zaprzyjaźniłeś z Namjoonem - uśmiechnęła się lekko, gdy oboje weszli do windy, a Jaehee wybrała odpowiednie piętro. - Nie spodziewałam się. Nikt się w sumie nie spodziewał, ale to co dla ciebie zrobił przed Panem Lee było... miłe.

- Ta, to było miłe z jego strony - zachichotał na wspomnienie tamtego dnia. - Ale się nie przyjaźnimy. Po prostu czułem się winny, że tak go traktowałem, więc postanowiłem zaspokoić sumienie, nic wielkiego.

Jaehee przewróciła oczami, a winda się zatrzymała. Wyszła pierwsza, a Jin zaraz po niej.

- Nie przyjaźnicie się, ale wychodzicie na wspólną kawę po pracy. Masz rację, nienawidzicie się.

- Hej, nie powiedziałem, że się nienawidzimy - uśmiechnął się, ukazując swoje zęby, a Jaehee ironicznie pokręciła głową.

*

Namjoon usiadł na niewygodnym krześle, czując się gorzej niż pięciolatek. Jedna z pielęgniarek go tutaj zaprowadziła i kazała poczekać, a ten nerwowo stukał palcami wolnej ręki w stolik i z przyzwyczajenia co chwilę poruszał nogą. 

W końcu po prawie trzech tygodniach jego ręka miała zostać uwolniona z objęć niewygodnego gipsu, ale gdy przyszło co do czego to potwornie się zestresował jednak chciał mieć to już z głowy. 

Drzwi otworzyły się, a Namjoon pobladł jeszcze bardziej gdy pierwszy wszedł Seokjin, a zaraz za nim inny, nieznany mu lekarz. Nie chciał, żeby Jin widział jak zwija się z przerażenia albo wydaje z siebie żałosne okrzyki, bo naprawdę bał się ściągania gipsu, a historie Shinhye o tym, że pewnie obetną mu przy okazji rękę, wcale nie poprawiały jego samopoczucia.

- Namjoon, jesteś moim ostatnim pacjentem dzisiaj i jak uporamy się z twoim gipsem to możemy wyjść na kawę i tam powiem Ci jak masz postępować z ręką, okay? - powiedział lekarz, w tym samym czasie wyjmując z szafki ogromne nożyce, na widok których Namjoon mógł zejść na zawał, ale postanowił jednak zgrywać twardziela.

- H-hej, masz zamiar przeciąć tym jakiś, no nie wiem, pociąg? - zapytał, cicho odchrząkając, a Seokjin się tylko uśmiechnął.

- Nie, twój gips.

- Och.

Chłopak przełknął ślinę, a drugi lekarz chwycił go delikatnie za rękę i położył na stole, kiedy Jin już zdążył nałożyć gumowe rękawiczki i niebezpiecznie szybko zbliżał się w jego stronę.

- Jeśli się boisz to w porządku, po prostu zamknij oczy i nie myśl o tym - zaproponował pocieszająco, a Namjoon nerwowo się zaśmiał.

Przytaknął głową nie mając jednak zamiaru postępować według rady, nie chciał wyjść na mięczaka, który boi się ściągania gipsu. Patrzył na ścianę i dyplomy, które na niej wisiały, gdy Bumjo trzymał jego rękę a Seokjin zaczął przecinać gips. Dosłownie parę chwil później było już po wszystkim, a sądząc po tym, że Namjoon ma czucie w ręce, stwierdził, że jednak jej nie obcięli przypadkowo.

Zanim jednak wyszli na kawę, Seokjin musiał załatwić jeszcze kilka spraw, a Namjoon zdecydował się na niego poczekać. Przy okazji, lekarz na karteczce zapisał mu numer do według niego naprawdę dobrego rehabilitanta gdyby stan jego ręki się pogorszył. 
Na razie nie mógł za bardzo nią ruszać, była dla niego dziwnie ciężka i blondyn miał wrażenie, że może ci fachowcy jednak naprawdę coś z nią zrobili.

Krzesła w poczekalni były naprawdę bardzo niewygodne, więc Namjoon dziękował Bogu kiedy Seokjin w końcu wyszedł z któregoś z pokoi i z szerokim uśmiechem (ubrany w białą koszulę, na którą blondyn przewrócił oczami) oznajmił, że mogą wreszcie wybrać się na ich upragnioną kawę. 

Seokjin zaprowadził go do pobliskiej kawiarni i kazał młodszemu zająć miejsce, a sam poszedł zamówić mu swoją ulubioną kawę, bo był pewien, że mu będzie smakować. Trzy minuty później wrócił do stolika i postawił jeden kubeczek tuż pod nos Namjoona, który oglądał swoją rękę.

- Wywoływanie strachu u ludzi zawsze sprawiało Ci przyjemność? To było twoje powołanie? - zapytał kiedy Seokjin również zajął swoje miejsce, naprzeciwko licealisty i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. - Pytam czy zawsze chciałeś być lekarzem.

Seokjin wzruszył ramionami i wziął do ust czerwoną słomkę. 

- W sumie to od zawsze interesowałem się biologią - zaczął. - więc kiedyś chciałem być nauczycielem biologii, ale nie wyszło więc zostałem lekarzem.

Namjoon prychnął i otworzył pokrywkę z plastikowego kubeczka, wyjmując także słomkę, która dla niego była zbyt dziecinna, a następnie przyłożył go do swoich warg by wciąć łyk słodkiej kawy, przez którą nieco się skrzywił, ale czego mógł się spodziewać bo tym lekarzu.

- Gdybyś zobaczył moje oceny z biologii to zapewne byś mnie zabił.

Seokjin uniósł brwi i uśmiechnął się nieznacząco, wywołując jednak lekkie zmieszanie Namjoona. 

- Na pewno nie jesteś aż  taki zły, ten przedmiot jest prosty - mówił, ale chłopak tylko ironicznie kiwał głową. Seokjin westchnął, poprawiając się na swoim krześle. - Widząc Twoją minę, chyba jednak jesteś.

- Weź, ten przedmiot to najgorsze zło świata - zmarszczył brwi Namjoon. - Do tego mój nauczyciel się na mnie uwziął, zająłby się swoimi problemami, a nie.

Jin zawiesił się na chwilę, a potem wpadł mu do głowy jeden, naprawdę dobry pomysł. Od razu otworzył szerzej oczy i zaciągnął się na słomce, prawie się krztusząc. Uderzył ręką w stół, a w tym momencie z twarzy wyglądał trochę jak psychopata, ale to normalne gdy się ekscytował.

- Co powiesz na korepetycje? - zapytał Namjoona, a ten od razu mlasnął i pokręcił głową.

- Shinhye ciągle mówi to samo, ale nie chcę się użerać z jakimś kolejnym capem.

Lekarz poczuł się jakby rozmawiał z przedszkolakiem i momentalnie jego ręce opadły na kolana, a mina zrzedła, ale jego genialny plan momentalnie przywrócił mu satysfakcję.

- Ty nierozumny krasnalu. Ja mogę ci dawać korepetycje!

- No właśnie o tym mówię. 

Jin popatrzył na niego z surowym wyrazem twarzy, a Namjoon natychmiast nieśmiało się uśmiechnął i pomachał starszemu. Przeanalizował jednak propozycję w swojej głowie i uznał, że woli być uczonym przez jego nudziarza niż przez jakiegoś obcego typka, który może okazać się jeszcze gorszy od samego nauczyciela.

- Ale skoro tobie tak zależy, to okej - powiedział, biorąc kolejny łyk nadal za słodkiej kawy, a Jin wydał z siebie dość cichy pisk szczęścia, jednak słyszalny dla stolika obok. - Spotkania u mnie odpadają, bo mam Shinhye. 

Mimo, że Jin trochę wstydził się swojego małego mieszkanka w porównaniu do wielkiego domu Namjoona, to tak uwielbiał uczyć, że od razu wyjął ze swojej torby różowy notatnik i długopis, a następnie na jednej z kartek zapisał swój adres.

- Nauczę cię tak, że zrobisz konkurencję dla swojego pana z biologii.

  ❁

pucio henzap

pisałam ten rozdział do soundtracka z diamentowego pałacu i czuję się świetnie, kocham wracać do dzieciństwa 

SWOJĄ DROGĄ, KOREPETYCJE TO POCZĄTEK NAMJINÓW EOEO CZEKAJCIE NA 12/13 ROZDZIAŁ BO BĘDZIE WARTO EOEO I CZEKAJCIE TEŻ NA PRYWATKĘ JINA

𝐀𝐍𝐍𝐍𝐎𝐘𝐈𝐍𝐆 𝐁𝐎𝐘 ゛ 𝐍𝐀𝐌𝐉𝐈𝐍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz